krajobraz toskanii z lotu ptaka

Jak odróżnić Słowenię od Toskanii. Listy ze Słowenii #31

Początek
przeczytasz w mniej niż 3 min.

Żeby odróżnić się od Toskanii, Słoweńcy wycięli wszystkie przydrożne cyprysy

Toskania niemal wszystkim kojarzy się z idealnym wakacyjnym pejzażem. Pofalowany teren porośnięty soczystozieloną trawą oraz gruntowa droga prowadząca do wiejskiej willi stanowią dla wielu najwyższy poziom wiejskiej sielanki.

O sile oddziaływania tamtejszego krajobrazu niech świadczą setki artykułów odkrywających kolejne Toskanie na całym świecie. W Polsce niemal każdy zakątek porośnięty winoroślą jest porównywany do tego włoskiego regionu. Jednak Polacy nie są jedyni. Podobnie czynią także Czesi czy Słoweńcy. O słoweńskich Toskaniach czytałem zarówno w polskich, jak i lokalnych mediach. Jest to o tyle niezwykłe, że sami Słoweńcy zrobili wiele, żeby żaden słoweński krajobraz nie przypominał Toskanii.

Nadmorskim terenom taka mistyfikacja przyszłaby bez trudu. Słoweński region Primorje był kształtowany przez bliskość Włoch. Tereny wokół mojej wsi mają śródziemnomorski charakter widoczny niemal od razu. Zarówno ze względu na architekturę, jak i roślinność. Lasy, pagórki porośnięte winoroślą, bujne ogrody, a w nich palmy, granaty i pinie. Kryte pomarańczową dachówką kamienne domy z okiennicami z łatwością mogłyby udawać Toskanię. Niby wszystko jest na swoim miejscu, lecz całość jest zupełnie nietoskańska. Świadomość jakiegoś braku zaczyna budzić mój wewnętrzny niepokój. Na zewnątrz jest gorąco, a powietrze przeszywają ostre dźwięki cykad. Słońce chyli się ku zachodowi. Ja jednak boję się, że nie zasnę w tym wybrakowanym śródziemnomorskim świecie.

Wsiadam do samochodu i jadę w stronę włoskiej granicy. Nie wiem, czy zauważę różnicę zaraz za granicą. Pełen wątpliwości ściskam dłonie na kierownicy. W końcu Włochy to duży i zróżnicowany kraj. Zapewne nadgraniczne słoweńskie i włoskie obszary nie będą się różnić wcale. Przez setki lat był to jeden region, część Austriackiego Pobrzeża. Historia rozdzieliła te ziemie dopiero siedemdziesiąt lat temu. Po drugiej stronie granicy wciąż mieszkają Słoweńcy, a wszystkie gminy aż do Triestu są oznaczane dwujęzycznymi tablicami.

We wsi Miren skręcam w prawo i zaraz za osadą wjeżdżam do Włoch. Kieruję się w stronę morza. I już po chwili nie mam wątpliwości, że to inny kraj. Jadę wzdłuż granicy. Słowenia znajduje się ledwie pięćdziesiąt metrów obok. Na drodze do Monfalcone (sł. Tržič) odkrywam w czym rzecz: szosa jest obsadzona smukłymi cyprysami.

Tak, w Słowenii też rosną cyprysy. Ale ich sylwetki najczęściej zdobią cmentarze. Czasem można je spotkać w ogrodach i parkach. Najwięcej rośnie ich nad samym morzem, na terenach słoweńskiej Istrii. Jednak nigdzie nie znajdziemy obsadzonych nimi ulic. Wzdłuż dróg rosną topole, lipy, nawet pinie. Nigdzie jednak nie ma alei cyprysowych. Ich obecność z pewnością uczyniłaby krajobraz bardziej toskański, zbliżając słoweńskie Primorje bliżej wakacyjnego ideału.

Być może w Polsce trudno w to uwierzyć, ale właśnie włoski charakter tych nasadzeń spowodował, że nie ma ich w dzisiejszej Słowenii. Po pierwszej wojnie światowej na terenach wokół Triestu i Gorycji zaczęto obsadzać drogi tymi pięknymi roślinami. Był to jeden z elementów romanizacji terenów Austriackiego Przybrzeża. Walka z ludnością niewłoską przybierała również mniej niewinną formę. Pogromy, zmiana pisowni nazwisk, zakaz używania innego języka niż włoski, zamykanie szkół i planowa likwidacja inteligencji. Z 300 000 Słoweńców zamieszkujących te tereny 100 000 zbiegło do Jugosławii.

Nic dziwnego, że cyprysy zaczęły się Słoweńcom źle kojarzyć. W komunistycznej propagandzie aleje obsadzone cyprysami zaczęto uważać za pomniki faszyzmu. Po drugiej wojnie światowej na terenach włączonych do Jugosławii je więc usunięto. Ich miejsce zastąpiły lipy, uważane za symbol słowiańszczyzny. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.