“Chilijski poeta”, “Tradycje kulinarne Norwegii” i “Dookoła”. Sprawdzamy, które książki warto przeczytać
Alejandro Zambra
Chilijski poeta
Wydawnictwo Filtry, 2022
Zambra – będący dziś jednym z najgorętszych nazwisk na latynoamerykańskim rynku pisarskim – lepi najnowszą powieść z sugestywnych scen, dosadnych puent, humoru i przygód pełnokrwistych postaci. Jego książka skrzy się finezją, ciętymi dialogami i erotyką. Zambrze zdarza się jednak miewać problemy z okiełznaniem swojej pomysłowości. Mający ponad pięćset stron Chilijski poeta mógłby bez uszczerbku być odchudzony o dobrą jedną piątą.
Zambra z warsztatową biegłością przeplata losy kilkorga bohaterów, przeskakując w czasie i zmieniając coraz to kolejne punkty widzenia, ale też i tematy. Historia jest opowieścią o życiu młodego poety Gonzalo oraz jego perypetii miłosnych z Carlą – z którą rozstaje się, by znów do nie wrócić po latach. Przede wszystkim jest to jednak opowieść o ojcostwie – Gonzalo z przyjmuje rolę ojczyma dla syna Carli. Ale też o poezji, literackim światku, seksie, stałości uczuć, codziennych porażkach i nadziejach, dorosłości. Oraz o Santiago i Chile.
Pisarz od pierwszych stron powieści puszcza w ruch narracyjny mechanizm, który pędzi już później niemal samoistnie.
Umiejętność takiego “odpalenia” akcji jest z pewnością miarą warsztatowego kunsztu. Wyobraźnia Zambry zdaje się nie mieć granic. Sceny płynnie przechodzą jedna w drugą. Pojawiają się kolejni bohaterowie, zmieniają konfiguracje, wszystko jednak jest idealnie ze sobą połączone, a narracja działa niczym doskonale naoliwiona maszyna.
Ten potok słów, któremu czytelnik ulega niemal od razu, potrafi sprawić wiele przyjemności. Wciąga na tyle mocno, że dopiero po jakimś czasie przychodzi zmierzyć się z poczuciem literackiego szalbierstwa. Zambra bowiem uwodzi, ale pod pisarską finezyjnością upycha co jakiś czas mielizny.
Okazuje się bowiem, że jego obraz patchworkowej rodziny jest dość mocno wyidealizowany. Problemy i rysy, które napędzają akcję bywają malowane grubymi pociągnięciami. Przykładem może być bunt syna Carli, Vincentego, którego źródłem nie jest dojrzewanie czy szukanie własnego miejsca w skomplikowanym rodzinnym krajobrazie lecz… choroba ukochanej kotki.
Zambra ma tendencję do tworzenia świata wyidealizowanego, nieco infantylnego, budzącego u czytelnika dobry nastrój i poczucie przyjemności. Uparcie unika ciężaru rzeczywistości. Ta słodkość jest kusząca i zapewnia mnóstwo przyjemnych chwil. Podobnie jednak jak deser – nawet wykwintny – w nadmiarze może okazać się porcją pustych kalorii.

Magdalena Tomaszewska-Bolałek
Tradycje kulinarne Norwegii
Wydawnictwo Hanami, 2022
Norwegia nigdy nie była głównym celem kulinarnych podróżników. Pośród skandynawskich krajów to przecież Dania przejęła rolę gastronomicznego lidera, przyciągając turystów odświeżonym spojrzeniem na lokalną kuchnię, prezentowaną między innymi przez słynną restaurację Noma.
Książka Tomaszewskiej-Bolałek pokazuje jednak, że położony nad Morzem Norweskim kraj ma w sobie znacznie większy potencjał niż tylko “kraina fiordów”. Wciąż żywe są tu tradycje kulinarne czerpiące siłę z lokalności i historii tego regionu. Sporo tu wpływów kuchni saamskiej i szwedzkiej. Południe kraju jada inaczej niż północ, wszędzie jednak silnie odczuwalny jest wpływ rzemieślniczych producentów i gospodarstw. Pomijając nieliczne wyjątki, Norwegia pozbawiona jest wielkich przedsiębiorstw, międzynarodowych marek, ogromnych zakładów przetwórstwa. To dobra wiadomość dla kulinarnych podróżników, którzy chcą zwiedzać kraj śladem lokalnych smaków, wędrując od jednego do drugiego wytwórcy, z którym można się spotkać, porozmawiać, wypytać o szczegóły. Historia norweskiej kuchni to w dużej mierze opowieść o konkretnych osobach.
Dla tych, którzy planują wyjazd do Norwegii lub interesują się po prostu tym rejonem świata, książka Tomaszewskiej-Bolałek będzie trudnym do zastąpienia kompendium wiedzy.
Strona po stronie – okraszone zdjęciami oraz przepisami – pojawiają się opisy potraw, kulinarnych zwyczajów, zmian, którym podlegała norweska kuchnia na przestrzeni wieków. I choć miejscami ta wyliczanka sprawia nieco “suche” wrażenie, ilość informacji zawarta w tej książce powinna wynagrodzić czytającemu trud przebijania się przez encyklopedyczny styl publikacji. Jeżeli nie będziemy nastawiać się na literackie doznania, lecz potraktujemy Tradycje kulinarne Norwegii jako przewodnik po specjałach, których trzeba spróbować w podróży – książka spełni swoje zadanie.
A że każda kultura kulinarna jest w jakimś stopniu odzwierciedleniem zmian zachodzących na przestrzeni wieków, lekturę można też potraktować jako punkt wyjścia do poznania historii Norwegii. Począwszy od najdawniejszych czasów, gdy północną krainę przemierzały ludy nomadyczne, przez czasy biedy, aż po współczesność pełną hedonizmu i bogactwa.
Miłym ukłonem w stronę czytelników jest opracowanie przepisów na norweskie dania z uwzględnieniem polskich realiów. Przygotowanie większości propozycji w domowych warunkach nie będzie problemem. W spisie składników nie roi się bowiem od produktów niepojawiających się na naszych sklepowych półkach. A że norweskiej kuchni zawsze było bliżej do prostoty niż wykwintności, kuchennym wskazówkom podołać powinien nawet początkujący adept gastronomii.

Paul Scraton
Dookoła. Pieszo po obrzeżach Berlina
Wydawnictwo Czarne, 2023
Na pomysł obejścia Berlina pieszo Paul Scraton – Brytyjczyk mieszkający w niemieckim mieście od piętnastu lat – wpadł ponoć w barze na Kreuzbergu, w oparach papierosowego dymu i przy kuflach piwa wypijanych z przyjacielem. Ile w tej opowieści jest prawdy (czy wciąż jeszcze, nawet w artystycznej dzielnicy Berlina, trafić można na bary, w których wolno palić?) trudno stwierdzić. Niezależnie jednak od rzeczywistych okoliczności sama idea okazała się genialna w swojej prostocie.
Jak wielu z nas zna bowiem najdalej oddalone od centrum rejony swoich miast? Jak wielu podróżników może powiedzieć, że z pasją oddaje się zwiedzaniu okolic końcowych stacji metra lub linii tramwajowej?
Scraton, jak przystało na wytrawnego podróżnika, kieruje się ciekawością. Czuje, że to tam – w odległych rejonach miasta, gdzie krajobraz urbanistyczny załamuje się, stając się na przedsionkiem wsi lub skrawków natury – kryje się równie ważny obraz rzeczywistości, jak w samych centrach miast.
Bierze więc mapę Berlina i kreśli okrąg wokół miasta. Dzieli go na dziesięć odcinków. Każdy z nich to jeden dzień spaceru. Brytyjczyk nie traktuje swojego przedsięwzięcia w kategoriach wyczynu lub sportu. Nie ma bowiem zamiaru wędrować non-stop. Na trasę wraca co weekend, podejmując niespieszny marsz w miejscu, w którym skończył go tydzień temu.
Dystanse nie są szczególnie wymagające, dadzą się pokonać w kilka godzin, autor ma więc czas na uważne przypatrywanie się okolicy. Opisując ją, snuje też rozważania o tym, czym w rzeczywistości jest miasto i co kształtuje jego tożsamość. Ale też o tym, na ile w obrazie miasta kryje się nasza własna historia i jak wpływa ona na jego postrzeganie. Jak przestrzeń zmienia się wraz ze zmianami dokonującymi się w nas. I jakie historie kryją miejsca, które zwykle stają się w swojej codziennej oczywistości przezroczyste i niewidzialne. W swej wędrówce przygląda się wysypiskom śmieci, hurtowniom, blokowiskom, magazynom, obwodnicom, ruinom budynków.
Dookoła, choć mówi o najbliższych autorowi rejonach, jest klasyczną literaturą drogi. Kreśli obraz mikrorzeczywistości, z którego wyłania się szersze spojrzenie na świat. Wielka historia przenika się tu z codziennością, a dramaturgia z błahymi czynnościami napotkanych mieszkańców.
Pomysł poruszania się po przedmieściach idealnie sprawdza się, by poznać mniej oczywiste oblicze metropolii. I udowadnia, że do zaangażowanego, głębokiego podróżowania nie potrzeba dalekich wypraw, sponsorów, egzotycznych kierunków. Wystarczy wyjść z własnego domu i poruszać się nieco zapomnianymi ścieżkami prowadzącymi do miejsc zapadających w sercu.