portugalia jaskółki

Dlaczego Portugalczycy kochają jaskółki

Początek

Jaskółka jest portugalskim symbolem domu i rodzinnych więzi

Fot. Mario Beducci / Unsplash

Nie zachwyciły mnie talerze w kształcie liści sałaty i miski-owoce. Miętosiłem je w dłoniach, nie mogąc się zdecydować, co z nimi począć. Wiedziałem jednak, że Portugalczycy je uwielbiają. W 1884 roku Bordallo Pinheiro, rysownik i malarz, zajął się produkcją ceramiki w Fábrica de Faianças w portugalskim miasteczku Caldas. Wpadł na pomysł, by naczyniom nadawać kształt ryb, owoców i warzyw. Powstają one do dziś, a przyfabryczny sklepik w Caldas, do którego trafiłem któregoś przedpołudnia, był zawalony ceramiką o wszystkich możliwych kolorach.

Talerz od Bordallo Pinheiro

Przechadzałem się pośród tych naczyń, próbując jakoś pogodzić się z tym, że te rustykalne wzory – choć tak kochane przez Portugalczyków – nie bardzo do mnie trafiają. Wyobrażałem sobie, jak kupuję te talerze i patery, przywożę do kraju i próbuję przekonać do nich moją partnerkę. Jak w zakłopotaniu przekładamy ceramiczne sałaty i czerwone ryby i staramy się wykombinować komu to teraz upchnąć. Ratując się w ostateczności piwnicą, która przyjmuje wszystkie porażki i momenty słabości, kryjąc litościwie ich zawstydzające efekty.

W końcu jednak trafiłem na jaskółki. Ceramiczne, sierpowate sylwetki ptaków lecących gdzieś przed siebie. Brałem je do rąk z przyjemnością. Były całkowicie bezużyteczne, nie miały żadnej funkcji, poza byciem figurką ptaka.

Jaskółki są duszą Portugalii. Ten fakt często umyka przyjezdnym, skupionym na omiataniu wzrokiem niebieskich kafelków azulejos lub stojącym w oniemieniu przed ścianą puszek z sardynkami w sklepie. Portugalia w rzeczywistością jest jednak jaskółką. Kształty tych ptaków pojawiają się na bielonych murach domów, połyskują metalem kołysząc się nad drzwiami, moszczą w pudełkach z pamiątkami i prezentami wręczanymi na ślubach czy parapetówkach. Andorinhas. Jaskółki. Dla Portugalczyków nie ma drugiego symbolu, który tak bardzo kojarzyłby się z domem i rodziną. Ale też poczuciem utraty.

Zapomnij o azulejos

Być może dlatego z przyjemnością gładziłem szkliwione kształty jaskółek w fabryczce w Caldas. Azulejos i sardynki pozostawały dla mnie zaledwie interesującym konceptem. Czymś ciekawym, ale teoretycznym. Nie wychowywałem się pośród niebiesko barwionych kafli i nie zajadałem się od dzieciństwa tłustymi rybami. Jaskółki jednak rozumiałem.

Patrzyłem na nie od najmłodszych lat z balkonu mieszkania na dziesiątym piętrze. Śmigały, wraz z podobnymi do nich jerzykami, pomiędzy blokami, mniej więcej na wysokości moich oczu. Niektóre lepiły z gliny gniazda – chropowate koszyczki podczepione w krawędziach framug okiennych. Zazdrościłem mieszkańcom tych domów, każdego roku licząc na to, że jakieś ptaki wybiorą i nasze mieszkanie na letnią siedzibę, a ich krzątaninę w gnieździe będę mógł oglądać za oknem zaraz po otworzeniu rano oczu. Nigdy tak się nie stało, zapewne dlatego, że mieliśmy kota, który wgapiał się w jaskółki z równym zainteresowaniem co ja, przylepiony całymi godzinami do szyby i odstraszając wszystkie możliwe ptaki.

Szukaj jaskółek

To były jaskółki oknówki (zgodnie z nazwą lubiące lokować gniazda właśnie w rogach okien), Portugalczycy hołubią jednak jaskółki dymówki. Mają one nieco dłuższe ogony i rdzawy nalot na piersi. W mieście, w którym dorastałem pojawiały się dużo rzadziej, przy odrobinie cierpliwości dało się jednak je wypatrzeć. Gdy mi się to udawało, traktowałem to jak zdobycie kilku punktów w grze komputerowej – były rzadsze, ich widok więc cenniejszy.

Wszystko odmieniało się, kiedy wybieraliśmy się na rodzinne wycieczki na wieś. Objuczeni lornetkami i plecakami z prowiantem, telepaliśmy się pociągami, z których nie dało się wysiąść bez zapachu metalu na skórze, by przez kolejne godziny przemierzać jakieś wiejskie drogi lub leśne dukty. Na wsiach to oknówki były rzadkością, a teren przejmowały dymówki. Nie bały się ludzi. Do ich gniazd w stodołach podchodziliśmy na kilka metrów. Dorosłe ptaki nie przerywały nawet na moment kursowania do niemilknących nigdy piskląt, które domagały się jedzenia, wystawiając główki poza krawędzie gniazd.

portugalia jaskółki

Czasem udawało nam się trafić na kolonie jaskółek brzegówek, drążących w piaszczystych, nadrzecznych klifach wąskie tunele, w których lokowały gniazda. To nie był częsty widok, a może po prostu zbyt rzadko bywaliśmy nad rzekami. Pamiętam, że te podziurkowane piaskowe ściany budziły we mnie równocześnie zachwyt, jak i niepokój. Ptaków było zawsze mnóstwo, ale nigdy nie mogłem się pozbyć obaw, że te rzeczne skarpy nagle rozsypią się i zsuną do wody, grzebiąc świeżo wyklute pisklęta.

Dlaczego Portugalia kocha jaskółki

O tym wszystkim myślałem w niewielkiej fabryce w Portugalii. Dzieliło mnie od domu dobre trzy tysiące kilometrów, ale czułem tu, że jaskółki mogą być tak samo ważne dla osoby żyjącej na skraju oceanu i pośród mazowieckich równin.

Jaskółki łączą się w pary na całe życie. Wspólnie wychowują pisklęta. Nigdy nie porzucają gniazda, dopóki nie opuszczą go wszystkie dzieci. I zawsze, niezależnie od sytuacji, wracają. Każdego roku pojawiają się znów w tym samym miejscu. Czy może być lepszy symbol domu i rodzinnego przywiązania? Ale też nostalgii?

Portugalczycy mają na to własne określenie. Saudade. Więź z domem lub ojczyzną („gniazdem”). Poczucie przynależności i połączenia. Mające jednak w sobie cień melancholii. To radość zabarwiona smutkiem. Niosące ukojenie wspomnienia, które zawsze obarczone są poczuciem straty – „to było kiedyś; było częścią życia, które już się skończyło”.

Portugalia, jaskółki i saudade

Gdy pytałem Portugalczyków, czym jest dla nich saudade, wili się próbując uciec od odpowiedzi. Saudade trudno przyszpilić słowami. Możesz je poczuć, gdy niespodziewanie natkniesz się na zapach, którego nie czułeś od lat i który w jednej chwili przenosi cię z powrotem do dzieciństwa. Lub gdy odwiedzasz dziadków, a oni podsuwają ci talerz z potrawą, którą przygotowują od kiedy tylko pamiętasz. Czasem wystarczy stanąć na brzegu Atlantyku i patrzeć na rozkołysane fale. Wtedy też możesz poczuć saudade.

Saudade jest jaskółką. Portugalczycy uważają te ptaki za symbol melancholii. Wręczają ich figurki jako prezenty, licząc na to, że zostawiając komuś wizerunek ptaka, pozostawiają też dobre wspomnienie. A ono stworzy połączenie i bliskość.

Tam gdzie dorastałem, jaskółki co roku przylatywały ostatnie. Pojawiały się, gdy wiosna była już rozpędzona i wszystkie inne ptaki dawno siedziały na gniazdach. Oknówki były ostatecznym potwierdzeniem, że mrok i chłód przeminęły. Widok jaskółek był czystą radością. Jednym z dowodów na stałość tego świata – zawsze można było na nie liczyć. Dopiero dużo później odkryłem, że być może widywałem z Portugalczykami te same ptaki. Gdy u nas robiło się chłodno, a jedzenia zaczynało brakować, jaskółki kierowały się na południe. W większość do Północnej Afryki, część jednak docierała jedynie do Hiszpanii i Portugalii.

Nigdy nie zostawialiśmy corocznego powrotu jaskółek bez komentarza. Trochę rywalizowaliśmy z bratem, kto dostrzeże je w sezonie pierwszy. Robimy to do dziś. Już nie rywalizujemy, ale nie ma roku, by nie padło między nami sakramentalne: „jaskółki już przyleciały”. Rozmawiamy o tym, gdzie je widzieliśmy i kiedy. Dziś zazwyczaj pierwsza jest siostra. Wyprowadziła się na wieś, więc dostrzega pojawienie się ptaków szybciej niż my w mieście. Te drobne ptaki w jakiś sposób nas spajają. Są naszym polskim saudade.

https://buycoffee.to/travelmagazine
Michał Głombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe