W Słowenii wciąż możemy natknąć się na jugosłowiański skansen. Wsiadając do pociągu
Dla wielu Polaków Słowenia pozostaje krajem bałkańskim. Chociaż wpływ Bałkanów na historię i rozwój kultury Słowenii jest niezaprzeczalny, w żadnym stopniu nie można go porównywać do wpływu kultury zachodnioeuropejskiej. Ziemie słoweńskie należały do Jugosławii zaledwie przez 73 lata. Od ponad 30 lat państwo jest niepodległe, a związki z innymi krajami jugosłowiańskimi zanikają.
Natomiast w stronę Europy Zachodniej Słowenia skierowała się szybko. Już w 2007 roku przyjęła wspólną europejską walutę. Ten zwrot był dla Słoweńców naturalny. W końcu ich ziemie należały do królestwa Franków, potem do Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, by później stać się częścią Imperium Habsburgów. W tej orbicie zachodnioeuropejskiej znaleźli się w 828 roku (1090 lat!). Nic więc dziwnego, że turyści przyjeżdżający do Słowenii muszą się postarać, żeby znaleźć bałkańskie dziedzictwo.
Naturalnie, bałkańska kuchnia jest popularna, ale w takim samym stopniu jak kuchnia austriacka i włoska. Jednak dla spragnionych Jugosławii istnieje lepsza opcja niż tylko burek z albańskiej piekani czy čevapčiči w bistro. Słoweńskie koleje.
Słoweńskie koleje są prawdziwym jugosłowiańskim skansenem, choć ich historia związana jest z Habsburgami.
Wszystkie międzynarodowe połączenia zostały zbudowane do I wojny światowej. Pierwszą linią na ziemiach słoweńskich była tzw. Kolej Południowa, łącząca Wiedeń z Triestem. Została wybudowana w XIX wieku i przyczyniła się do przemysłowego rozwoju słoweńskich miast. Kolejnym ważnym połączeniem była trasa Praga-Triest, która łączyła Europę Środkową z Morzem Adriatyckim. Słoweńska część przebiega przez Alpy i Kras. Fragment alpejski to tzw. Bohinjska proga, która została zaliczona przez CNN do 10 najpiękniejszych tras kolejowych w Europie. Wcześniej powstał jednak odcinek łączący Lublanę i Zagrzeb na trasie Wiedeń-Triest przez stację przesiadkową w Zidani most.
W czasach jugosłowiańskich koleje zostały włączone w jugosłowiański system. Po II wojnie światowej zelektryfikowano najważniejsze odcinki. Do symbolicznej zmiany doszło na dawnej relacji z Triestu do Wiednia. Bezpośredni pociąg zaczął kursować na trasie do Zagrzebia, podróżni jadący w stronę Mariboru i Austrii zostali zmuszeni do przesiadki w Zidani most.
Dobrze płatna praca na kolei była atrakcyjna dla wielu mieszkańców południowych republik. Po rozpadzie Jugosławii większość z nich została na swoich stanowiskach.
Niektórzy konduktorzy w dalszym ciągu mówią słabo po słoweńsku. Zupełnie jak w czasach Tity. Co więcej, prezentują iście „bałkański” styl w podejściu do egzekwowania przepisów.
Tymczasem słoweńskie podejście do przestrzegania regulaminów jest bardzo „austriackie”. Często w mało przyjemny sposób przekonują się o tym zresztą polscy turyści. Jednak koleje to oaza anarchizmu na tej biurokratycznej pustyni. Zwłaszcza, jeśli trafimy na konduktora „starej gwardii”.
Pamiętam, gdy podczas jazdy rowerem złapała mnie ulewa. Podjechałem na dworzec i czekałem na najbliższy pociąg. Konduktor najpierw skrzywił się na widok roweru, ponieważ skład był nieprzystosowany do transportu jednośladów. Jednak musiałem wyglądać tak żałośnie, że wpuścił mnie, nie sprzedając nawet biletu. Jego pochodzenie zdradził akcent. Jakże byłem wówczas wdzięczny losowi, że nie trafiłem na rodowitego Słoweńca, który pewnie trzymałby się przepisów.
Jednak po trzydziestu latach niepodległości, zmiany zaczynają dotykać także kolei. Z Lublany do Mariboru kursuje nawet bezpośredni pociąg InterCity.
Acz podróżujący składami regionalnymi w dalszym ciągu muszą się przesiadać w Zidani most, jeśli nie jadą na Zagrzeb. Po kilkudziesięciu latach ruszyło bezpośrednie połączenie z Triestu do Wiednia, jak za czasów Habsburgów. Na niektóre trasy (m.in. Bohinjska proga) wyjeżdża pociąg muzealny: stare wagony ciągnięte przez parowóz. Konduktor paraduje w mundurze z czasów Austro-Węgier. I tylko w przydworcowym barze na ścianie wciąż wisi portret marszałka Tito, którego nikt nie ma zamiaru zamienić na Franciszka Józefa.
Napisz do autora:d.buraczewski@travelmagazine.pl
