Nie masz szczepienia? Zapomnij o podróżach!

przeczytasz w mniej niż 3 min.

Ci, którym udało się uniknąć zakażenia, powoli zaczynają czuć się outsiderami

Rys. Rafał Reyman

Liczba osób, które zachorowały na koronawirusa i wyzdrowiały nieustannie rośnie. I choć sytuacja jest wciąż poważna, a specjaliści przestrzegają przed trzecią falą epidemii (humoru nie poprawia fakt, że przewidując drugą, nie mylili się), powoli zmienia się optyka sytuacji.

Jeszcze niedawno doniesienia o osobach, które złapały wirusa budziły w nas troskę i współczucie. Im więcej jednak osób, które „mają to już za sobą”, tym bardziej my, którym na razie udało się uniknąć zakażenia, zaczynamy się czuć outsiderami.

Poczucie ulgi, że uniknęliśmy tego cholerstwa blednie, gdy patrzy się na swobodę, z jaką ozdrowieńcy żyją po odzyskaniu sił. Naukowcy wciąż nie są pewni, jak długo przeciwciała utrzymują się w organizmie. Przypadki ponownego zakażenia koronawirusem są jednak w skali globalnej sporadyczne. Przez pierwsze tygodnie po wyzdrowieniu ci jeszcze niedawno znękani osobnicy utrzymują więc radość i animusz. Czy to rodzaj nagrody za minione cierpienia?

Co więcej, kolejne państwa oraz linie lotnicze luzują dla ozdrowieńców obostrzenia dotyczące przekraczania granic i podróżowania. Wystarczy mieć zaświadczenie o przebyciu choroby, by nie przejmować się już obowiązkową kwarantanną, testami na granicy, rejestrowaniem się i uciążliwymi formalnościami. Islandia, Węgry, Norwegia, Litwa, a nawet jeden z brazylijskich archipelagów witają teraz takie osoby z otwartymi ramionami.

Jeżeli chorobę masz już za sobą i jesteś w stanie to udowodnić, podróżowanie staje się nagle łatwiejsze. W ten sposób tworzy się odrębne plemię, które funkcjonuje w innym, trochę lepszym świecie.

W wyobraźni widzę pewnych siebie podróżników, którzy wesoło pogwizdując przemykają koło strażników granicznych. Machają niedbale zaświadczeniami i znikają gdzieś w krainie nieskończonych możliwości. Tymczasem my – do niedawna jeszcze wdzięczni, że nie zachorowaliśmy – sterczymy w kolejkach. I godzimy się na wciskane do nosa patyczki do wymazów.

Czy przemawia przeze mnie zazdrość? A może powinienem postarać się „mieć to już za sobą” i wrócić dzięki temu do rzeczywistości, która choć trochę przypomina normalną?

Niewątpliwie wszyscy jesteśmy już zmęczeni. Dużo łatwiej jednak godzić się na wyrzeczenia, gdy działamy razem i wspólnie rezygnujemy z tego, czego pragniemy. Solidarność, najbardziej odczuwalna w pierwszej fazie pandemii, będzie jednak gasła. Musimy się z tym pogodzić.

To „pęknięcie” społeczeństwa nasili się wraz z rozpoczęciem szczepień (Wielka Brytania już wystartowała). I nie mam nawet na myśli tego, że sporo osób w ogóle nie zamierza do nich przystępować. Jednak nawet chętni nie dostaną przecież remedium od razu.

Dystrybucja szczepionek zapowiada się na największą operację logistyczną w historii.

Według szacunków wyeliminowanie wirusa będzie wymagać zaaplikowania blisko 9 mld szczepionek. Możliwości produkcyjne na rok 2021 to 3,3 mld dawek. Przez kilka miesięcy, a może nawet lat, część osób będzie już więc po szczepieniu, a część będzie wciąż na nie czekać.

Tymczasem świat wróci powoli do normy. Trudno oczekiwać, by rządzący zwlekali ze zniesieniem obostrzeń do zakończenia całej operacji. To samo dotyczy firm. Linie lotnicze już przebąkują o sprzedaży biletów wyłącznie ozdrowieńcom oraz osobom zaszczepionym i ewentualnie mającym negatywny wynik testu. Tym tropem mogą pójść inni przewoźnicy, a później hotele i restauracje.

Wygląda na to, że na jakiś czas społeczeństwa podzielą się na dwie grupy. Uprzywilejowanych, wyposażonych w przeciwciała i witanych wszędzie z radością oraz tych, którzy czekają na swoją kolej, stanowią potencjalne zagrożenie i nie są zbyt mile widziani.

Oczywiście to nie będzie pierwszy przypadek podziałów w historii i nie będzie też tym najgorszym. Ale, czy biorąc pod uwagę jego globalną skalę, jesteśmy gotowi sobie z nim poradzić?

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.