Pojechałem do Turynu zobaczyć, jak przygotowuje się napój będący dumą Włoch

6 czerwca, 2020
przeczytasz w mniej niż 4 min.
Bicerin Turyn

Włoski specjał z kawy, czekolady i śmietanki prowadzi wprost do kulinarnego nieba

“Kolejność ma znaczenie – mówi Marite Costa. – Jeżeli ją zmienisz, wszystko się posypie.”

Nie jestem pewny, czy spoglądająca na mnie zza okrągłych okularów i spod równo przyciętej grzywki Marite wciąż mówi o nalewanym do szklanego kielicha kawowym specjale z Turynu, czy już o życiu. Kiwam jednak głową.

Przekraczając drzwi Cafe al Bicerin przy Piazza della Consolata 5 w Turynie, wpadłem do nory królika. Prowadzony od 1763 roku lokal wygląda, jak wyjęty z Alicji w krainie czarów. Półmrok, boazeria, okrągłe marmurowe stoliki, czarno-białe zdjęcia na ścianach, gabloty z litanią deserów. Szeleszczące papierem gazety na drewnianych relingach. Słowem – równie dobrze może być to początek XXI, jak i druga połowa XVIII wieku.

Przyszedłem tu zobaczyć, jak przygotowuje się bicerin, specjał będący dumą Turynu. Aksamitny napój z espresso, czekolady i spienionego mleka to rzecz tutejsza. Wymyślono ją w tym mieście i pierwszy raz podano właśnie w Cafe al Bicerin. Albo w Caffè Fiorio na dzisiejszej via Po. To spór, który zapewne nigdy nie doczeka się rozstrzygnięcia.

bicerin
Bicerin powstał w Turynie i pierwszy raz podano go prawdopodobnie w tej właśnie kawiarni

Pewne jest natomiast, że odpowiedź na pytanie “Turyn, a co mam tam jeść?” brzmi: pić! Bicerina.

Początkowo bicerin znany był jako bavareisa i podawało się go w trzech wersjach: pur e fi or, czyli kawa ze śmietanką; pur e barbakawa i gorąca czekolada, oraz un po’d tut – kawa, czekolada i śmietanka (lub tłuste mleko). Bogactwo zwyciężyło i z czasem najobfitszy drink odesłał pozostałe w niebyt. Po drodze zmienił imię. Od tulipanowych szklanych kieliszków, do których go nalewano, zaczęto go nazywać bicerinem („kieliszek” to po włosku bicchiere).

– Na spodzie naczynia musi być kawa – wyjaśnia właścicielka lokalu. – Używamy mieszanki wypalanej tu, na miejscu. Daje odpowiedni balans między krzepkością i miękkością.

Na nią nalewa się czekoladę, również produkowaną na miejscu, a całość wieńczy spienione mleko lub warstwa solidnie wstrząśniętej śmietanki. Proporcje oraz detale decydujące o tym, co dostajesz w kieliszku właścicielom Cafe Al Bicerin udaje się utrzymać w tajemnicy już od kilku pokoleń.

Bicerin i Turyn to niemal synonimy. Ten specjał jest kalorycznym pociskiem.

Nie dziwi więc, że cały Turyn lubi zacząć od niego dzień. Po co jeść śniadanie, skoro wystarczy wypić bicerina. W niektóre dni w Cafe Al Bicerin rozlewa się nawet 300 filiżanek tego specjału.

Połączenie gorzkiego ze słodkim ma w sobie coś kobiecego. Pewnego rodzaju miękkość, ale niepozbawioną konkretniejszej nuty. Niewykluczone, że bicerin zrodził się zresztą w umyśle kobiety. Ten lokal od początku zarządzany był przez panie, co w połowie XVIII wieku czyniło go ewenementem w całej Europie.

Za mariażem kawy, czekolady i śmietanki przepadali Aleksander Dumas i Fryderyk Nietzsche. Ten drugi wędrował w poszukiwaniu ulubionej kombinacji smaków przez całe miasto, zaglądając zarówno tutaj, jak i do Baratti i Milano oraz lokalu na Piazza Castello. Będąc w Turynie i popijając bicerina, napisał swoje trzy najważniejsze książki. Fryderyk był już jednak wtedy w szponach choroby, choć do dziś nie wiadomo, czy syfilisu, czy zespołu maniakalno-depresyjnego.

W mglistą zimową noc w 1889 roku ujrzał niedaleko kawiarni okładanego batem konia, co doprowadziło filozofa do psychicznej rozsypki. Policja odciągnęła zalanego łzami Niemca, gdy przepełniony litością próbował objąć zwierzę. Resztę życia Fryderyk Nietzsche spędził w zakładach psychiatrycznych, a ostatnie lata w domu siostry w Weimarze, nie mając już kontaktu ze światem.

Zastanawiam się czasem, czy tęsknił wtedy za smakiem bicerinu.

Michał Głombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe