Sofia jest psychodelicznym obrazem tego, gdzie mogłaby teraz być Polska

29 listopada, 2025
przeczytasz w mniej niż 4 min.
Stefan Vladimirov Tc7P5k9i0Bc Unsplash11

Do Sofii trafiłam przypadkiem, szukając miejsca znajomego, ale nadal obcego

Fot. Stefan Vladimirov / Unsplash

Znalazłam betonowy symbol przemian i więdnięcia części Europy Wschodniej. Przez tydzień wciągnęłam się w intensywny rytm życia młodych, którzy pozostali w stolicy.

Z góry Witoszy Sofia wygląda jak wioska, bojąca się piąć wzwyż; miasto pełza poziomo po bokach doliny. Z piątego piętra Muzeum Narodowego widać to najlepiej. Rozglądając się po pierścieniach piętrowo malejącego miasta, ujrzałam Warszawę lat 90. Mój tydzień spędzony w stolicy państwa minionych oczekiwań okazał się podróżą w czasie.

Ten kierunek nie był celowy. Chwilowo porzuciłam Berlin, kontynuując cykl mojej narkotycznej relacji z Niemcami. Potrzebowałam czegoś rodzimego. Ale na spotkanie z ojczyzną nie byłam gotowa.

Sofia jest nitką wiodącą w alternatywną rzeczywistość – psychodelicznym obrazem tego, gdzie mogłaby teraz być Polska. Porównanie prawie dwóch dekad Unii i dzikiego kapitalizmu.

W mieście wita mnie baner rożno-konglomeratu „Welcome To Bulgaria – Happy Restaurant & Grill”. Ta sama reklama pojawia się w metrze i na billboardzie w centrum, na stacji Serdika II. Taka ich Świętokrzyska. W przejściu podziemnym bezdomny mężczyzna łowi bilon z ceramicznej fontanny. Podobną do tej w pierwszej galerii handlowej w Lublinie. Na powierzchni te same, znane szare bloki i dziurawe chodniki, które z każdym krzywym krokiem przypominają mi o dzieciństwie w Polsce B.

IMG 451911
fot. Julia Chmielewska

Sofia została zbudowana z nadzieją, że trendy demograficzne się odmienią. Że młodzi Bułgarzy wrócą. Historia znana z polskich miast powiatowych – brak możliwości, Schengen, dwie walizki i Ryanair do Holandii. W tym duchu sama również skończyłam w Berlinie. Natomiast tutaj ważna jest skala. Od roku dwutysięcznego populacja Bułgarii zmalała o około 12,5%. W ciągu ostatnich lat jedna na osiem osób albo wyjechała, albo zmarła. To widać. W oknach zabitych deskami przy centralnych bulwarach. W Polsce ten trend został do jakiegoś stopnia zatrzymany, a większe miasta zaczęły się rozwijać i zapewniać młodym możliwości porównywalne do tych na Zachodzie. Tutaj jeszcze do tego nie doszło. Nie wszystkim to przeszkadza.

Odwiedzam znajomą zaangażowaną w lokalną scenę kulturalną. Akurat trafiłam na Sofia Art Week, spędzamy więc dni w mikrogaleriach. Za każdym razem odkrywając miejsca, które dekonstruują moje zrozumienie zagospodarowania przestrzennego. Sztuka znalazła sobie tu miejsce w piwnicach i przerobionych mieszkaniach starych bloków. W tych wnętrzach widzę w końcu młodych, większość na co dzień pracuje w call centers i kasynach brukujących to miasto. Jeden maluje bogato uposażone kobiety-ikony dla strony ze slotami. „W tym roku trzy czwarte moich najbliższych przyjaciół wyjechało” – tego typu historie powtarzają się wielokrotnie. Gdy większość się wyprowadza, pozostali zbliżają się do siebie.

Przez czas mojego pobytu nowi znajomi nie pozwalają mi zapłacić za jedzenie, picie, ani za bilety.

W rozmowach czuję ich niechęć do dzikiego kapitalizmu, takiego, który buduje dzisiejszy świat i dzisiejszą Polskę. A co najważniejsze – czuję odmienność i dystans od Północy.

Z pewnością moje zakrapiane rakiją barowe debaty to tylko kropla bułgarskich opinii i marzeń, ale pozwoliły mi one zrozumieć ten odległy, czasami zapomniany kraniec kontynentu. Do Berlina wracam z mieszanymi uczuciami – przez tydzień zapomniałam o niepisanej konwencji zalecającej patrzenie tylko przed i wewnątrz siebie. Uderza mnie tutejszy dystans. W wymierającej Europie B zasmakowałam ludzkość, którą my wyrzuciliśmy wraz z paragonami.

Niezależne dziennikarstwo potrzebuje wsparcia od Czytelników. Wpłać dowolną kwotę lub ustaw stałe wsparcie dla naszej pracy:

https://buycoffee.to/travelmagazine

2 Comments Dodaj komentarz

  1. Człowiek się odpręża czytając.Nieczęsto zdarza mi się wrócić do początku tekstu po przeczytaniu całości – tu wróciłem. Czuć, że ktoś tu naprawdę przemyślał, co chce powiedzieć. Są miejsca w sieci, gdzie się wraca – myślę, że właśnie tu znalazłem kolejne.

    • Zapraszamy ponownie, tym bardziej, że wiele wskazuje na to, że teksty Julii Chmielewskiej będą się na naszych łamach pojawiać częściej 🙂

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black 300x38

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe