W 2025 roku Europejską Stolicą Kultury będzie Nowa Gorycja. To jeszcze jeden dobry powód, by wybrać się do Słowenii
Fot. Ernad Ihtijarević / Mediaspeed
“Listy ze Słowenii” to co dwutygodniowy cykl felietonów Damiana Buraczewskiego, dla którego Słowenia stała się drugą ojczyzną. Jak żyje się w Słowenii, jak nauczyć się słoweńskiego, co zobaczyć w Słowenii i jacy są tamtejsi mieszkańcy – cykl pozwala poznać kraj od środka i spojrzeć na niego okiem mieszkańca.
Tydzień w Estonii minął nadspodziewanie szybko. Po zimnym powitaniu, przez cały czas było słonecznie i w miarę ciepło. Gospodarze co prawda narzekali na nietypowo wysokie wrześniowe temperatury, jednak dla mnie okolice 20 stopni C. są sygnałem do sięgnięcia po grubsze ubrania. Dlatego też ucieszyłem się na powrót na południe. Na płycie lotniska w Wenecji znów poczułem śródziemnomorskie ciepło. Niestety, radość z lata trwała ledwie jeden dzień. Układ niżowy skutecznie schłodził powietrze i zabierając olbrzymie ilości wilgoci pomknął na północ zalewając Austrię, Czechy, Rumunię, Słowację i Polskę. Wiadomości z ojczyzny są tragiczne i od razu narzucają skojarzenie z rokiem 1997.
W Polsce walka z żywiołem trwa, tymczasem w Słowenii życie toczy się normalnym torem.
Szkoła, winobranie, ostatnie wypady nad morze w tym sezonie. Jedynie w Nowej Gorycji czuć dziwne napięcie połączone z trudno ukrywaną ekscytacją. Zapewne podobne emocje dominowały w estońskim Tartu w zeszłym roku. Tym co łączy estońskie Tartu i słoweńską Nową Gorycję, jest tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. W tym roku nosi go m.in. Tartu, a w przyszłym roku przypadnie on Nowej Gorycji.
Europejska Stolica Kultury to tytuł nadawany na rok przez Unię Europejską dwóm miastom z krajów członkowskich, a co trzy lata także krajom stowarzyszonym. Tytuł ma na celu propagowanie bogactwa i różnorodności kultur na naszym kontynencie. Jest także szansą dla miast i regionów na promocję oraz zaprezentowania ich wkładu kulturalnego i artystycznego w europejską kulturę i sztukę. Polskie miasta miały już dwukrotnie taką możliwość. W 2000 r. tytuł Europejskiej Stolicy Kultury otrzymał Kraków, a w 2016 r. Wrocław. Słowenia gościła wydarzenia tylko raz, w 2012 r. tytuł nosił Maribor.
Tym razem miano Europejskiej Stolicy Kultury będzie miało jeszcze szerszy wymiar.
Nowa Gorycja wygrała krajowe eliminacje i zaprosiła do udziału włoską Gorycję. Hasłem wydarzenia jest Go! Borderless. Realizacja programu ESK ma przyczynić się do dalszej integracji ośrodków miejskich po obu stronach granicy.
Centralnym punktem będzie Plac Europy (sł. Trg Evrope). Jest to skwer przed dworcem kolejowym w Nowej Gorycji, który w połowie znajduje się we Włoszech, a w połowie w Słowenii. Zarówno dworzec, jak i plac dobitnie pokazują, jak wyrysowana po II wojnie światowej między Włochami i Jugosławią, rozerwała tkankę miejską. Główne wejście dworca kolejowego zwrócone jest w stronę Włoch, choć przez ponad pół wieku na podróżnych czekało tam jedynie ogrodzenie graniczne. Dopiero upadek „żelaznej kurtyny” zbliżył do siebie oba miasta. Rozpoczęła się współpraca i integracja.
Obecnie, oprócz wydarzeń kulturalnych, najwięcej pracy wkłada się w ujednolicenie transportu zbiorowego. Sukcesem projektu ESK jest przywrócenie połączenia kolejowego między miastami. Kolejnym projektem jest ujednolicenie systemu rowerów miejskich i transportu autobusowego. Jednak najwięcej pozostaje do zrobienia w świadomości ludzi, dla których granica wyznaczała większą część życia. W tym względzie pomogło przystąpienie Słowenii do strefy Schengen, jednak pandemia COVID-19 i kryzys migracyjny znów brutalnie przypomniały o podziale miast.
Dlatego pomysł, aby wykorzystać kulturę do integracji mieszkańców może wydawać się trafny.
Organizacja takiego transgranicznego wydarzenia jest olbrzymim wyzwaniem, lecz gra wydaje się warta ryzyka. Po obu stronach granicy poparcie dla projektu jest wysokie, a mobilizacja powszechna. Wciąż jest masa rzeczy do zrobienia, a terminy gonią. Czy wszystko się uda? To się okaże. Na pewno jednak przyznanie Nowej Gorycji miano stolicy kultury to kolejny dobry pomysł, żeby wybrać się do Słowenii. No i Włoch, oczywiście.
Los chciał, że również mnie trafiła się okazja uczestniczenia w organizacji projektu GO! 2025. Niestety, praca nad tym projektem to nie tylko zaszczyt, ale też ogromna odpowiedzialność i mnóstwo czasu. Oznacza to, że, póki co, będę musiał zrezygnować z pisania Listów ze Słowenii. Mam nadzieję, że teksty z ostatnich lat przybliżyły Wam ten piękny kraj na słonecznej stronie Alp, który różnorodnością i wielobarwnością zadaje kłam przymiotnikowi, którym najczęściej jest określany: mały. Odkrywanie Słowenii wykracza daleko poza jezioro Bled czy plaże Adriatyku. Dla nas, Polaków, oznacza także szukanie różnic i podobieństw. Jesteśmy w końcu z jednego pnia, wystarczy pobyć tu trochę dłużej, żeby sobie to uświadomić. Dlatego mam nadzieję, że postanowicie odkrywać słoneczną stronę Alp!
Napisz do autora: d.buraczewski@travelmagazine.pl