Rozbawiony uczestnik wileńskiego Festiwalu Chłodnika sunie po zalanej pianą zjeżdżalni
Fot. Saulius Žiūra / Go Vilnius
Pierwszego czerwca stolica Litwy celebruje święto najsłynniejszej narodowej zupy.
Profesor Uniwersytetu Wileńskiego, historyk Rimvydas Laužikas, w rozmowie z radiem publicznym LRT zapewniał, że chłodnik (šaltibarščiai) jest dziś dla Litwinów zdecydowanie zupą numer jeden. Podczas przeprowadzonego kilka lat temu plebiscytu, aż 84 procent pośród 10 tysięcy ankietowanych wskazało ją nie tylko jako ulubione danie, ale też potrawę narodową. Chłodnik stał się więc częścią litewskiej tożsamości.
Jak podkreśla profesor, zupa ta zawsze miała moc demokratyzującą – pojawiała się na stołach przedstawicieli całego społeczeństwa, od chłopów począwszy, a na arystokracji zakończywszy. Danie mogło oczywiście różnić się nieco w zależności od zamożności gospodarza – w bogatszych domach obfitowało w dodatki – niemniej podstawa była ta sama.
Nie istnieje jeden kanoniczny przepis na litewski chłodnik.
Wersje dania różnią się bowiem zależnie od epoki, regionu i tradycji rodzinnych. Jeszcze pod koniec XIX wieku jadano głównie chłodnik z białych buraków pastewnych, a więc pozbawiony intensywnego koloru.
Piękna różowa barwa pojawiła się wraz z modą na używanie młodych korzeni buraków (botwinki), która nastała dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym. Od tego czasu litewski chłodnik stał się zupą o wyjątkowo mocnym kolorze. To między innymi dzięki niemu (choć oczywiście smak też ma znaczenie) zupa zdobywa popularność wśród turystów – chłodnikowy odcień różu świetnie prezentuje się na zdjęciach i Instagramie.
Danie przygotowuje się z kefiru, do którego należy dodać sporą ilość marynowanych lub gotowanych buraków, ogórków koperku i soli, a jako dodatku użyć przekrojonego jajka na twardo.
Niektórzy twierdzą zresztą, że šaltibarščiai jest nie tyle zupą, co zalaną kefirem sałatką. Niezależnie od semantycznych sporów, danie trzeba przed podaniem dobrze schłodzić.
To właśnie barwa różowa – kojarząca się dziś Litwinom z šaltibarščiai – jest tematem przewodnim organizowanego 1 czerwca Festiwalu Chłodnika w Wilnie. W tym roku odbywa się jego druga edycja.
Na czas święta miasto zostaje zabarwione na różowo, a partnerzy wydarzenia – restauracje, bary, muzea – serwują przeróżne wersje chłodników, w tym również te daleko odbiegające od tradycyjnych przepisów. W ubiegłym roku goście festiwalu mogli nawet spróbować kawy o smaku chłodnika oraz buraczanych deserów i lodów.
Ale że nie samym chłodnikiem Litwin żyje, w ramach festiwalu przygotowano sporo dodatkowych atrakcji, takich jak warsztaty kreatywne, koncerty i wystawy. Ważną częścią imprezy są też konkursy – nie tylko te kulinarne, ale też te, w których zmagają się twórcy tematycznych kostiumów lub zawodnicy ślizgający się w pianie po długiej – i oczywiście różowej – zjeżdżalni.
W ubiegłym roku w wydarzeniu wzięło udział ponad 15 tysięcy osób, organizatorzy liczą na jeszcze większe zainteresowanie podczas 2. edycji i mają nadzieję, że festiwal stanie się jednym z nowych symboli miasta, przyciągając także obcokrajowców.


