Nasz fotograf odwiedził pustelnika żyjącego w odległej dolinie Libanu
Syn zamożnego właściciela fabryki lodów w kolumbijskim Medellin zamiast przejąć po ojcu biznes wybrał samotnicze życie w dolinie Kadisza w Libanie. Od dwudziestu lat zamieszkuje skromną celę w górach.
Wypływająca z małej jaskini rzeka przez tysiące lat wyżłobiła imponujący kanion o długości około 35 km, ze skalnymi ścianami sięgającymi nawet 1000 m n.p.m.Już w okresie paleolitu dolina służyła jako schronienie i miejsce pochówków. Archeolodzy znaleźli tu również ślady osadnictwa z czasów rzymskich.Od VII wieku w dolinie chronili się prześladowani za wiarę Maronici, którzy do dziś pozostają największą grupą chrześcijańską w Libanie. Milion wyznawców Kościoła maronickiego stanowi obecnie ponad 1/5 populacji kraju. Ich klasztory i pustelnie przetrwały zawieruchy historii. Jednym z nich jest słynny klasztor Qozhaya poświęcony św. Antoniemu, w którym uruchomiono pierwszą na Bliskim Wschodzie prasę drukarską. Cała dolina, wraz z Lasem Bożych Cedrów, trafiła w 1998 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wraz z rosnącą w Libanie popularnością wędrówek górskich, Dolina Kadisza stała się turystycznym centrum trekkingu. Większość osób trafia do kilku najbardziej znanych klasztorów, ci wtajemniczeni, gotowi podjąć większy wysiłek, wędrują jednak do mniej popularnych pustelni.
Jedną z dawnych kaplic zamieszkał 20 lat temu ojciec Dario Escobar z Kolumbii – jak sam zapewnia, nie z tych Escobarów. Przez ten czas – chcąc nie chcąc – stał się żywą atrakcją turystyczną.
Trzeba mieć nieco szczęścia, by trafić do ojca Dario w chwili, gdy nie poświęca się modlitwie, czyli głównemu codziennemu zajęciu.
Reszta zależy od jego nastroju. 86-letni pustelnik bywa zmęczony popularnością i czasem woli skryć się przed gośćmi. Szczególnie, że w sezonie bywa tu tłoczno. Od ponad 10 lat w pobliżu jego pustelni przebiega jeden z etapów liczącego 470 km Libańskiego Szlaku Górskiego. Gdy jednak już zdecyduje się z kimś porozmawiać, zawsze jest uśmiechnięty i skory do żartów, również tych mocno nieortodoksyjnych.
Dario Escobar pierwszy raz usłyszał o Świętej Dolinie od libańskiego księdza w USA po tym, jak przystąpił do kościoła maronickiego. Po przybyciu do Libanu, czekał 10 lat na błogosławieństwo przełożonych z klasztoru Qozhaya. Wreszcie w 2000 roku zamieszkał w skalnej celi obok XVIII-wiecznej kaplicy położonej poniżej wsi Hawqa w regionie Zagharta.Ojca Dario zastałem, gdy jedną nogą był już w kaplicy. Szczęśliwie jednocześnie ze mną pojawiła się libańska rodzina. Część z należących do niej osób była tu już drugi raz – tym razem, po dziesięciu latach, przyszli prosić o błogosławieństwo dla dziecka. Pustelnik zawrócił więc i od jednej z kobiet przyjął kartkę z intencjami.
Większość odwiedzających pojawia się tu, by poprosić ojca Dario o modlitwę. Inni chcą zapalić świeczkę i chwilę pokontemplować, a niektórzy przychodzą z czystej ciekawości.
Ojciec Dario mówi, że znalazł w dolinie raj na ziemi. Żyje – jak na pustelnika przystało – bardzo skromnie. Większość dnia spędza na modlitwie, zostawiając kilka godzin na uprawę ogrodu warzywnego i naukę oraz kilka na sen. Często powtarza, że jest samowystarczalny, chociaż w rzeczywistości przyjmuje też pomoc od mieszkańców wioski.Mimo sędziwego wieku, chce pozostać w swoim azylu jak najdłużej. Gdy już zabraknie mu sił, najprawdopodobniej trafi pod opiekę mnichów z klasztoru Qozhaya, tak jak wcześniej inny pustelnik z okolicy.
Związany z mediami internetowymi, najpierw WP, aktualnie Wprost.pl. Z zamiłowania podróżnik, fotograf, droniarz. Miłośnik wypraw rowerowych z sakwami, opuszczonych miejsc, zamków, kolejek wąskotorowych i szeroko rozumianych nietypowych atrakcji poza głównymi szlakami. Prywatnie posiadacz Karty Dużej Rodziny.