Czy w RPA jest sens jechać do luksusowego kompleksu wypoczynkowego?
„10 tysięcy km na południe” to cykl felietonów Maćka Koseli (HelloAfryka.pl) pisanych z Kapsztadu. Raz w miesiącu zabierze Was do Południowej Afryki, pokazując ją z perspektywy mieszkańca tego kraju.
fot. Maciek Kosela
Dziś będzie o tym, jak „dotknąć” Afryki, jeśli nie mamy 2-3 tygodni urlopu, a mimo wszystko chcielibyśmy poczuć klimat i mieć fajne wspomnienia z wyjazdu do RPA. Czy taki kompromis jest możliwy?
Otóż jest! Nie jestem fanem komercyjnych miejsc wypoczynku, ale czasem po prostu trzeba powiedzieć sobie: tym razem idziemy na kompromis! Na szczęście to nie będzie byle jaki kompromis. Jeśli chcecie pojechać na safari, spróbować lokalnych potraw, opalać się na plaży z dala od oceanu, zagrać w golfa oraz spędzić kilka nocy w pałacu znanym z hollywoodzkich produkcji, to jest takie miejsce. Nazywa się Sun City. Wystarczy po wylądowaniu na OR Tambo w Johannesburgu, wynająć auto i jakąś godzinę później (w zależności od korków) znajdziecie się w kompleksie wypoczynkowym, którego zapewne nie chcielibyście odwiedzać częściej, ale raz w życiu – czemu nie!
Tego typu przybytki wymagają odpowiedniego podejścia.
Trzeba pogodzić się z tym, że są pewnego rodzaju teatrem. Wycinkiem rzeczywistości w pigułce. To nie znaczy jednak, że nie mogą zapewnić sporej liczby atrakcji. I, jak samowystarczalne kompleksy, pozwalają – szczególnie rodzinom – naprawdę wypocząć.

A więc, skoro już tu jesteśmy, idźmy na całość. Jeśli nocleg, to koniecznie w pałacu! Można się zastanawiać nad gustem twórców The Palace, ale powiem szczerze, że jeśli pozbędziecie uprzedzeń i po prostu poczujecie klimat w stylu Las Vegas, to będziecie całkiem zadowoleni. Zaskoczą was doskonałe posiłki, niezliczone ilości owoców oraz codzienna mimoza do śniadania.
Z wielu atrakcji Sun Sity, polecam safari o świcie lub o zmierzchu w Pilanesberg National Park.
Co prawda do najdzikszych zakątków Parku Krugera temu miejscu daleko, ale i tak nie będziecie narzekać. Żyją tu stada słoni, żyrafy, antylopy, bawoły, nosorożce czy hipopotamy. Jest spora szansa, że napotkacie też lamparty, lwy i hieny. Możliwość usłyszenia ryku starego samca lwa panującego na swoim terytorium jest bezcenna. Jeśli będziecie mieli szczęście, to zobaczycie go w pełnej krasie z bliska, a gdy zaryczy, poczujecie jak całe wasze ciało wibruje. Nie da się tego zapomnieć do końca życia.

Dla wszystkich zmęczonych porannym wstawaniem ukojeniem będzie piękna plaża ze sztuczną falą i zjeżdżalniami. Do tego baseny i mini golf.
Sun City przyciąga co roku tysiące turystów, jest też miejscem wielu eventów, głównie ze względu na egzotykę oraz bliskość Johannesburga. Jest tu też pole golfowe oraz kasyno. Ale to nie one przyciągają największe tłumy.
Otóż kompleks znany jest z sali koncertowej. I jak wiele miejsc z kasynem chlubi się tym, że zaprasza światową elitę gwiazd.
Co prawda wiele z nich ma już najlepsze lata za sobą i zapewne dorabia sobie w ten sposób do emerytury, wciąż jednak jest to wysoka półka. Na scenie w Sun City pojawiali się między innymi: The Beach Boys, Duran Duran, Cher, Frank Sinatra, Shirley Bassey, Olivia Newton-John, Dolly Parton, Paul Anka, Status Quo, Rod Steward, Elton John czy Boney M. Cokolwiek by nie mówić, zapewniam, że nikt tych koncertów nie traktuje ulgowo. Dodatkową zaletą jest niewielka jednak sala, zapewniająca publiczności bliższy kontakt z artystą.
Jeśli więc planujecie wypad do Sun City, to najpierw sprawdźcie, jak wyglądają plany koncertów i dostosujcie daty wyjazdu do trasy ulubionego zespołu. Ja widziałem the Beach Boys oraz Duran Duran i szczerze polecam!


