Pierwotny las laurowy porasta dziś zaledwie około 20 procent Madery. W jego przetrwaniu kluczowy może okazać się pewien… gołąb
Fot. Travel Magazine
Kilkadziesiąt drzew wawrzynowych rosnących w Fanal na Maderze przyciąga turystów malowniczym położeniem, trudno jednak to miejsce uznać za prawowity las. W rzeczywistości to mikra pozostałość odległych czasów – drzewostan dawno wykarczowano. Portugalska Madera wciąż jednak lasy laurowe (zwane też wawrzynowymi) posiada – porastają one około 20 procent wyspy.
Lasy laurowe to ekosystemy reliktowe. Rosną dziś już tylko w kilku miejscach na Ziemi: na Azorach, Wyspach Kanaryjskich i właśnie na Maderze.
Trzon lasu stanowią drzewa laurowe – określane po łacińsku jako laurisilva – które 15-40 milionów lat temu porastały większą część południowej Europy. Gatunek był więc obecny na świecie na długo zanim zaczęła się ewolucja człowieka.
By wyobrazić sobie, jak tamten świat wyglądał, lepiej niż do Fanal wybrać się na jeden ze szlaków idących wzdłuż kanałów irygacyjnych (lewad). Często przecinają one fragmenty lasów, w którym zachowały się nie tylko drzewa, ale też inna roślinność: mchy, porosty, paprocie. Tworzą one gęstwinę przypominającą krajobraz, na który natknęli się Portugalczycy osiedlając się tu w latach 20. XIV wieku.
Gdy się pojawili, wyspa nie była zamieszkana.
Dzięki temu Portugalczycy zajęli ją, unikając zniewolenia lub wyzysku rdzennej ludności (jak miało to miejsce w Brazylii, Angoli, Mozambiku i Timorze Wschodnim). Ludzie nie ucierpieli, tego samego nie można jednak powiedzieć o przyrodzie. Większość lasów wycięto. Na ich miejscu pojawiły się wioski i miasteczka oraz rozrastające się w szybkim tempie pola uprawne, sady owocowe i winnice.
Przybycie ludzi na Maderę zakłóciło tutejszy delikatny ekosystem. Wcześniej na wyspie nie żyły żadne ssaki lądowe (szczury, myszy, koty, psy, króliki, itp.). Ponad pięćset kilometrów dzielących Maderę od afrykańskiego wybrzeża stanowiło dla nich zbyt dużą barierę do pokonania. Te, które dziś można spotkać na wyspie, pojawiły się tu wraz z człowiekiem, przywiezione celowo lub nieświadomie przetransportowane statkami.
Brak drapieżników lądowych sprzyjał ptakom. Królem Madery przez tysiące lat był gołąb maderski, który żerując na nasionach drzew laurowych, przenosił je przyczyniając się do rozrastania się leśnego areału. Panowanie ptaka zakończyło się wraz z pojawieniem się Portugalczyków – w latach 80. ubiegłego wieku gatunek stał już na granicy wyginięcia. Dopiero wprowadzony w 1986 roku zakaz polowań, pozwolił populacji się odrodzić się – dziś szacowana jest ona na 10-14 tys. osobników.
Gołąb maderski jest gatunkiem endemicznym, co oznacza, że nie występuje w żadnym innym miejscu na świecie.
Mimo objęcia ochroną, nie jest jednak w pełni bezpieczny. Wielu mieszkańców traktuje te ptaki jako szkodniki. Chętnie bowiem korzystają one pól uprawnych, żywiąc się plonami, i powodując w ten sposób straty rolników. Ci więc zwracają się do władz o kontrolowany odstrzał – i często z pozytywnym skutkiem – lub sami nielegalnie zabijają ptaki. Na sąsiedniej wyspie, Porto Santo, gatunek został całkowicie wytępiony.
I choć gołębie na Maderze nie są obecnie uważane za gatunek zagrożony, ich przyszłość nie jest pewna. Ekolodzy zwracają uwagę na fakt, że choć wyspiarska populacja jest dość stabilna, nie jest specjalnie liczna. W jednej tylko maderskiej miejscowości, Ribeira da Brava, żyje dziś więcej ludzi niż wszystkich gołębi tego gatunku na całym świecie.
