Jak obchodzić się z figami. Listy ze Słowenii #82

przeczytasz w mniej niż 3 min.
figi

Od fig można się uzależnić, a ich jedzenie bywa źródłem ciągłych dylematów

Fot. Nicolas Brulois / Unsplash

Mam brzuch pełen słodkiego miąższu, a usta wykrzywiają się w grymasie na samą myśl o kolejnym owocu. Jednak wieloletni post robi swoje i wbrew sygnałom własnego organizmu sięgam znów do naczynia. Misa jest pełna zielonych fig. Są słodkie. I narkotycznie dobre.

Po raz pierwszy świeżych fig spróbowałem w Chorwacji, już jako dorosły człowiek. To był początek września, niedaleko Zadaru. Po odkryciu ich smaku zacząłem zachowywać się jak typowy turysta z Północy. Przeskakiwałem przydrożne rowy i kaleczyłem nogi o kolczaste zarośla, byle tylko znaleźć dojrzałe owoce na dziko rosnących drzewach. Tak samo zachowują się Czesi, Niemcy czy Austriacy. Ich głód fig jest tak wielki, że czasem zbierają nawet niedojrzałe owoce.

Figi, obok palm, lawendy i winorośli, kojarzą się z letnim klimatem Morza Śródziemnego.

W Polsce jest oczywiście dla nich za zimno, roślina zasadzona w gruncie będzie przemarzać, więc jedynym sposobem jest uprawa w donicach. Nawet wówczas nie mamy jednak co liczyć na owoce. Dlatego najczęściej znaną w naszym kraju postacią fig, są te suszone. Czasem można w marketach znaleźć świeże, ale są to bardzo nietrwałe owoce, więc ich cena przeraża. Być może z tego powodu turyści z Północy są gotowi na wiele poświęceń, aby tylko zdobyć świeże owoce na wakacjach.

Dla wszystkich spragnionych fig jest jednak dobra wiadomość: powstaje coraz więcej odmian odpornych na mróz. Póki co zasięg figowców rozszerzył się poza obszar klimatu śródziemnomorskiego i sięgnął austriackiej Styrii. Jednak, choć zimy są tam o wiele łagodniejsze niż w Polsce, to nawet tam owoce nie dojrzewają co roku. Tymczasem w naszej Dolinie, która znajduje się na granicy klimatu śródziemnomorskiego, większość drzew owocuje dwa razy w sezonie. Wydawać by się więc mogło, że jesteśmy obsypywani figami i brzuchy pękają nam całe lato od słodkiego miąższu. To jednak nie takie proste. Pozyskiwanie tych owoców to bowiem cała sztuka.

Przede wszystkim, figi należy zebrać w odpowiednim momencie. Jeżeli sięgniecie po nie zbyt wcześnie, puszczą białawy sok, który klei się niczym żywica, a same owoce będą miały twardą skórkę drażniącą usta.

Wystarczy jednak przegapić odpowiedni dzień, a momentalnie stają się przejrzałe. Ze względu na wysoką zawartość cukru w niektórych dochodzi do fermentacji, a niemal każda, nawet lekko przejrzała figa staje się domem i stołówką dla os lub mrówek. Dlatego zbiór nie jest łatwą sprawą i nigdy z jednego drzewka nie uda się pozyskać nawet połowy plonów.

Być może z tego powodu figowce rosną tu na każdym kroku, a różnorodność odmian przyprawia o zawrót głowy. Są figi małe i większe i choć te drugie wyglądają naprawdę apetycznie, to niemal wszyscy moi sąsiedzi przyznają, że wolą drobniejsze odmiany. Dojrzałe owoce mogą mieć kolor zielony, żółty, pomarańczowy, a nawet ciemnofioletowy.

Powszechności fig sprzyja także łatwość uprawy. Są to chyba jedyne drzewka owocowe, których nie atakują szkodniki i choroby. Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś pryskał figi. Nie potrzebują także nawadniania, ponieważ ich głęboki system korzeniowy pozwala im przetrwać nawet okresy suszy. Ku uciesze turystów wiele drzewek figowych rośnie na nieużytkach z dala od ludzkich siedzib. Niski pokrój pozwala na sięgnięcie po owoce bez konieczności wspinania się na drzewo.

Figowce uwielbiają ciepło. Ich owoce najlepiej dojrzewają w temperaturze ponad 35 st. C! Jest to temperatura, która u innych roślin powoduje szok termiczny.

Winorośl na przykład w takich warunkach zaprzestaje aktywności i przechodzi w stan spoczynku. Tymczasem chronione ogromnymi liśćmi figi absorbują śródziemnomorski żar i przerabiają go w cukry. Są chyba jednymi z najsłodszych owoców w Europie. Z tego powodu można zjeść ich nie więcej niż dwa czy trzy na raz. A ponieważ dojrzałe figi szybko się psują, niezjedzone lądują w koszu na śmieci. Dlatego w sezonie przeżywam wciąż ten sam figowy dylemat: pozwolić im się zepsuć, czy poświęcić się i sięgnąć po jeszcze jedną?

Napisz do autora:d.buraczewski@travelmagazine.pl

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.