W tym miejscu toczy się codzienne życie Maroka. Trwają tu dysputy o codzienności, odprawiane są modlitwy, ubija się interesy, gapi w telewizor
O świcie w pokoju zbiera się wilgoć. Jest chłodno. W zimowe noce temperatura w Maroku spada w okolice zera, by w dzień poszybować nawet powyżej dwudziestu stopni. Tu, w Marrakeszu, u wrót Sahary, ta amplituda jest odczuwalna szczególnie mocno. Przecieram dłonią zaparowaną szybę okna.
Ten niewielki hotel jest raczej skromny i nie może stawać w szranki z coraz popularniejszymi wśród turystów riadami – zabytkowymi pałacami przerobionymi na wygodne pokoje. Ma jednak kilka zalet, i najważniejszą nie jest nawet przyjazna cena. Leży bowiem w centrum Marrakeszu – tuż przy placu Jamaa al Fna. A kierując się ku schodom, by wejść na piętro, trzeba przejść przez urządzoną w holu salkę modlitewną.
Pięć razy dziennie gromadzą się w niej muzułmanie – wyłącznie mężczyźni – by na grubym dywanie bić pokłony Allahowi. W wieczornym chłodzie nawet nie zdejmują do tego swoich skórzanych kurtek.
Konieczność przejścia przez zatłoczoną salkę budzi początkowo konsternację. Czuję się, jakbym burzył tutejszy rytm, wdzierał się w miejsce domagające się spokoju. Mężczyźni są jednak uśmiechnięci i przyjaźni, a przedzierający się pomiędzy nimi goście hotelowi, nie budzą w nich zniecierpliwienia czy irytacji.
Ta przestrzeń jest zresztą zawsze otwarta, przez co od strony ulicy i wejścia do hotelu – szczególnie wieczorami – napiera zgiełk miasta, warkot motorków, krzyki sprzedawców, jazgot telewizora z portierni.
A więc tu, na parterze hotelu, przez którego okno teraz patrzę, toczy się zwykłe życie Maroka. W minimalnym stopniu uwzględnia ono obecność zagranicznych turystów (większość pokoi w tym obiekcie zajmują zresztą Marokańczycy).
Zawsze ktoś tu przychodzi, by pogadać o codzienności, pomodlić się, ubić interesy lub chociaż pogapić się w telewizor.
Teraz, rano, miasto jest pogrążone w półśnie. Nikt jeszcze nie idzie wzdłuż rdzawego muru, palmy tkwią w porannym bezruchu. Słyszę już jednak łomot pierwszych podciąganych metalowych rolet na drzwiach sklepów. Przecieram okno, wyglądając dnia.

Jestem zauroczona artykułem i to w jaki sposób autor dostrzega małe, a wielkie rzeczy dnia codziennego.
Czy jest szansa na informacje, jaki to hotel?
Marrakesz w kolorze cegły zrobił na mnie wrażenie, jak tylko wysiadłam z pociągu. Od jakiegoś czasu przed Marrakeszem, z okien pociągu wzrok przyciągał taki niezwykły kolor ziemi.