„Ostatni wiking”: recenzja

18 października, 2025
przeczytasz w mniej niż 3 min.
Ostatni Wiking 3 1

Pełna humoru, chwilami absurdalna opowieść o poszukiwaniu tożsamości

Wesprzyj Nas Teraz

Czy „Ostatni wiking” jest komedią, czy jednak dramatem? Anders Thomas Jensen balansuje na granicy gatunków, z czasem coraz bardziej udziwniając swoje dzieło, ale choć nie brakuje tu wątków komediowych „Ostatniego wikinga” trudno traktować w kategoriach filmowego żartu. W rzeczywistości to dość ponury dramat rodzinny, kryjący się za etykietą absurdu.

„W tym właśnie rzecz: w próbie znalezienia równowagi pomiędzy naprawdę, naprawdę paskudnym i niepokojącym dramatem a zabawą i komedią. To coś, co stale badamy z aktorami. Jak daleko można się posunąć? Mamy zasadę, że jeśli musimy wybierać pomiędzy śmiechem a emocjami, zawsze wybieramy emocje” – wyjaśniał w jednym z wywiadów swój pomysł na ten film Jensen.

Ostatni wiking, recenzja

„Ostatni wiking” jest koncertowo zagraną historia dwóch braci – jednego przestępcy i drugiego z zaburzeniami osobowości. Po wyjściu z więzienia Anker (Nikolaj Lie Kaas) próbuje przekonać brata, Manfreda (Mads Mikkelsen), by ujawnił, gdzie zakopał pieniądze pochodzące z napadu. Okazuje się to wyzwaniem, gdyż Manfred myśli, że jest… Johnem Lennonem.

A to dopiero początek. Wkrótce na ekranie pojawia się grupa pacjentów szpitala psychiatrycznego, w której każdy uważa się za jednego z członków The Beatles. A także lekarz pragnący odmienić karierę, zmęczona życiem para (mąż po wypadku i żona, która jest przekonana, że jeden z braci chce z nią uciec) oraz ponury egzekutor, który domaga się od Ankera pieniędzy z napadu. A te, jak już wiemy, zakopał gdzieś Manfred, który sądzi, że jest Johnem Lennonem.

„Ostatni wiking”, recenzja. Reżyser się bawi

Jensen szarżuje, mnożąc kolejne, chwilami dość absurdalne wątki, ale jakimś cudem udaje mu się utrzymać je wszystkie w garści. Spora w tym zasługa głównych aktorów, którzy ciągną całą opowieść, ale też bardzo precyzyjnego, dobrze napisanego scenariusza. Sceny płyną gładko, zazębiając się bez żadnych zakłóceń, wszystko jest tu spójne i na miejscu.

Przede wszystkim widać jednak, że kręcąc film ekipa doskonale się bawiła. Ta radość udziela się też widzom. Ciągłe zwroty akcji i sprawne poprowadzenie opowieści – w założeniu dość przecież klasycznej, bazującej na zestawieniu dwóch osób o skrajnie innych charakterach, które muszą współpracować – sprawiają, że łatwo zaakceptować sceny, których w zasadzie mogłoby nie być. Cały wątek grupy pacjentów szpitala psychiatrycznego nie pełni w filmie żadnej roli, poza wprowadzeniem humoru. Tyle że „Ostatni wiking” jest już zabawny wcześniej. Jensen chwilami też zbyt mało wierzy w inteligencję widza, co widać szczególnie w scenach pokazujących dzieciństwo obu braci. Są one kluczowe dla całej opowieści, jednak ich dosłowność wyłamuje się trochę z umownego charakteru filmu.

Na te potknięcia łatwo jednak machnąć ręką. Jensen nie napina się, by stworzyć dzieło idealne. Bawi się kinem, powracając do tematu duńskiej rodziny (jak sam twierdzi, w jego kraju nic się nie dzieje, pozostaje więc skupić się na najbliższym otoczeniu). Proponuje nam wartką, całkiem inteligentną opowieść o braterskiej relacji, traumach kształtujących nasze życia oraz odnajdywaniu się pośród osób szukających własnej tożsamości. No i trochę o Johnie Lennonie.


Ostatni wiking / Den sidste viking, reż. Anders Thomas Jensen, w kinach od 17 października, film pokazywany był także w ramach Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Cieszymy Sie Ze Tu Jestes. Wesp
Travel Magazine

Travel Magazine

Travel Magazine to kreatywny i kulturalny magazyn o świecie. Podróżowanie jest jedną z form opowiadania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe