Ile pamiętacie ze swoich podróży?

16 marca, 2024
przeczytasz w mniej niż 7 min.
jak pamiętać

Potrafi być zaborcza i większość spraw trzyma tylko dla siebie. Jak poprawić pamięć?

Czasem myślę o pamięci, jak o jakimś odrębnym, niezależnym ode mnie bycie, który rządzi się własnymi prawami. I choć może ma tendencje do archiwizowania, nie jest specjalnie skłonny dzielić się zbiorami. Gdy najdzie go ochota, pokazuje nagle pojedyncze, wyrwane z kontekstu obrazy, w konfrontacji z którymi stajesz się bezradny.

Dlaczego się tym zajmuję? Ponieważ przypominają mi się nagle jakieś miejsca lub skrawki historii i nie potrafię ich dopasować do okoliczności. Zdarza mi się to dość często. Mam nadzieję, że to nie pierwsze objawy starzenia się, lecz po prostu złośliwość umysłu.

Zadziwiające jest to, jak mało nad pamięcią jesteśmy w stanie zapanować. A przecież uważana jest za jeden z najważniejszych czynników kształtujących naszą tożsamość.

A więc co jakiś czas przypomina mi się – zupełnie bez powodu, albo w każdym razie ja go nie znam – jakieś miejsce i nie mogę go zlokalizować. Bywa, że nie wiem nawet, w jakim jest kraju. Może to być łuk drogi, parking, szpaler drzew, knajpa, ławka, park… (spokojnie, aż tak źle, żeby nie pamiętać, gdzie jest wieża Eiffla, jeszcze ze mną nie jest). Czasem nawet widzę ten obraz w myślach z wszystkimi szczegółami, ale nie mam pojęcia, kiedy tam byłem i gdzie to właściwie jest. Jestem w stanie w przybliżeniu określić region świata lub kontynent, ale nie wiem, czy to Tajlandia czy Malezja albo Włochy czy Grecja.

Oczywiście, mogę się pocieszać tym, że z racji zawodu byłem w życiu w setkach miejsc, więc pamiętanie wszystkich nie jest możliwe.

Tyle że nie dotyczy to jedynie podróży i punktów geograficznych. I nie dotyczy też tylko mnie. Pomyślcie sami. Ile scen z filmu pamiętacie zaraz po wyjściu z kina? Albo, jak wiele jesteście w stanie odtworzyć w myślach z książki, którą właśnie przeczytaliście?

Przyznam się, że z filmu „Chłopcy z ferajny” pamiętam wyłącznie pierwszy kadr. I absolutnie nic więcej. Bohaterowie nachylają się nad otwartym bagażnikiem auta, a my widzimy ich z ujęcia od dołu, tak jakby kamera znajdowała się w samochodzie (zaraz, czy to na pewno byli „Chłopcy z ferajny”?). Widziałem ten film pewnie z dwadzieścia lat temu i bardziej pamiętam, że go w ogóle oglądałem niż to, o czym opowiada.

Zapamiętujemy drobny ułamek naszego życia.

Być może nasze mózgi by eksplodowały, gdyby nie pozbywały się – lub nie zakopywały gdzieś w niedostępnym na co dzień zakamarkach – większości tego, co nam się przytrafia. Czeka na mnie książka Joanny Podgórskiej „Tak działa mózg” – którą będziemy niebawem dla Was recenzować – więc może dowiem się na temat figli pamięci czegoś więcej i bardziej konkretnego.

Pamięć jest bowiem nie tylko zawodna, ale też niezwykle selektywna. I trudno pojąć zasady jej działania. Dlaczego pamiętam o jakimś kilometrze przebytej autem drogi, na której pewnie nigdy już nie będę, a nie mogę sobie przypomnieć, gdzie odłożyłem telefon albo co miałem kupić dziś na obiad.

Prawdziwą konsternację przeżyłem jednak kilka lat temu, gdy poleciałem do Walencji, będąc święcie przekonany, że nigdy tam nie byłem. O tym, że jednak byłem, wcale nie przypomniałem sobie zaraz po dotarciu do miasta. Dopiero po kilku godzinach spacerowania, natknąłem się na ulicę i kilka budynków, które wydały mi się zadziwiająco znajome. Tknięty przeczuciem, zacząłem się rozglądać uważniej, by odkryć, że tak, już tu byłem! I marna pociecha z tego, że było to z piętnaście lat wcześniej, więc dość dawno. Rozumiem, że po takim czasie można zapomnieć szczegółów, albo nie pamiętać adresu ulubionej knajpki. Ale żeby zapomnieć całe miasto?!

Pomyślałem wtedy, że może to całe podróżowanie pozbawione jest większego sensu.

Poświęcamy na nie sporo czasu, pieniędzy, czasem też wysiłku, a później zostają nam w głowie jakieś okruchy. Albo nawet i nie one. To samo można odnieść do oglądania wystaw, chodzenia na spektakle, czytanie książek, połykanie filmów, itd. Z wszystkich tych przeżyć pozostają w końcu mgliste strzępy.

Jasne, istnieje kilka metod pozwalających lepiej zapamiętać swoje życie. Im jesteśmy na co dzień uważniejsi, tym większa na to szansa. Lepiej zapamiętujemy też momenty, które wywołują silne emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Te drugie niestety bardziej i tu z kolei mamy inny paradoks. Gdy chcemy zapomnieć o jakimś dramatycznym lub przykrym wydarzeniu, jest duża szansa, że będziemy je, jak na złość, pamiętać przez lata. To akurat mechanizm ewolucyjny: dla przetrwania istotniejsze jest, byśmy lepiej zapamiętywali źródła stresu i niebezpieczeństwa niż chwile szczęścia. Jeżeli zapamiętasz ucieczkę z płonącego buszu, jest szansa, że gdy znów wybuchnie pożar, będziesz zawczasu wiedział, co robić.

A więc jak poprawić pamięć? Pomocne w zapamiętywaniu są notatki lub zdjęcia i filmy.

Można też jeść dużo orzechów albo ćwiczyć pamięć rozwiązując sudoku. Lub ucząc się żonglować, co utrzymuje sieci neuronowe w mózgu w dobrym stanie. Nie liczcie jednak, że to wszystko załatwi.

Męczyło mnie więc trochę to poczucie bezcelowości życiowych działań – po co się w coś angażować, skoro i tak ledwo co z tego zapamiętam. Aż spotkałem się ze znajomym, który wzruszył na te moje wywody ramionami.

– Może i nie będę pamiętał miejsc, do których podróżuję, ale co z tego? – stwierdził. – Ważne, że w tamtym momencie przeżywałem coś ciekawego albo przyjemnego. I wtedy było mi dobrze.

I chyba coś w tym jest. Pamięć jest przecież w jakimś sensie tylko przedłużeniem przeszłości. Sposobem na to, by coś nadal trwało. A czemu w zasadzie miałoby trwać w nieskończoność? Jeżeli idziemy na koncert ulubionego zespołu, przed dwie godziny przeżywamy jakieś emocje i nawet jeżeli to najlepszy koncert, na jakim byliśmy w życiu, nie chcielibyśmy przecież żeby nigdy się nie skończył. Przeżyliśmy dwie wspaniałe godziny i ten czas jest już domknięty, przeszły. Nawet gdybyśmy niewiele z tego pamiętali, liczy się to, że wtedy – dokładnie w tamtym momencie – byliśmy pełni radości i przeżywaliśmy coś ekscytującego. Gdyby nawet wymazało nam wszystkie wspomnienia, nie zmieni to faktu, że wówczas, przez chwilę czuliśmy się dobrze.

Mimo wszystko jednak nie chciałbym już po raz trzeci jechać do Walencji, będąc przekonanym, że nigdy mnie tam nie było. Może więc jednak lepiej poszukać jeszcze więcej odpowiedzi na pytanie, “jak poprawić pamięć”? Na razie zabieram się za żonglowanie.

Michał Głombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe