Doskonałe argentyńskie reportaże, biografia korespondentki wojennej i historia Vivian Maier
Leila Guerriero
Nitrogliceryna niepokoju
Wydawnictwo Dowody, 2023
Wydawnictwu Dowody należą się wyrazy uznania. Sukcesywnie wprowadza na rynek książki, których polski czytelnik w innym przypadku zapewne by nie miał okazji poznać. Jedną z nich jest „Nitrogliceryna niepokoju” argentyńskiej pisarki Leili Guerriero. Próbkę jej twórczości mogliśmy poznać już w wydanym wcześniej „Dziobaku literatury”, dziś jednak dostajemy do rąk bogatą antologię jej tekstów. I są to teksty świetne – o trudnej argentyńskiej historii, o tangu, o żonach słynnych pisarzy, ale też o samym procesie pisania i dziennikarstwie. Jest też rozdział, który powinien szczególnie zainteresować czytelników Travel Magazine. Mówi o perwersyjnym sposobie poznawania świata podczas turystycznych city tours.
Przygotowana przez Beatę Szady antologia pisarki w doskonały sposób prezentuje spektrum jej twórczości. Są tu przede wszystkim portrety, reportaże, ale też eseje czy dziennik.
Wszystkie łączy wyjątkowy sposób, w jaki Guerriero patrzy na świat. Zdaje się, że Argentynka nigdy nie utraciła wrodzonej ciekawości i z równą fascynacją obserwuje każdy przejaw życia w około. Ma fenomenalny instynkt do wyłuskiwania fascynujących tematów, rejestrowania kluczowych detali i odtwarzania historii.
Niezależnie od tego, czy pisze o tak trudnych sprawach, jak identyfikacja szczątków ofiar argentyńskiej dyktatury, czy o lżejszych – najsłynniejszej tancerce tanga bądź życiu żon znanych pisarzy, Borgesa i Onettiego – zawsze zachowuje niezwykłą precyzję języka. Guerriero odmierza każde zdanie i każde słowo, osiągając piorunujący efekt. Jej opowieści płyną gładko, są wielowarstwowe i toczą się na kilku poziomach.
Równocześnie jednak reporterka nigdy nie zapomina o tym, że przede wszystkim jest dziennikarką. Jej styl, choć oczywiście wykracza poza samą funkcję informacyjną, pozbawiony jest literackich ornamentów i nadmiaru. Mimo to, niczego mu nie brakuje. Teksty są stworzone niczym według alchemicznej formuły, którą dysponują jedynie ci, którzy oddali się temu zawodowi całym sercem.

Clarissa Ward
Na wszystkich frontach. Edukacja reporterki
Osnova, 2023
Jedna z najsłynniejszych korespondentek wojennych – od dłuższego czasu pracująca dla CNN – wydała biografię. To opowieść o świecie dziennikarstwa, które powoli już ginie, o nieustająco zmieniającym się świecie, okrucieństwie, strachu, ale też nadziei, odwadze i poświęceniu. A także o dziennikarskich dylematach związanych z tym, czy relacje korespondentów z krajów ogarniętych wojnami lub kataklizmami mają sens. Czy dążenie do prawdy usprawiedliwia wszystkie działania, o kosztach psychicznych jakie ponoszą dziennikarze, wątpliwościach, jakie towarzyszą ludziom mediów, gdy trzeba wybierać między pracą a życiem rodzinnym, powołaniem a macierzyństwem.
Wspomnienia Ward nie są z pewnością podsumowaniem kariery zawodowej. Dziennikarka ma dopiero 43 lata i nadal intensywnie pracuje, próbując pogodzić kolejne zadania z wychowaniem trójki dzieci.
Pracę dla mediów zaczęła dwie dekady temu, mając zaledwie dwadzieścia trzy lata. Przez ten czas zdążyła odwiedzić niemal wszystkie tereny zapalne na świecie, relacjonować ważniejsze konflikty i zdobyć sporo nagród oraz uznanie branży. Materiału do napisania biografii dziennikarce więc z pewnością nie brakowało. Co więcej, siłą rzeczy jej wspomnienia pomijają niektóre wątki i etapy w życiu, tak by dało się ująć całość w jednej książce. Zdaje się zresztą, że Ward nie traktuje jej jako typowego podsumowania swoich losów, lecz raczej jako opowieść o świecie, dziennikarstwie i mechanizmach kształtujących rzeczywistość. Nie stawia sobie zadania szczegółowego opowiedzenia o swoim życiu.
Mimo to, jej książka ma dość klasyczną linearną formę – od lat nastoletnich, przez pierwsze kroki w zawodzie, po kolejne etapy kariery i odwiedzane miejsca. Ten sposób narracji nadaje opowieści spójności. Równocześnie jednak chwilami sprawia wrażenie szkolnej rozprawki na zadany temat. Nie pomaga też styl autorki. Ward jest dziennikarką telewizyjną, nie pisarką, zdarza jej się grzęznąć w infantylnych podsumowaniach i dość spłyconych opowieściach. Najlepiej wychodzi jej relacjonowanie zdarzeń w stylu reporterskim. Gdy jednak odchodzi od malowania obrazów „z terenu”, starając się opisać swoje uczucia bądź podsumować wydarzenia, historia dostaje zadyszki.
Pomimo tego nie można tej książki uznać za nieudaną. Daje ona bowiem wyjątkową okazję spojrzenia na świat z punktu, który dla większości z nas jest niedostępny. Ward porusza przy tym też tematy ważkie i aktualne oraz zadaje pytania, na które powinniśmy znaleźć odpowiedzi, nie bacząc na niedostatki literackie „Na wszystkich frontach”.

Ann Marks
Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii
Znak Liternova, 2023
Historia Vivian Maier jest tak niezwykła, że nie dziwi, że doczekała się filmu dokumentalnego. A także wnikliwej biografii książkowej.
Maier niemal przez całe życie pracowała jako niania i opiekunka dzieci, a każdą wolną chwilę spędzała na robieniu zdjęć. Głównie była to tzw. fotografia uliczna, choć Amerykanka chętnie robiła też portrety, autoportrety i uwieczniała detale.
Nigdy nie została zawodową fotografką. Jej zdjęcia, których wykonała dziesiątki tysięcy (niektórych rolek nawet nie wywołując), trzymają jednak najwyższy poziom artystyczny i warsztatowy. Maier doszła do niego samodzielnie, pracując na własnych zasadach, bez zleceniodawcy. Podążała po prostu za instynktem i potrzebą uchwycenia na kliszy skrawków rzeczywistości.
Gigantyczne archiwum zdjęć Vivian tuż przed jej śmiercią zostało zlicytowane komorniczo (artystka przechowywała je w wynajmowanych magazynach, które przestała opłacać) i trafiło szczęśliwym zrządzeniem losu do Johna Maloofa, dwudziestosześciolatka, który poszukiwał materiałów do planowanej książki. Szybko zorientował się, jak wyjątkowe są to zdjęcia. Równie szybko okazało się, że o ich autorce nie wiadomo niemal niczego. Kolejne lata to upubliczniane wybranych fotografii, opracowywanie kolekcji oraz rosnąca sława nieżyjącej już twórczyni. Dziś niania uważana jest za jedną z ważniejszych fotografek ostatnich dekad.
Ann Marks wykonała gigantyczną pracę, próbując ustalić szczegóły życiorysu Maier.
Z imponującą dociekliwością odtwarza jej losy i twórcze inspiracje. Przygląda się też motywacjom kobiety oraz narastającym z wiekiem problemom natury psychicznej. I zadaje niezwykle ważne pytanie: czy to traumy z dzieciństwa sprawiły, że Vivian Maier stała się pełną determinacji artystką o wyjątkowej wrażliwości?
Nie dajcie się zwieść pierwszym rozdziałom tej książki. Uginają się one od dat i drobiazgowego rozpisywania rodzinnych konotacji Maier. Przebrnięcie przez ten zalew informacji wymaga nieco determinacji. Tę skrupulatność należy Ann Marks wybaczyć. Wszak pisała książkę o osobie, którą spowijała tajemnica. Odtwarzała jej historię z każdego detalu znalezionego w spisach powszechnych czy adresowych sprzed 60 czy 80 lat. Każdy trop mógł okazać się w tej sytuacji ważny.
Gdy przejdziemy już przez etap dzieciństwa Vivian, a wcześniej przez biografie jej rodziców i dziadków, czeka nas prawdziwa uczta – pięknie opisana droga życiowa osoby, która zmaga się z różnymi ograniczeniami, ale twardo prze do celu, rozwijając się twórczo i artystycznie. Ta opowieść oddaje całą złożoność osobowości Maier, rolę jej twórczości w historii fotografii, ale też determinację w poszukiwaniu sposobu na wyrażenie samej siebie.
Doskonałą decyzją wydawnictwa było użycie w książce kredowego papieru. Dzięki temu publikowane zdjęcia (część z nich po raz pierwszy ujrzała światło dzienne) wyglądają doskonale, nie gubiąc żadnej tonacji, nie tracąc szczegółów, ani nie rozmywając się. Książkę więc można traktować nie tylko jako biografię artystki, ale też pięknie wydany album fotograficzny.