Jak kosić łąkę. Listy ze Słowenii #76

6 maja, 2023
przeczytasz w mniej niż 4 min.
Neil Mark Thomas 1euFcqLsPWA Unsplash 1 1

Czy koszenie rzeczywiście jest niepotrzebne? Na słoweńskiej wsi to nieco bardziej skomplikowane

Ręce bolą mnie okropnie. Rura zakończona głowicą z żyłką nie wydaje się specjalnie ciężka. Jednak po kilkudziesięciu minutach jej każdy gram robi się tysiąckrotnie cięższy. Uszy pękają od pracy dwusuwowego silnika zawieszonego na plecach. Doskwiera mi też alergia na pyłki traw. Co prawda noszę maskę, ale przy słonecznej pogodzie w całym tym rynsztunku robi się nieprawdopodobnie gorąco. Wykonania zadania nie ułatwia stromy teren, na którym mam działkę. Raz po raz muszę łapać równowagę z kilkukilogramowym silnikiem na plecach ratując się przed upadkiem. Moje cierpienia powtarzają się co roku i wiele bym dał, żeby odpuścić sobie koszenie parceli. Niestety, jest to konieczność.

Nie jestem zwolennikiem przyciętej co do centymetra trawy.

Wiem jakie są koszty, zwłaszcza środowiskowe, utrzymania trawników na polach golfowych i przy rezydencjach bogaczy z Beverly Hills. Mam nadzieję, że właśnie takie miejsca miał na myśli Michał, pisząc zeszłotygodniowy felieton. Niestety, czytając go, poczułem się w obowiązku stanąć w obronie nas wszystkich, którzy marnujemy popołudnia i weekendy, żeby przyciąć trawniki, łąki i inne obszary zielone.

Moja parcela znajduje się na wsi w pięknej Dolinie Wipawy. Dolina leży na skraju klimatu śródziemnomorskiego, ale również tu, tak jak i w Polsce, naturalnym stanem przyrody – tak zwanym klimaksem – jest las. Nieco uproszczając, jeśli pozostawimy pewien teren bez ingerencji, to po pewnym czasie urośnie las. Oczywiście nie stanie się to od razu. Najpierw pojawią się rośliny pionierskie: trawy, byliny, niewielkie krzewy i wreszcie drzewa. Nie będzie to las gospodarczy, gdzie równe rzędy sosen i brak jakiegokolwiek poszycia przypominają bardziej pustynię niż zdrowy ekosystem. Dziki las będzie kompletny. Z gęstym poszyciem. Będą to chaszcze, przez które człowiek nieuzbrojony w maczetę lub piłę łańcuchową nie przejdzie. Przynajmniej w Dolinie, w podszyciu walczą i kłębią się między sobą dzikie róże, jeżyny i inne pnącza, których kolce skutecznie odstraszają spacerowiczów. Zwłaszcza chodzących boso.

Moja działka już raz doszła do stadium, w którym kosiarka musiała ustąpić miejsca pile spalinowej i motyce. Przez brak czasu i zepsuty sprzęt, odpuściłem koszenie na rok. W kolejnym musiałem już odpuścić koszenie z innego powodu. Spalinowa kosa nie dała sobie rady z grubymi pędami, które tam wyrosły. W trzecim sezonie, porządkowanie parceli siekierą, maczetą i piłą przyniosło efekty. Po oczyszczeniu terenu okazało się, że tam, gdzie kiedyś rosła trawa, została goła ziemia i kikuty grubych łodyg pnączy i krzewów. Trawa i niskie byliny już tam nie rosły. Zostały wyparte przez większe rośliny.

Koszenie łąki jest niestety koniecznym zabiegiem, żeby utrzymać ją przy życiu. W naturze łąki niemal nie występują, a przynamniej nie w naszym klimacie.

Czasem być może znajdziemy śródleśną polankę, ale jest to widok niezmiernie rzadki. Po pewnym czasie i ona zarośnie i zmieni się w las.

Uważam, że w krajobrazie jest miejsce zarówno dla łąk, jak i lasów. Pamiętam, kiedy będąc dzieckiem po raz pierwszy zobaczyłem Alpy z soczyście zieloną trawą. Był to dla mnie widok niemal bajkowy. Jednak ich utrzymanie wymaga regularnego koszenie i wypasu zwierząt. W Słowenii dla właścicieli ziemi rolnej istnieje nakaz koszenia, aby utrzymać parcele w odpowiedniej kondycji. Zarastanie działki rolnej jest tu traktowane jako niszczenie ograniczonego areału ziemi uprawnej. Grożą za to wysokie grzywny.

Zgadzam się z Michałem, że utrzymanie trawników jest mało efektywne. Sam nigdy nie poświęcałbym pieniędzy na przygotowanie parceli pod trawę i jej wysiew, tylko po to, by potem kosić trawnik niemal co tydzień i utrzymywać go w wysokości po kostki. Mam tyle pracy, że parcelę mogę skosić raz w roku, kiedy trawa sięga do pasa. Dwukrotne koszenie jest z uwagi na wymagający teren niemal nieosiągalnym ideałem.

Na szczęście dla miłośników niskich trawników istnieją alternatywy. Dla mnie najciekawszą wydaje się macierzanka. Jest to mało wymagająca roślina zadarniająca, która nie rośnie wyżej niż 20 cm. Nie wymaga podlewania, nawożenia i koszenia. Mam nadzieję, że przynajmniej w części ogrodu uwolni mnie od koniecznego, lecz przykrego zajęcia.

Napisz do autora:d.buraczewski@travelmagazine.pl

Damian Buraczewski

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe