Drzewo oliwne już w starożytności było symbolem pokoju. A przede wszystkim mądrości
Śródziemnomorska wiosna już się zaczęła na dobre. Słońce świeci mocno, ptaki śpiewają, a w powietrzu czuć zapach ciepłej gleby. Zrobiłem dwa głębsze wdechy, jakbym mógł nozdrzami pochłonąć promienie słoneczne. Wówczas przypomniałem sobie o jeszcze jednej sprawie i niechętnie wróciłem do winiarni.
– Masz oliwę? – zapytałem gospodarza przez próg.
Ten rozłożył ręce w bezradnym geście:
– Nie ma oliwy. Wszystko przepadło przez kwietniowy mróz.
Rzeczywiście, zeszły rok był ciężki dla producentów oliwy w Słowenii. Niespotykany nigdy wcześniej kwietniowy przymrozek zniszczył kwiaty czereśni, moreli, brzoskwiń i oliwek. Rolnicy liczyli straty.
Zawsze chciałem mieszkać w ciepłym kraju, gdzie zimy są krótkie i bezśnieżne. Najchętniej w klimacie śródziemnomorskim. A takie miejsca najlepiej rozpoznać po roślinności. W głowie stworzyłem nawet cztery strefy ciepła: winną, oliwkową, pomarańczową i bananową.
Winorośl bezdyskusyjnie kojarzy się z ciepłym klimatem. W rzeczywistości szlachetne odmiany mogą wytrzymać zimowe spadki temperatury do -15 st. C, a winorośl występuje też daleko na północ od Alp. Czechy, Niemcy czy Austria słyną przecież z dobrych win.
Niezawodnym sygnałem, że jesteśmy w strefie klimatu łagodnego są natomiast gaje oliwne. Drzewko oliwne jest endemicznym gatunkiem śródziemnomorskim. Ta wspaniała roślina potrafi dożyć nawet ponad tysiąca lat. Co prawda znosi krótkotrwałe spadki temperatury nawet do -10 st. C, ale utrzymujący się mróz przez dłuższy czas jest dla niej zabójczy.
Pomarańcze z kolei niemal w ogóle nie tolerują mrozu, dlatego ich uprawa jest możliwa w Europie jedynie w Grecji, Hiszpanii i południowych Włoszech. A bananowce to już odrębna historia – roślina potrzebuje w miarę stałej temperatury przez cały rok. W Europie to warunki nieosiągalne, ale na należących do Hiszpanii Wyspach Kanaryjskich uprawy bananów są już całkiem popularne.
W Słowenii osiągamy jedynie poziom oliwkowy. Słoweński region Primorje jest północną granicą uprawy drzew oliwnych. Najwięcej plantacji znajduje się na półwyspie Istria, ale coraz częściej oliwki sadzi się również na Wzgórzach Gorycjańskich (sł. Goriška brda) oraz w Dolinie Vipavy. Większość nasadzeń jest wciąż młoda, gdyż silny mróz w latach 20. ubiegłego wieku zniszczył niemal wszystkie okazy rosnące na tych terenach od XIX wieku. Rozgoryczeni rolnicy przestawili się na uprawę czereśni, brzoskwiń i moreli.
Obecnie drzewka oliwne wracają do łask. Służą im zmiany klimatu oraz wysokie ceny oliwy. Dobrej, domowej oliwy jest mało, a popyt ogromny.
Ponieważ Słowenia jest obszarem, gdzie drzewka oliwne nie mają najlepszych warunków do przetrwania, roślina wkłada więcej wysiłku w czasie wegetacji. Dzięki temu powstają tu najlepsze oliwy na świecie, co potwierdzają międzynarodowe konkursy. Czasem jednak chłodna wiosna niweczy cały rocznik. I tak właśnie stało się w ubiegłym sezonie.
Jednak nawet bez owoców na gałęziach drzewka te mają niezaprzeczalny urok. I z tego powodu posadziłem jedną sadzonkę w ogrodzie. Sama gałązka oliwna od czasów starożytności była symbolem pokoju, pojednania i nadziei. Oraz mądrości, bo tak się składa, że pokój utożsamiany jest z rozwagą, wojna natomiast z głupotą i barbarzyństwem. Być może nadszedł właśnie czas, żeby posadzić kolejną sadzonkę.
Oprócz owoców drzewko oliwne oferuje, niestety niedocenianą, herbatę z liści. Pierwszy kontakt mieliśmy z nią w Turcji, ale i Grecja także o niej wie.
O słoweńskich herbatach piszę też tu: https://www.travelmagazine.pl/listy-ze-slowenii-16-jestem-fajfoklokiem/
Po pierwszych eksperymentach pozostaję konserwatystą i piję jedynie czarną 😀