Mekong przed końcem świata

Początek

Recenzja książki Grzegorza Kapli – zapisu włóczęgi przez Azję, tuż przed wybuchem pandemii

Grzegorz Kapla, reporter, ale też autor kryminalnych powieści, jedzie do krajów położonych nad Mekongiem, nie wiedząc jeszcze, że jego podróż będzie ostatnią wędrówką przed nastaniem globalnej pandemii. Jak sam pisze: ta książka opowiada o ostatniej podróży w świecie, który już nigdy nie wróci.

I prawdopodobnie się w tej ocenie myli. Wiele wskazuje na to, że epidemia koronawirusa nasz świat wstrzymała, ale w tej formie, w jakiej go znaliśmy, nie dobiegł on wcale końca. Szybciejn niż nam się wydawało wszystko wraca na stare tory. W tym również rozbuchana turystyka, choć potrzeba jeszcze nieco czasu, by było jak przed dwoma laty (nie oceniam tu, czy rzeczywiście tak być powinno, to inny temat).

Mogę jednak zrozumieć Grzegorza Kaplę. Gdy pisał „Mekong przed końcem świata”, pandemia trwała w najlepsze. Solidnie ugruntowane rytuały naszego świata właśnie rozsypywały się jak domek z kart. W tamtych chwilach działaliśmy pod wpływem emocji. Teraz, gdy już opadły, widać, że do większych zmian jest jednak daleko. Znów zajmujemy się tym, czym się zajmowaliśmy. Tyle że teraz jeszcze częściej robimy to z nosami w telefonach lub przylepieni do ekranów monitorów.

Podróż Kapli nie jest więc zapisem świata, który zniknął, lecz kroniką rzeczywistości na chwilę przed wielkim zatrzymaniem. Jest cenna pod tym względem, że pokazuje jak mało od nas zależy. I jak niewiele wiemy o przyszłości, aż do chwili, gdy ona nadejdzie. Kapla wędruje po Azji nie mając pojęcia, że gdy wyląduje znów w Warszawie, kraj zaleje fala zgonów, kwarantann, dyskusji o szczepionkach, bankructw, lęku o przyszłość. Kłótni o to, czy pandemia jest rzeczywistością, czy światowym spiskiem.

Ta nieświadomość nie sprawia jednak, że książka jest lekka i radosna. Wręcz przeciwnie. Nad jej stronami unosi się gęste poczucie smutku. I nie ma on wiele wspólnego z obawami o przyszłość. To smutek egzystencjalny. Poczucie samotności i kłującego braku.

Kapla idzie pod prąd oczekiwaniom dotyczącym książek podróżniczych, po które sięga się zazwyczaj szukając pasjonujących przygód, wartkiej akcji, zabawnych historii. I choć autor maluje mnóstwo obrazów krajów, które przemierza – Tajlandii, Kambodży, Laosu, Wietnamu – w dużej mierze przypatruje się samemu sobie.

Jest to więc książka bardzo osobista. Pisarz zajmuje się przeszłością, ambicjami (nie zawsze spełnionymi), życiowymi wyborami i nękającymi go wątpliwościami. Przemijaniem i coraz większą kruchością własnego ciała. To doskonały przykład na prawdziwość powiedzenia, że podróż nie jest sposobem na ucieczkę przed samym sobą. Nie jest – i nigdy nie była – cudownym lekiem na trapiące nas bolączki.

Nie wystarczy więc gdzieś wyjechać, by stać się szczęśliwym. I Kapla jest zbyt wytrawnym podróżnikiem, by tego nie wiedzieć.

Jak sam wspomina na początku książki, we włóczęgę wybrał się po to, by sprawdzić, czy wciąż jeszcze potrafi przemierzać świat ze swobodą, która kiedyś go cechowała. I by na moment uciec od warszawskiej codzienności. Wie jednak, że będzie to ucieczka tylko chwilowa.

„Mekong przed końcem świata” nie jest reportażem, ale daleko mu też do przewodnika. Jest zapisem podróży po świecie odwiedzanym przez „podróżników z plecakiem”. Kapla lawiruje pomiędzy miejscami bardzo turystycznymi, nie stroniąc nawet od wycieczek organizowanych z myślą o obcokrajowcach, a zaułkami i punktami, które większość osób uznałaby za nudne, brzydkie lub niewarte zainteresowania.

I choć z tej kroniki wyłania się zapis fragmentu azjatyckiego świata – mogący być inspirujący i pomocny dla osób wybierających się w tamte regiony – cenniejszy wydaje się sposób, w jaki autor przygląda się rzeczywistości. W jego spojrzeniu kryje się sporo wrażliwości. A przede wszystkim uważności. Dzięki nim Kapla – dysponując dziennikarskim i pisarskim warsztatem – potrafi z prozaicznych zdarzeń stworzyć obrazy o uniwersalnym szerokim znaczeniu.

Ten rodzaj spojrzenia na świat – ale też na życie – pozwala uczynić je bardziej interesującymi (co nie znaczy, że łatwiejszymi). Mekong jest tu w zasadzie pretekstem. Kapla mógłby zapewne napisać podobną książkę wędrując po uliczkach Starego Miasta w Warszawie, gdzie mieszka. Lub przesiadując w jakimkolwiek innym miejscu. Najważniejsza w jego włóczędze okazuje się bowiem nie sama Azja, ale wyzbycie się pośpiechu i danie sobie czasu i przyzwolenia na to, by z uwagę przyglądać się temu, co wokół i temu, co w środku nas.


Grzegorz Kapla

Mekong przed końcem świata

Wydawnictwo Słowne, Warszawa 2022

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Don't Miss