CO NOWEGO
Zawsze miałem wrażenie, że zmiany i postanowienia noworoczne są w naszym klimacie bez sensu. W środku zimy i podczas krótkich dni trudno o entuzjazm potrzebny do snucia i wprowadzania w życie większych i mniejszych planów. Co innego wiosna. Więcej słońca, wyższa temperatura, poczucie, że wszystko znów budzi się do życia dają energię i motywację.
Co prawda astronomiczna wiosna zacznie się dopiero za kilka tygodni, marzec zawsze jednak przynależał dla mnie bardziej do wiosny niż zimy. Idąc tym tropem, właśnie z początkiem miesiąca uruchomiliśmy nasz newsletter, który masz przyjemność (mam nadzieję) właśnie czytać.
Raz na dwa tygodnie będę się tu z dzielił z Wami bardziej osobistym podsumowaniem ostatnich dni. Na tym poletku znajdą się oczywiście rekomendacje stricte podróżnicze, ale pozwolę sobie też zająć Wasz czas innymi wydarzeniami i poleceniami. Mam nadzieję, że coś z tego dla siebie wyciągnięcie.
Oprócz tego będziemy Wam podsyłać redakcyjny wybór tematów, którym warto się przyjrzeć. Będzie to rodzaj przeglądu najważniejszych wydarzeń. W dzisiejszych czasach problemem przestał być bowiem brak informacji, a stał się nim ich nadmiar. Nieustannie bombardują nas kolejne doniesienia, część z nich okazuje się nieprawdą, a sporo ciekawych, ale mniej spektakularnych tematów znika w oceanie danych. Nasza redakcja będzie je dla Was wyławiać – chcemy stworzyć coś w rodzaju sekcji „świat w pigułce”. Krótkie podsumowanie spraw, o których fajnie wiedzieć.
Pierwsze takie zestawienie znajdziecie w drugiej części tego newslettera, najpierw jednak trochę osobistych podsumowań:
CO OGLĄDAM
Z opóźnieniem zabrałem się za finałowy – czwarty – netflixowego serialu z Francji, noszącego u nas tytuł Gdzie jest mój agent. To świetnie zagrana, dynamiczna opowieść o paryskiej agencji aktorskiej, której pracownicy i właściciele muszą borykać się z wyzwaniami stawianymi im przez ich podopiecznych oraz problemami, jakie przeżywa branża. Jest tam też sporo wątków dotyczących życia prywatnego bohaterów. Dwa pierwsze sezony były świetne, trzeci trochę nierówny, chwilami osuwający się w banał, nadal jednak zapewniał sporo inteligentnej rozrywki.
Finałowa seria powstała z opóźnieniem z powodu pandemii, która jednak została zignorowana przez twórców. Z pewnym niedowierzaniem patrzy się więc na świat, który już nie istnieje, łapiąc się co jakiś czas na myśli: gdzie oni wszyscy mają maseczki, czemu wciąż się dotykają???
Nie to jednak jest problemem. Serial nadal skrzy się dowcipem, balansuje zgrabnie na granicy przerysowania, a postacie dalej są krwiste, brakuje jednak wigoru pierwszych części. W finale twórcy postanowili złamać kilka schematów, wybierając dość słodko-gorzkie zakończenie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby udało im się uniknąć przy tym ckliwości, a tymczasem natężenie jej w dwóch ostatnich odcinkach staje się niepokojąco mocne.
Mimo to, wciąż jest to dobry serial, no i zawsze przyjemnie jest popatrzeć na Paryż.
Jeżeli poprzeczki nie zawiesimy zbyt wysoko, bez większego problemu egzamin zdaje też komedia Palm Springs (rewelacja festiwalu Sundance) wyświetlana obecnie w kinach, którym udało się otworzyć. Samo wyjście do kina po blisko roku przerwy okazało się odświeżającym doznaniem.
Amerykańska komedia, wykorzystująca znany już między innymi z Dnia świstaka motyw pętli czasowej, w której utknęli bohaterowie, jest lekka, wartka i całkiem inteligentna. Nie jest to kino, o którym będziemy pamiętać za kilka lat - na przełamanie filmowej stagnacji po pandemicznych obostrzeniach nadaje się jednak idealnie.
Teoretycznie jest to komedia romantyczna, mimo to wątek uczucia rodzącego się pomiędzy parą bohaterów zdaje się być trochę poboczny. Ważniejsza pozostaje kwestia określania celów, życiowego marazmu i poszukiwania źródeł sensu. A także tego, czy można żyć tak, jakby jutra miało nie być. Nie bez znaczenia jest też temat banału i rutyny, w którą niestety zdarza nam się w życiu wpadać nader często.
CO CZYTAM
Chwilowa anomalia Tomasza Michniewicza to wywiady z osobami opowiadającymi o aktualnych wyzwaniach, przeplatane kroniką autora z czasów pandemii.
Michniewicz zestawia w tej książce wypowiedzi psychologów, lekarzy, znawców mediów, neurobiologów, itd. Miejscami widać, że ta pozycja była przygotowywana w pośpiechu, a jeżeli jesteście na bieżąco z tematami nurtującymi aktualnie świat, nie znajdziecie tu zbyt wiele nowych faktów. Niemniej taka kompilacja może być przydatnym i ciekawym zestawieniem grupującym problemy, z którymi będziemy musieli się zmierzyć w najbliższych latach.
Wiedziony ciekawością sięgnąłem też po książkę J. Asthon i S. Toland o wiele mówiącym tytule Jak być szczęśliwszą, zdrowszą i piękniejszą. Autorki opisują w niej sprytny sposób na wdrożenie w życie noworocznych lub jakichkolwiek innych postanowień. Jak wiadomo, 95 proc. postanowień nie jest dotrzymywana, autorki wymyśliły więc, że łatwiej będzie realizować je tylko przez miesiąc. Łatwiej robić codziennie pompki przez miesiąc niż przez całe życie. Oprócz ćwiczeń fizycznych pojawia się tu m.in. medytacja, alkoholowa abstynencja, sen, nawadnianie, ograniczanie mięsa, cukru, itd.
Sam pomysł wydał mi się ciekawy, książka mnie jednak w końcu zmęczyła i porzuciłem ją nieskończoną. I nawet nie dlatego, że poradnik jest w domyśle skierowany dla kobiet. Każdy rozdział jest po prostu skonstruowany identycznie: nakreślenie planu, opis jego realizacji (z obowiązkowymi potknięciami po drodze) i naukowe dane dotyczące korzyści z danej aktywności. Trochę to wszystko zbyt schematyczne i prowadzone pod przyjętą z góry tezę, sam pomysł wart jest jednak rozważenia.
CZEGO SŁUCHAM
Nick Cave znowu zaskoczył, wypuszczając nową płytę bez większych zapowiedzi. Carnage to album nagrany z instrumentalistą Warrenem Ellisem (członkiem Bad Seeds, czyli zespołu Cave'a) już w trakcie pandemii. Panowie sami zagrali na wszystkich możliwych chyba instrumentach i w efekcie powstał piękny album o samotności, izolacji, rozpadającym się świecie wokół, ale też o miłości. Cave mistrzowsko rozegrał nurtujące go na co dzień tematy, tworząc obrazowe teksty, chwilami rozdzierające serce. Zaskakujące jest jednak to, że ten album ma w sobie mimo wszystko sporo optymizmu.
By docenić zalety nowej płyty trzeba ją jednak potraktować tak, jak niegdyś traktowało się wszystkie long playe - jako całość będącą przemyślanym projektem. Dzisiejszy sposób słuchania muzyki - w pośpiechu, w tle innych czynności i żonglując pojedynczymi utworami - niespecjalnie się tu sprawdza. Zarezerwujcie sobie więc 40 minut, załóżcie słuchawki i posłuchajcie tej płyty, nie zajmując się w tym czasie niczym innym.
Album dostępny jest na platformach streamingowych, na nośnikach fizycznych pojawi się w sprzedaży od 28 maja.
CO PIJĘ
Zicaffe jest rodzinną palarnią kawy działająca na Sycylii od 1929 roku. Jak na południe Włoch przystało lubi palić kawę ciemno, dzięki czemu idealnie nadaje się ona do espresso. Co prawda espresso w domu nie pijam, bo nie dysponuję na razie ekspresem, ale w kawiarce ziarna te też dają konkretny napar o wyrazistym smaku. Antico Aroma jest mieszanką arabiki i robusty (90-10%). Nie ma w niej wysokiej kwasowości, której w kawach nie lubię, ani też dusznej „mulistości”, której nie lubię jeszcze bardziej.
Szukając wina, trafiłem w dziale przecen Rossmana na organiczną rioję Artelan z 2019, a że do hiszpańskiego regionu mam sentyment, kupiłem jedną butelkę. I szkoda, że tylko jedną. Wino zrobiono ze szczepu tempranillo, a że alkohol nie leżakował w beczkach dębowych, pozbawiony jest budyniowego charakterku, który tak często unicestwia przyjemność degustowania hiszpańskich win.
Artelan dobrze pasowałoby do wołowych steków, ale że mięsa w zasadzie nie jem, sprawdziłem je z twardymi serami i to też jest bardzo fajne zestawienie. |