Lublin na wysokościach. Urban Highline Festival

Początek
przeczytasz w mniej niż 4 min.

Przez kilka lipcowych dni życie Lublina toczy się nie tylko na ziemi, ale i w powietrzu

Fot. Julia Zabrodzka

Co roku nad ulicami Lublina zawisają taśmy do slackline’u, dyscypliny sportowej, która narodziła się w Kalifornii pod koniec XX w. Dla highlinerów to wyjątkowa okazja, by przejść się nad miastem – sport ten uprawia się raczej w górach. Nic dziwnego, że Urban Highline Festival co roku przyciąga śmiałków z całego świata. Oni z kolei stanowią atrakcję dla mieszkańców Lublina i turystów.

O przecieraniu szlaków i najsłynniejszych taśmach rozmawiam z Wojciechem Sieńko, koordynatorem Urban Highline Festival w Lublinie.

Skąd wziął się pomysł na Urban Highline Festival?

Wojciech Sieńko: W 2008 roku odbył się pierwszy Festiwal Sztukmistrzów – wtedy jeszcze festiwal, dziś Carnaval Sztukmistrzów. Jest on po części inspirowany postacią Jaszy, tytułowego „Sztukmistrza z Lublina”, który chodził po linie – stalowej, cyrkowej linie. Był linoskoczkiem. Rafał Sadownik, pomysłodawca Sztukmistrzów i Urban Highline Festival, postanowił więc takiego linoskoczka do Lublina ściągnąć. Udało się i był to wielki sukces. Linoskoczka było widać z daleka, ludzie mogli patrzeć na niego z dołu. To było coś nowego. Szukając artysty w następnym roku, Rafał zdał sobie jednak sprawę, że takie pokazy są bardzo skomplikowane i drogie.

I wtedy pojawili się highlinerzy?

Rafał znalazł w internecie zdjęcia highlinerów, chodzących między niewysokimi górami. Trafił też na Polaka – Jana Gałka z Wrocławia. Zapytał go, czy zrobiłby coś takiego w mieście. To było ogromne wyzwanie, nikt nie wieszał takich taśm między budynkami. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że trzeba będzie wymyślić całkiem nową odmianę highliningu.

Louise z francuskiej grupy muzyczno-cyrkowej Houle Douce na słynnej taśmie Churchline

Nikt nigdy nie robił tego w mieście? Nawet pojedynczych przejść?

Nikt nie wpadł nawet na taki pomysł! Ale Janek się zgodził.

A co na to władze miasta?

Urząd Miasta szukał pomysłów na promocję Lublina, więc szybko się dogadaliśmy.

Ile taśm powiesiliście podczas Urban Highline Festival za pierwszym razem?

Dwie albo trzy. Jedną na drzewach w parku i jedną lub dwie nad ulicą Wieniawską, pomiędzy urzędami. A potem już poszło. Wpadliśmy na pomysł, że doskonałą promocją byłaby taśma między Wieżą Trynitarską a wieżą archikatedry. Udało nam się przekonać do tego władze kościelne. Tak powstała Churchline, chyba najbardziej znana taśma na świecie. Uczestnicy festiwalu ją uwielbiają, twierdzą, że tam przeżywa się coś magicznego. Lublin to jedyne miejsce na świecie, gdzie możesz przejść na taśmie przymocowanej do obiektów sakralnych.

Jaka jest różnica między chodzeniem nad miastem i w przyrodzie?

Ogromna. Niektórzy lubią chodzić wyłącznie między górskimi szczytami, bo potrzebują ciszy, spokoju, kontaktu z przyrodą. W mieście jest harmider, jesteśmy otoczeni ludźmi, ale mnie osobiście bardziej to odpowiada. Lubię, gdy dopingują mnie widzowie. Cieszę się, że mieszkańcy i turyści nas wspierają.

A czy z technicznego punktu widzenia miejski highline jest wyzwaniem?

W górach montaż taśm jest łatwiejszy. Oczywiście nie powinniśmy w żaden sposób uszkadzać szczytu, ale w mieście do odpowiedzialności za bezpieczeństwo i życie innych ludzi dochodzi odpowiedzialność za budynki, czasem nawet kilkusetletnie. Na szczęście w Lublinie wszyscy traktują nas jak swoich. Wiedzą, że jeśli przyjdziemy do ich domów, to nic nie zepsujemy.

Gdzie w tym roku będą rozwieszone taśmy? Czy planujecie jakieś nowości?

Nie stawiamy na nowości. Ludzie przyzwyczaili się do określonych miejsc i to właśnie te miejsca chcemy celebrować. Ja uwielbiam Trybunał, to budynek z historią. Inni przyjeżdżają też dla taśmy między Bramą Krakowską a ratuszem. No i oczywiście dla Churchline’u – bo to coś, czego nie ma nikt na świecie.

No właśnie, czy inne miasta poszły za przykładem Urban Highline Festival?

Oczywiście, wiele miast, tylko że tam jest to raczej pokaz albo element innego wydarzenia, jak w Oleśnicy. Dostajemy pytania, jak zorganizować taką imprezę – i z Polski, i z zagranicy. I na wszystkie odpowiadamy, nie jesteśmy zamknięci. Chcemy, żeby miejski highline uprawiano bezpiecznie. Ale w tej chwili UHF pozostaje jedynym tak dużym oficjalnym festiwalem. Jesteśmy rozpoznawalni na całym świecie. Nasza koleżanka poszła do parku w Australii, spotkała slacklinerów, zaczęła chodzić po taśmie razem z nimi. Powiedziała, że jest z Polski, oni na to: a, to u was jest UHF, w takiej miejscowości Lublin. Wyobraź sobie, słyszeli o tym na drugiej półkuli!


Urban Highline Festival odbywa się co roku pod koniec lipca, równocześnie z Carnavalem Sztukmistrzów, czyli festiwalem nowego cyrku. Highlinerów można oglądać na Rynku, wokół Trybunału Koronnego, w okolicach Wieży Trynitarskiej i ratusza, przy Bramie Krakowskiej, a także przy Lubelskim Centrum Konferencyjnym i Centrum Spotkania Kultur. To ostatnie miejsce pozwala obserwować chodzących po taśmach nie tylko z poziomu ulicy, ale także ze znajdującego się tuż pod taśmą tarasu restauracji w LCK i z tarasów CSK.

W tym roku festiwal odbywa się w dniach 28-31 lipca.

Julia Zabrodzka

Fotografka, która czasem pisze o miejscach i ludziach. Publikowała m.in. w "Polityce", "Piśmie", "Kukbuku", "Wysokich Obcasach" i "The Guardian". Finalistka Grand Press Photo, nagrody im. Krzysztofa Millera "Odwaga patrzenia" i "Leica Street Photo". Najbardziej lubi pracować w Polsce i krajach hiszpańskojęzycznych.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.