Paryż przywrócił ponad stuletnia tradycję – uliczny bieg kelnerów
Fot. archiwum
Paryscy kelnerzy nie słyną z szybkiej obsługi gości. Oczekiwanie godzinami na to, jak podejdą do stolika, by zebrać zamówienie, wpisało się już we francuską tradycję. Paryżanie są zresztą do tego przyzwyczajeni i przyjmują zazwyczaj ten fakt ze zrezygnowaniem. Narzekają turyści z innych krajów.
Okazuje się jednak, że ta powolność jest wystudiowaną pozą. Paryscy kelnerzy potrafią być bowiem dużo szybsi, niż się wydaje.
W minioną niedzielę ponad dwustu pracowników obsługi kawiarnianych sal wzięło udział w wyścigu Course des Cafés. Dzierżąc w dłoniach okrągłe tace z rogalikiem, filiżanką kawy i szklanką wody przemknęli dwa kilometry ulicami historycznej dzielnicy Marais. Liczyło się nie tylko najszybsze pokonanie trasy, ale też umiejętność nie rozlania po drodze napojów.
W rzeczywistości ten bieg jest bardziej szybkim marszem. Podbieganie jest bowiem zabronione – wszak w kawiarniach nikt z obsługi przecież nie biega. Wszyscy zawodnicy – podobnie jak w pracy – ubrani są w tradycyjne fartuchy i białe koszule. Udział w zabawie mogli zgłosić wszyscy pracujący kelnerzy. Zarówno ci z wieloletnim doświadczeniem, jak i stażyści czy praktykanci obsługujący gości w niepełnym wymiarze godzin.
Bieg kelnerów nie jest jednak nowym wydarzeniem.
Pierwsze wyścigi odbyły się w 1914 roku i znane były jak „La course des garçons de café”.
Przez długie lata brali w nich udział wyłącznie mężczyźni. Kobiety bowiem zaczęły być dopuszczane na szerszą skalę do zawodu dopiero w latach 60. XX wieku. Początkowo trasa biegu była znacznie dłuższa. Zawodnicy pokonywali osiem kilometrów, niosąc tacę z trzema szklankami i butelką wina.
Zawody, które miały być sposobem na uhonorowanie paryskich kelnerów, cieszyły się tak dużym zainteresowaniem publiczności, że zaczęto je organizować także w innych miastach Francji – Marsylii, Trouville, Limoges. A później nawet poza krajem.
„Wyścigi kelnerów od samego początku miały poprawić rozpoznawalność zawodu kelnera. Paryskie kawiarnie zyskały reputację i były znane na całym świecie z wysokiej jakości obsługi. Co ważniejsze, paryscy kelnerzy wnieśli przyczynili się do rozwoju turystyki, szczególnie w Paryżu, przyciągając miliony gości z całego świata. Paryż postanowił okazać swoje uznanie, organizując wydarzenie, które zapewniłoby kelnerom możliwość zademonstrowania publiczności zwinności, równowagi i umiejętności zawodowych… Stąd wyścig kelnerów – “la course des garçons de café”
pisali o genezie wyścigów organizatorzy.
Wieloletnia paryska tradycja załamała się w 2011 roku z powodu braku sponsorów. Od tego czasu zawodów nie organizowano, aż do tego roku. Tym razem (być może ze względu na zbliżające się Igrzyska Olimpijskie) ratusz oraz miejski zarząd wodociągów (Eue de Paris) wyłożyli 100 000 euro na organizację wydarzenia. Uczestnicy wystartowali na placu sprzed Hôtelu de Ville, skąd rozpocznie się także maraton olimpijski.
Nagrodą w tym roku jest nie tylko miano najszybszego kelnera i kelnerki w Paryżu, ale także medal honorowy, nocleg w luksusowym hotelu oraz bilety na ceremonię otwarcia tegorocznej Olimpiady.
Od pierwszych zawodów rozegranych ponad sto lat temu nie zmieniło się jedno: widok maszerujących kelnerów stanowi widok dość komiczny.
Zwycięzcą niedzielnego wyścigu kelnerów został Samy Lamrous z czasem 13 minut i 30 sekund. Pauline Van Wymeersch była najlepszą kelnerką, osiągając wynik 14 minut i 12 sekund.
Na zdjęciu: kelnerzy biorą udział w wyścigu 8 czerwca 1957 roku na Place de la Bastille w Paryżu.


