Jeśli nie klasztor Hieronimitów, to co? Julia Zabrodzka szuka mniej odwiedzanych miejsc w Lizbonie
Fot.: Julia Zabrodzka
Wnętrze, które zapiera dech w piersiach, krużganki z ażurowymi zdobieniami, grobowiec Vasco da Gamy, rozmach i dbałość o detale – każdy, kto po raz pierwszy przybywa do Lizbony, pragnie zobaczyć klasztor Hieronimitów, największe dzieło epoki manuelińskiej. Ogromne zainteresowanie wzbudza też pochodząca z tego samego okresu wieża Belém. Tłumy w Alfamie, niegdyś dzielnicy zamieszkałej przez najuboższych, dziś kojarzonej przede wszystkim z fado, sprawiły, że mieszkańcy w ramach protestu na murach rozwieszają drukowane w domu ulotki objaśniające znaczenie słowa „gentryfikacja”. Zamek św. Jerzego górujący nad Alfamą też niemal codziennie przeżywa oblężenie.
Podczas kolejnej wizyty w Lizbonie mam wrażenie, że to piękne miasto dławi się od nadmiaru przyjezdnych, a ja jestem przecież częścią tego problemu. Odnajduję coraz mniejszą przyjemność w odwiedzaniu miejsc, do których ustawiają się kolejki. Chętnie więc rozglądam się za atrakcjami, które może nie znajdują się w lokalnym top ten, ale za to mogę je mieć tylko dla siebie.
W Lizbonie oddechu szukam przede wszystkim w muzeach. To instytucje zaprojektowane z myślą o turystach, więc nie mam poczucia, że właśnie zadeptuję ostatnią „nieodkrytą” perełkę, w myśl zasady „pojedź tam, zanim zrobią to inni”. Nie, to miejsca, które są otwarte na naszą obecność, ale z różnych powodów nie przebiły się do masowej świadomości albo po chwilowej popularności popadły w zapomnienie. A więc: muzea i Lizbona.
Museu Nacional do Azulejo
Dziewczyna w niebieskiej sukience opiera się o mur wyłożony od góry do dołu biało-szafirowym kafelkami w skomplikowane wzory. Odcień jej sukienki współgra z kolorem ściany. Takich zdjęć w internecie są tysiące. Capela das Almas w Porto to prawdopodobnie jedno z najczęściej fotografowanych miejsc w Portugalii. W Lizbonie nie ma tak instagramowej ścianki. Najbardziej charakterystyczne kafelki znajdują się chyba przy punkcie widokowym – Miradouro de Santa Luzia, miejscu, które też święci triumfy w social mediach. Za to rozmaite szkliwione płytki odnajdziemy w różnych częściach miasta. Azulejos są jednym z najbardziej charakterystycznych trendów w portugalskim wzornictwie. Tym bardziej zaskakują mnie pustki w Museu Nacional do Azulejo. Co prawda jego siedziba mieści się poza centrum, ale droga do niej nie jest długa – dojeżdżam autobusem z Praça do Comércio w niecałe 20 minut.
Muzeum urządzono w XVI-wiecznym Convento Madre Deus, który podobnie jak klasztor Hieronimitów, zbudowano w stylu manuelińskim. W pierwszej sali oglądam najstarsze płytki, w tym eksponaty pochodzące z XV w., czytam informacje o historii i technikach. Na ostatnim piętrze znajduje się mierząca 23 m panorama przedstawiająca 14 km nabrzeża Lizbony, wykonana z biało-niebieskich kafelków. Jest to obraz o tyle ciekawy, że pokazuje miasto sprzed trzęsienia ziemi w 1755 r. Po obejrzeniu całej kolekcji idę jeszcze do Kaplicy św. Antoniego. Jako wielbicielka baroku nie mogłam trafić lepiej – klasyczne azulejos łączą się tu w olśniewającą całość ze złoconymi zdobieniami, kasetonowym sufitem i wypełniającymi każdą wolną przestrzeń obrazami.
B-MAD, Berardo – Museu Arte Deco
Berardo – Art Deco Museum, w skrócie nazywane B-MAD, otwarto w kwietniu 2021 r. Dwa lata dla takiej instytucji to dużo, czy mało? Jeszcze nie zdobyła popularności, czy może przestała już być modna? A może po prostu tak trafiłam, że nie ma tu nikogo?
Młoda przewodniczka ochoczo rusza ze mną na wycieczkę po salach, perfekcyjnym angielskim opowiadając o kolejnych przestrzeniach i eksponatach. Tłumaczy mi różnice pomiędzy art nouveau, czyli secesją, i art decó – oglądam więc krzesła z miękkimi kwiatowymi zdobieniami, wazony szkliwione wymyślnymi technikami i obrazy olejne z nagimi kobietami leżącymi wśród zieleni. W jednej z sal uwagę przykuwają naczynia i misy zdobione motywami roślinnymi. Ogromny niebieski wazon oplata trójwymiarowy liść – to charakterystyczne dzieło wyszło spod ręki Rafaela Bordalo Pinheiro, jednego z najsłynniejszych portugalskich artystów, żyjących na przełomie XIX i XX w. Jego projekty do dziś cieszą się ogromnym powodzeniem, a zaprojektowane przez niego kafelki można zobaczyć także w Museu Nacional do Azulejo.
Im dalej zagłębiam się w muzealne przestrzenie B-MAD, tym kształty i formy się upraszczają, nieregularne łuki ustępują liniom prostym, meble stają się bliższe współczesnym, z coraz większym naciskiem na wygodę i komfort. Pojawiają się też nowe materiały, jak bakelit, jedno z pierwszych tworzyw sztucznych. Całość ekspozycji mieści się w przepięknie zaaranżowanych wnętrzach XVIII-wiecznej kamienicy, sukcesywnie przekształcanej w kolejnych stuleciach. Kolekcję można oglądać jedynie w ramach zwiedzania z przewodnikiem, a oprowadzanie odbywa się po portugalsku lub angielsku.
Museu Medeiros e Almeida
António de Medeiros e Almeida urodził się w 1895 r. i dorastał w bogatej rodzinie pochodzącej z Azorów. W wieku 26 lat kupił pierwszy samochód, rzecz, która wówczas była jeszcze nowinką. Później, zafascynowany automobilami, poznał brytyjskiego producenta Williama Morrisa. W 1926 r. Medeiros e Almeida został jedynym importerem samochodów Morrisa na Portugalię. Na początku biznes nie szedł zbyt dobrze – pojazdy nie radziły sobie z licznymi w kraju brukowanymi uliczkami. W końcu jednak producent za namową przedsiębiorcy dostosował samochody do portugalskich dróg, a interes ruszył z kopyta. Sądząc po kolekcji, jaką zgromadził i przekazał państwu António de Medeiros e Almeida, musiał pójść mu naprawdę dobrze.
Wizytę w muzeum rozpoczynam od wystawy czasowej. W dwóch niewielkich salach prezentowane są buteleczki na sproszkowany tytoń pochodzące z Chin czasów dynastii Quing (XVII-XX w.). Rzeźbione w bursztynie, koralu i jadeicie, zdobione secesyjnymi wzorami, malowane od środka cieniutkimi pędzelkami – stanowią kolekcję miniaturowych arcydzieł. Tylko dla nich warto odwiedzić to muzeum, ale cudów jest w nim znacznie więcej.
Druga, większa część wystawy, to tak naprawdę dom Antónia de Medeirosa e Almeidy oraz jego żony, Margaridy. Przestrzeń wypełniona została najwspanialszymi antykami świata. Czego tu nie ma! XVII-wieczne pejzaże spod ręki flamandzkich mistrzów. XVI-wieczna chińska porcelana, gdański zegar z XVII w. Francuskie meble z czasów Ludwika XIV, kaplica z barokowym pulpitem, a także przyrząd do ćwiczeń z początku XX w. Prócz tego kolekcja wachlarzy, zegarków i biżuterii. Nie ma tylko ludzi, chętnych, by to wszystko oglądać. Kiedy przechadzam się po pustych salach, nie mogę nadziwić się osobom, które wybierają inne miejsca i decydują się na wielogodzinne stanie w kolejce.
Lizbona – inne muzea warte odwiedzenia
Museu Nacional dos Coches
Narodowe Muzeum Powozów to kolekcja zabytkowych karoc, karet, lektyk, pięknie wyeksponowana w nowoczesnym budynku. Najstarszy eksponat pochodzi z XVI w. i był używany przez króla Hiszpanii i Portugalii Filipa II Habsburga.
MAAT
Muzeum Sztuki, Architektury i Techniki mieści się w dwóch budynkach nad brzegiem Tagu. Pierwszy to ceglana elektrownia z początku XX w., w której można zobaczyć oryginalne turbiny i generatory, a także prześledzić historię wytwarzania energii elektrycznej. Drugi swoją niezwykłą formę zawdzięcza walijskiej architektce Amandzie Levete. Prezentowana jest w nim kolekcja sztuki współczesnej.
Casa-Museu Dr. Anastácio Gonçalves
António Anastácio Gonçalves był lekarzem i kolekcjonerem. Lubił przede wszystkim malarstwo portugalskie z XIX i XX wieku, chińską porcelanę oraz meble. Jego zbiór jest znacznie skromniejszy, niż ten zgromadzony przez Antónia de Medeirosa e Almeidę, ale za to prezentowany w pięknym secesyjnym budynku, wzniesionym na zamówienie malarza José Malhoa.