kadyks co zobaczyć

Poznaj miejsce, w którym wreszcie można nic nie robić

Początek

Do Kadyksu przyjeżdża się po to, by po prostu tu pobyć

Fot.: Julia Zabrodzka

Łagodny klimat, słońce, ocean i niezliczona ilość wiekowych barów – od lat Kadyks wydaje mi się idealnym miejscem do życia. Póki co zadowalam się spędzeniem tu choć kilku dni urlopu.

– Gdzie zjem obiad? A gdzie kolację? – jeśli te pytania towarzyszą mi od rana, uznaję wyjazd za udany. Nie dlatego, że jestem wyjątkowo wybredna lub szczególnie przywiązana do wyrafinowanej kuchni. Ani nie dlatego, że lubię mieć wszystko zaplanowane. Prawdę mówiąc, zazwyczaj nie lubię. Ale wybieranie spośród niezliczonych możliwości kulinarnych oznacza, że z pewnością jestem w Hiszpanii oraz, że nic ważniejszego nie zaprząta mi głowy.

Na mojej kulinarnej mapie Hiszpanii Kadyks zajmuje szczególne miejsce. W tym mieście śniadania, obiady i kolacje stają się rytuałem. Dodatkowo jest to rytuał, na który raczej nie mogłabym pozwolić sobie we Francji, Niemczech czy krajach skandynawskich, a być może nawet w Katalonii czy Kraju Basków. Tu mogę.

Od rana do wieczora

Dość późno odkryłam andaluzyjski zwyczaj wybierania się na śniadanie na miasto, jednak dziś konsekwentnie go celebruję. W Sewilli zawsze chodzę do tego samego baru, w którym barman po pierwszej wizycie zapamiętuje imiona niemal wszystkich klientów. W Kadyksie baru śniadaniowego wciąż szukam, ale menu i tak zawsze jest takie samo – szklanka soku pomarańczowego, kawa z mlekiem i pół grzanki z oliwą, pomidorową pulpą i kawałkiem sera. A raz na kilka dni churros z gęstą czekoladą.

Na obiad i kolację chodzę na tapas – hiszpański wynalazek pozwalający na spróbowanie rozmaitych rzeczy. W Kadyksie nieduża (chociaż czasem całkiem konkretna i sycąca) porcja kosztuje w granicach 2-3 euro – np. w smażalni Flores – albo 3-5 euro, jeśli zdecydujemy się na bardziej wyszukany lokal, który tylko jakimś niezrozumiałym zrządzeniem losu nie znalazł się w przewodniku Michelina – jak restauracja Faro. We Flores tapas można zjeść tylko przy barze. Choć kłębi się przy nim mnóstwo ludzi, znalezienie wolnej przestrzeni i tak jest łatwiejsze, niż zdobycie stolika, szczególnie w weekend. To wymaga dopisania się do długiej listy oczekujących. Ostatecznie nie tylko ja w Kadyksie doceniam przyjemność, jaka płynie z jedzenia na mieście.

Kadyks. Co zobaczyć

Jest taki rysunek satyryczny w New Yorkerze, autorstwa Sarah Kempy, na którym dwie osoby stoją przed obrazem w muzeum. Jedna z nich mówi: „Nie ma to jak przejechać setki mil, żeby zanurzyć się w świecie sztuki, tylko i wyłącznie w celu zabicia czasu między posiłkami”.

Jak w Kadyksie zabijać czas między posiłkami? Nie ma tu szczególnie znanych galerii sztuki, słynnych muzeów ani obiektów, które koniecznie trzeba zobaczyć. Owszem, jest stara katedra z pięknie przystrojonymi relikwiami oraz nowa katedra – jej bryłę widać z wielu punktów miasta, m.in. z nadmorskiego deptaku kojarzącego się z Hawaną. Kilka kościołów, do których można zajrzeć stanowi atrakcję raczej dla wytrwałych wielbicieli sztuki sakralnej i baroku (należę do tej grupy!). Jest Torre Tavira, jedna z licznych kupieckich wież, z których znany był niegdyś Kadyks. Z jej szczytu można zobaczyć panoramę miasta na żywo, a piętro niżej w odbiciu camery obscury. Jest Muzeum Kadyksu, łączące ciekawe zbiory archeologiczne z ładną kolekcją sztuki, są wykopaliska fenickie i rzymskie.

Ale wszystko to są miejsca, które choć warto zobaczyć, niekoniecznie trzeba. Nie ma chyba turystów, którzy przyjeżdżają do Kadyksu dla jednej z tych atrakcji – tak jak zdarza się, że ludzie odwiedzają Madryt dla Prado albo Paryż dla Wieży Eiffle’a. Do Kadyksu przyjeżdża się, żeby tu po prostu pobyć.

Gdzie iść bez celu

Moim jedynym punktem obowiązkowym w Kadyksie jest plaża La Caleta. Ostatnio zaczęły królować na niej psy. Kąpią się niezależnie od pogody, gonią fale, przynoszą patyki i cieszą towarzystwem innych czworonogów. To nowość. Psy zostały oficjalnie wpuszczone na kadyskie plaże publiczne dopiero w maju 2023 r. Mogą na nich przebywać wyłącznie poza sezonem, który zaczyna się tu przed Wielkanocą w Niedzielę Palmową. Do tego czasu mogą jednak cieszyć się piaskiem i wodą, a wszystkie nieczystości zabierane są przez fale podczas przypływu.

kadyks hiszpania

Ja najbardziej lubię plażę w czasie odpływu. Mogę wówczas przechadzać się po tutejszych skałkach, okrążyć cypel, gdzie znajduje się zamknięta dla zwiedzających twierdza oraz włóczyć się pomiędzy łódkami rybackimi zarytymi w miękkim piasku.

Tuż przy plaży znajduje się (a jakże!) klimatyczny bar ze stolikami z widokiem na zatokę i ocean. Jednak jej najbardziej charakterystycznym elementem jest bielutki pawilon kąpieliskowy zbudowany w latach 20. XX wieku. Dziś zajmują go instytucje państwowe, ale dla mnie pozostaje symbolem wakacji. Latem lokalni oraz przyjezdni plażowicze szukają pod nim cienia, a zimą opierają się o jego filary wystawiając twarze do słońca. Naładowana spokojem, który tchnie z tego miejsca, mogę znów zacząć myśleć o jedzeniu. I rozpocząć rozważania, gdzie tym razem wybrać się na tapas.

Julia Zabrodzka

Julia Zabrodzka

Fotografka, która czasem pisze o miejscach i ludziach. Publikowała m.in. w "Polityce", "Piśmie", "Kukbuku", "Wysokich Obcasach" i "The Guardian". Finalistka Grand Press Photo, nagrody im. Krzysztofa Millera "Odwaga patrzenia" i "Leica Street Photo". Najbardziej lubi pracować w Polsce i krajach hiszpańskojęzycznych.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe