„Pokoje z widokiem” w nowym gmachu MSN to idealne miejsce, by pogapić się na Warszawę
Fot. Marta Ejsmont / MSN
Wyłożone jesionowym drewnem pomieszczenia przyciągają ciepłem. Zapewniają zupełnie inną atmosferę niż pozostałe części budynku, betonowe, białe i skrajnie minimalistyczne. Otwarte wczoraj Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie ma różne oblicza. Największą uwagę przyciąga oczywiście niemal pozbawiona okien śnieżnobiała fasada prostokątnego budynku ustawionego w sąsiedztwie Pałacu Kultury. Równie dużą moc ściągania spojrzeń mają jasne przestronne wnętrza i szerokie klatki schodowe.
Pośród tego minimalizmu, projektant nowej siedziby muzeum, Thomas Phifer (wspierany przez warszawską pracownię APA Wojciechowicz) wykroił jednak też przestrzeń zupełnie odmienną. Pracownicy placówki nazwali ją „pokojami z widokiem”. Rzeczywiście, szerokie tafle okien zapewniają panoramę na ulicę Marszałkowską, tętniącą ruchem, główną arterię Warszawy.
„Pokoje z widokiem” są zaproszeniem do zatrzymania się.
Rozgoszczenia się na którejś z drewnianych ławek. Odpoczynku. To miejsce pozwalające nabrać dystans i przeżyć to, co wniknęło w nas w salach wystawowych muzeum.
Siedziba MSN rodziła się w bólach. W międzyczasie unieważniono przetarg na projekt, a ze zwycięzcą kolejnego miasto nie mogło dojść do porozumienia względem szczegółów. W końcu zadanie stworzenia obiektu powierzono Thomasowi Phiferowi, który w opozycji do wcześniejszych propozycji, ale też do architektonicznego bogactwa Placu Defilad wyznaczonego przez Pałac Kultury, zaproponował bardzo prosty budynek.
Jego budowa trwała pięć lat i podzieliła warszawiaków oraz architektów. Nie brakuje głosów krytycznych, jak i bardzo przychylnych. I choć „ulica” szybko – w zasadzie, jak tylko projekt wyszedł z fazy fundamentów – zaczęła określać nową siedzibę MSN „bunkrem”, nie da się zaprzeczyć, że pojawienie się tego gmachu całkowicie zmienia krajobraz Warszawy. Najbliższe miesiące pokażą, na ile ten budynek wrośnie w tkankę miejską i czy stanie się centrum życia stolicy.


