Co czytać w tym miesiącu. Książki stycznia

6 stycznia, 2024
przeczytasz w mniej niż 6 min.
tokio

Wnikliwe spojrzenie na Tokio, nowa książka tureckiego noblisty i dziennik podróży po Australii

Piotr Milewski

Tokio. Opowieści z Dolnego Miasta

Świat Książki, 2023

Piotr Milewski staje się powoli naszym polskim specjalistą od Japonii. Osadzony, również rodzinnie, w tym kraju, dysponuje cenną umiejętnością przedstawiania nam Kraju Kwitnącej Wiśni w sposób kompleksowy i nieoczywisty. Po „Planecie K.”, w której przyglądał się regułom japońskiego świata korporacji, proponuje teraz opowieść o Tokio.

Milewski zbyt dobrze zna jednak Japonię, by porywać się na próby opisania w całości miasta. Zawęża kąt widzenia, wiedząc, że w ten sposób ma większą szansę dostrzec wszystkie istotne detale. Tematem najnowszej publikacji uczynił więc nie tyle Tokio, co jego dawne Dolne Miasto (Shitamachi). Dzielnicę, którą zamieszkiwali niegdyś rzemieślnicy, kupcy, wolne ptaki, artyści i kurtyzany. I chociaż dziś granice między historycznymi częściami Tokio (Dolnym i Górnym Miastem) się zatarły, mieszkańcy wciąż o dawnym podziale pamiętają. Echa tradycji wciąż tu na ulicach wybrzmiewają. Milewski ich z uwagą nasłuchuje.

Zapuszcza się w kwartały Shitamachi, wędruje bez większego planu rzadko odwiedzanymi przez turystów ulicami. Przysiada na brzegiem rzeki, bystrym okiem wyłapuje detale pochodzące z niemal już zapomnianego świata. Dysponuje przy tym na tyle dużą wiedzą o Tokio i jego poszczególnych częściach, że potrafi stworzyć opowieść będącą wnikliwym przewodnikiem po historii, kulturze i współczesności miasta.

Najmocniejszą stroną „Tokio. Opowieści z Dolnego Miasta” są jednak rozdziały poświęcone mieszkańcom dzielnic.

Milewski, władający japońskim, z łatwością nawiązuje nić porozumienia z kolejnymi osobami. Wiele z nich odwiedza zresztą wielokrotnie. Na kartach książki pojawia się więc drukarz, producent tofu, wróżbita, buddyjski mnich, bezdomny, a nawet fryzjer bossa yakuzy. Ale też zwykli przechodnie, rodzice lub bezimienni nieco efemeryczni bohaterowie.

Ich obecność przydaje opowieści dodatkowej dynamiki. Sprawia, że książka – która nie jest klasycznym reportażem – staje się czymś więcej niż relacją z pobytu w japońskim mieście. Będąc najlepszym przykładem na to, że literatura podróżnicza musi dziś wykraczać poza opisy miejsc. Jej siłą napędową są historie napotkanych ludzi. Po fascynacji blogami, relacjami na profilach społecznościowych i filmami przestawiającymi głównie ich autorów, a nie społeczność, warto znów sobie o tym przypomnieć.

noce zarazy

Orhan Pamuk

Noce zarazy

Wydawnictwo Literackie, 2023

Turecki noblista stworzył dystopię, okazując się przy okazji profetą. Jego najnowsza książka jest opowieścią o niewielkiej, zmyślonej przez pisarza wyspie Minger na Morzu Śródziemnym, będącej częścią upadającego właśnie imperium osmańskiego. Jej mieszkańcy muszą zmierzyć się z zawleczoną z lądu epidemią dżumy. Gdy Pamuk zaczął tę książkę pisać, świat ogarnęła epidemia koronawirusa. Rzeczywistość z powieści w zadziwiający sposób zaczęła przypominać świat realny.

Pamuk jest mistrzem tworzenia historii utkanych z niewyobrażalnej wprost liczby detali, wielowymiarowych i wieloznaczeniowych.

„Noce zarazy” nie są tu wyjątkiem. Odwołując się do klasyki – Tołstoja, Conrada, ale czerpiąc też sporo z Eco – pisarz tworzy powieść totalną. Próbuje zmieścić w niej niemal cały wszechświat. Nie dziwi więc, że ta historia zajmuje bite 700 stron. A mogłaby zapewne i więcej, gdyby nie to, że pod koniec pisarz orientuje się chyba, że wystawił czytelniczą cierpliwość na próbę i w pośpiechu domyka kolejne wątki.

Oczywiście epidemia dżumy jest tylko pretekstem do snucia opowieści o wielkiej historii, polityce, nacjonalizmie, nowoczesności, tradycji, strachu i tożsamości. Ale też o prostych, acz głębokich ludzkich namiętnościach, które często zmieniają bieg dziejów. W imponujący sposób Pamuk przeplata fikcję z rzeczywistością, osadzając wymyśloną historię pośród rzeczywistych miejsc oraz realnych postaci i zdarzeń.

Noblista wie, jak przykuć uwagę czytelnika. Nie zawsze jednak z tej wiedzy korzysta.

Chwilami „Noce zarazy” wpadają na boczny tor. Tempo opowieści wtedy przysiada, zduszone przez zapędy Pamuka do tworzenia szczegółowych opisów czynności lub zdarzeń, które w zamyśle mają nadać książce większej wiarygodności, okazują się jednak pustym przebiegiem. Przycięcie powieści o dobre dwieście stron z pewnością by jej pomogło. Najwyraźniej jednak nie znalazł się żaden redaktor, który odważyłby się ingerować tak mocno w tekst jednego z najsłynniejszych na świecie żyjących pisarzy.

Jeżeli jednak pogodzimy się z tym, że ta książka jest bardzo klasyczna, chwilami nawet archaiczna, i nie będziemy oczekiwać od niej niespodziewanych zwrotów, zaskakujących rozwiązań i nowych zabiegów formalnych, „Noce zarazy” potrafią sprostać wymaganiom. Z takim założeniem czyta się ją dobrze. Im dalej, tym bardziej bohaterowie oraz ich losy stają się nam bliskie i tym łatwiej zatopić się w niuansach opowieści. Szczególnie, gdy mamy do dyspozycji długie zimowe wieczory, aż proszące się, by wypełnić je nieco baśniową opowieścią o świecie sprzed ponad stu lat, który okazuje się zaskakująco bliski naszej współczesności.

Australia

Anna Korzeniowska

Australia. Ścieżkami snu

Świat w Eterze, 2023

Książka Anny Korzeniowskiej jest osobistym dziennikiem podróży po Australii. Tego pozycje dziś już rzadko pojawiają się na rynku wydawniczym. Ich funkcje przejęły w dużej mierze szeroko pojęte publikacje internetowe. Korzeniowska próbuje jednak nadać swojej opowieści bardziej określonego kierunku, korzystając z tego, że forma książkowa łatwiej mieści w sobie większą ilość materiału. Porusza więc tematy związane z historią Aborygenów, zmianami klimatu, australijską kulturą, ale też samym podróżowaniem i jego wpływem na podróżującego. Nie rezygnuje jednak przy tym z poradnikowego i przewodnikowego stylu, wplatając w tekst między innymi ceny za artykuły, bilety wstępu czy poszczególne atrakcje.

Ta dwoistość sprawia, że „Australia. Ścieżkami snu” będzie najbardziej interesująca dla osób planujących wyjazd na wyspę lub już po niej podróżujących.

Może stanowić wtedy rodzaj przydatnej mapy wyznaczającej kierunek wędrówki i podsuwając praktyczne rady, ale też kreśląc tło kulturowe i przybliżając australijski kontekst.

Sporą zaletą może być fakt, że podążanie tropem autorki jest – jeżeli oczywiście w ogóle planujemy wyjazd do Australii – dość łatwe do zrealizowania. Korzeniowska, podróżując z mężem, nie zadowala się bowiem odwiedzeniem tylko najbardziej znanych i dostępnych miejsc w kraju. Równocześnie jednak nie porywa się też na trudne szlaki, wymagające wyjątkowych umiejętności lub sprzętu. To dość klasyczna trasa, na której każdy indywidulany podróżnik łatwo się odnajdzie i którą będzie mógł w jakimś stopniu powtórzyć.

Godny podziwu jest też entuzjazm pisarki i jej pełne zachwytu spojrzenie na otaczający świat.

Czuje się w nim radość, którą wielu podróżników odczuwa na początku swojej wagabundzkiej drogi. Z upływem czasu i zbieraniem doświadczeń niewielu potrafi ją wciąż odczuwać. W naturalny sposób nasza wrażliwość się zmniejsza. Korzeniowskiej udaje się tego do jakiegoś stopnia uniknąć. Niezależnie od tego, czy ogląda operę w Sydney, spaceruje wokół góry Urulu, czy podgląda Wielką Rafę Koralową. Nie oznacza to jednak, że w swoim obserwowaniu świata jest też bezkrytyczna.

Mającej zaledwie nieco ponad dwieście stron książce przydałaby się nieco głębsza redakcja. Korzeniowska, relacjonując wycieczkę, popełnia bowiem błąd, na który często narzekają redaktorzy magazynów podróżniczych, przeglądający nadsyłane im artykuły. Jest nim zbyt wnikliwa relacyjność oraz twarde trzymanie się chronologii, przez co zaburzone zostają ramy kompozycyjne opowieści. A te, by oddziaływać silniej na czytelnika, wymagają zazwyczaj pominięcia mniej istotnych faktów oraz pewnego rodzaju esencjonalizmu. W przypadku pisania „mniej” zazwyczaj oznacza „więcej”.

T

Travel Magazine

Travel Magazine to kreatywny i kulturalny magazyn o świecie. Podróżowanie jest jedną z form opowiadania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe