Jak ćwiczyć uważność? Wyłapując kadry z otaczającej nas rzeczywistości. Wystarczy aparat, ołówek i kartka papieru. Lub świadome spojrzenie
Świat nam zadziwiająco często umyka. Zajęci codziennymi sprawami, przestajemy zwracać uwagę na to, co wokół. Być może dlatego tak lubimy podróże – zmiana otoczenia często wymusza wzmożenie uwagi. Znów patrzymy wtedy na świat z zaciekawieniem. Czasem nawet z zachwytem.
W rzeczywistości jednak przecież nie trzeba do tego wyjeżdżać. Bywa, że nie trzeba nawet opuszczać własnego domu lub mieszkania. Wystarczy po prostu patrzeć. A jeszcze lepiej wziąć aparat lub ołówek i notes i wybrać się na poszukiwanie scen, które nas zainteresują. Nic tak nie służy pobudzaniu kreatywności. I uczynieniu z życia ciągu fascynujących zdarzeń.
1/52 – Dom
Mróz odpuścił, słońce zniknęło, nad głowami przysiadł ciężki ciepły niż, pełen chmur i wilgoci. Poszedłem się przejść dobrze mi już znaną trasą, nadwiślańskim wałem przeciwpowodziowym, prowadzącym aż do północnej granicy Warszawy. Minąłem rozległe pole, zarośnięte uschniętymi po lecie nawłociami. Na jego końcu, kilkaset metrów od ścieżki, stał dom. Widywałem go już wielokrotnie, ale nigdy nie przykuł mojej uwagi. Tym razem jednak, wiedziony impulsem, skręciłem w prawo w jakąś błotnistą ścieżkę. Poprowadziła mnie szerokim łukiem w kierunku zabudowań. Zatoczyłem pętlę i doszedłem do zabudowań od drugiej strony.
Dopiero wtedy zorientowałem się, że dom, który często mijałem w ostatnich latach, jest pustą skorupą. Wrakiem, przejętym przez imprezowiczów i grafficiarzy, którzy pozostawili wokół swoje ślady. Równocześnie jednak wciąż pozostało trochę znaków świadczących o tym, że jeszcze nie tak dawno toczyło się tu zwykłe, codzienne życie.
Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, że w przeszłości, przechodząc koło tego domu, nigdy nie zorientowałem się, że jest opuszczony. Przesuwałem po nim z daleka wzrokiem, czasem nawet przez moment zastanawiałem się, kto w nim mieszka. Dopiero, gdy wziąłem ze sobą aparat, mój zmysł obserwacji się wyostrzył. Dopiero chęć znalezienia kadru, skłoniła mnie do zejścia z utartej ścieżki.

