Kilka dni w Alentejo

17 maja, 2025
przeczytasz w mniej niż 5 min.
alentejo

Najbardziej tradycyjny region Portugalii jest najlepszym miernikiem przyszłości

Fot. Michał Głombiowski

Nigdy o tej porze roku nie było tu tak zimnego wiatru – stwierdził Ruben Obadia, który przez ostatnie kilka dni pokazywał mi portugalski region Alentejo. Płynęliśmy po jeziorze Alqueva, gigantycznym (250 km kw.), sztucznym akwenie tuż przy granicy z Hiszpanią. Rzeczywiście, gdy byłem tu w październiku ubiegłego roku, było znacznie cieplej.

Jakimś dziwnym zrządzeniem losu, mimo że tego nie planuję, trafiam do Alentejo regularnie.

Lubię tu wracać. Największy region Portugalii jest też najmniej zaludnionym. Zostało tu sporo niezabudowanej przestrzeni, a napór nowoczesności jest raczej symboliczny. Przyjazd tu jest więc podróżą w czasie, i to przynajmniej o kilka dekad wstecz. Ruben mówił mi zresztą, że Alentejo nazywane jest „Toskanią sprzed pięćdziesięciu lat”. Są tu równie spektakularne widoki, ale jeszcze bez tłumów, przytłaczających inwestycji i turystycznej tandety.

Alentejo jest więc rodzajem „kapsuły czasu”. Takie pojęcia jak „autentyczność”, „tradycja” i „slow life” da się tu odmieniać na wszelkie sposoby.

Ruben, odpowiedzialny za promocję regionu, powiedział mi z rozbrajającą szczerością, że Alentejo mści się dziś na pozostałych częściach Portugalii. Przed dekady to miejsce było wyśmiewane jako ojczyzna powolności, tradycji i ludzi nie aspirujących do wielkich wyzwań. I nagle okazało się, że nikt już się nie śmieje. Świat zorientował się, że świadome wyłączenie się z dyktatu pośpiechu i wydajności jest zaletą. Okazało się, że to Alentejo zawsze miało rację pozostając trochę poza całą dynamiką współczesności.

Jednak mimo starań przedstawicieli regionu, by te atuty zachować, mieszkańcy stają przed wyzwaniem, któremu trudno sprostać. Być może Alentejo pod wieloma względami jest światem z przeszłości, teraźniejszość wdziera się jednak w postaci coraz bardziej wariującej pogody.

Przez kilka dni spotkałem się z całkiem sporym gronem winiarzy, producentów oliwy, rolników i pasterzy. Wszyscy, niczym mantrę, powtarzali mniej więcej to samo: klimat zrobił się nieprzewidywalny, niestabilny, coraz bardziej zaskakujący. Każdy sezon jest dziś niewiadomą. Tegoroczna wiosna jest w Portugalii niezwykle chłodna i deszczowa. Nocami temperatura potrafi spaść do 3 st. C., mimo że jest połowa maja. Co wcale nie oznacza, że za moment nie zaczną się mordercze upały.

Dla ludzi żyjących z tego, co urodzi ziemia, pogoda jest wszystkim.

Wierzę im więc, gdy mówią o tym, że klimat się zmienia. Mają to dokładnie przemyślane i udokumentowane. Znają typowy rozkład temperatur i opadów w ciągu lat i potrafią zestawić te dane z tym, co dzieje się teraz. Są bliżej tych zmian niż większość z nas. I widzą, że to nie są chwilowe sezonowe wahnięcia. Jasne, każdy rok jest przecież trochę inny – jedne lata są cieplejsze i suchsze, inne deszczowe i chłodne. Tyle że to już nie o to chodzi.

Spędziłem godziny z tymi ludźmi i wszyscy, gdy pytałem ich o obecną sytuację, odpowiadali: „to szaleństwo”. Jestem przekonany, że w ich ocenie nie ma miejsca na politykę czy kwestie światopoglądowe. Wynika ona z codziennej, wnikliwej obserwacji tego, co się dzieje wokół. Ze szczegółów, których nie sposób nie dostrzec, jeżeli każdego dnia spędzasz kilkanaście godzin na polu czy plantacji. Masz namacalne świadectwa tego, że ponura przyszłość już się dzieje. Puka właśnie do twoich drzwi.

Jeżeli więc ktoś nadal uważa, że nie ma żadnych zmian, a świat biegnie swoim pradawnym cyklem, niech wyjdzie zza biurka i przyjedzie tu – w rolnicze rejony odległej Portugalii.

Odłoży telefon, zapomni o opiniach, prognozach i przewidywaniach i po prostu przejdzie się między oliwnymi drzewami, słuchając ludzi, którzy żyją pośród nich od pokoleń. Gdy mówią, że świat się zmienia, porównują go z obrazami ze swojej młodości, z młodości swoich rodziców, dziadków, a może nawet pradziadków. Jeżeli gdzieś wiedzą, jak wyglądało życie pięć, pięćdziesiąt, sto pięćdziesiąt i pięćset lat temu, to właśnie tutaj, w Alentejo.

Paradoksalne jest to, że ta postępująca katastrofa dzieje się w wyjątkowo pięknej scenerii. Pierwszego dnia, gdy ruszyliśmy z hotelu i po chwili wjechaliśmy pomiędzy dęby korkowe, rzędy winorośli i bielone domy z żółtymi framugami, zdałem sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie byłem tu wiosną. Nie miałem więc okazji zobaczyć tego świata w pełnym rozkwicie, zanim letnie słońce wypali roślinność czyniąc z niej mozaikę rdzawych plam.

W maju Alentejo jest dosłownie zalane zielenią. A w tym roku, ze względu na częste opady, być może nawet obfitszą niż zazwyczaj.

Wysokie trawy, czerwone punkty maków, kwiaty tworzące zwarty, falujący dywan rozciągnięty pomiędzy dębami i oliwkami. A nad tym mnóstwo owadów. To oszałamiający widok. Sprawiający, że przez chwilę, niezależnie skąd jesteś – czy się tu wychowałeś, czy przyjechałeś zaledwie na kilka dni – czujesz głęboką, niemal atawistyczną przynależność do świata.

Miejscowi, mimo typowej dla Portugalczyków nuty melancholii, zgodziliby się zapewne, że tak wyglądają momenty szczęścia. Nawet, jeżeli na horyzoncie piętrzą się coraz ciemniejsze chmury.

Postaw Kawe Small Jpg
https://buycoffee.to/travelmagazine
Michał Głombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe