Ćwiczenia z uważności. 4/52

przeczytasz w mniej niż 2 min.

Jak ćwiczyć uważność? Wyłapując kadry z otaczającej nas rzeczywistości. Wystarczy aparat, ołówek i kartka papieru. Albo świadome spojrzenie

Świat nam zadziwiająco często umyka. Zajęci codziennymi sprawami, przestajemy zwracać uwagę na to, co wokół. Być może dlatego tak lubimy podróże – zmiana otoczenia często wymusza wzmożenie uwagi. Znów patrzymy wtedy na świat z zaciekawieniem. Czasem nawet z zachwytem.

W rzeczywistości jednak przecież nie trzeba do tego wyjeżdżać. Bywa, że nie trzeba nawet opuszczać własnego domu lub mieszkania. Wystarczy po prostu patrzeć. A jeszcze lepiej wziąć aparat lub ołówek i notes i wybrać się na poszukiwanie scen, które nas zainteresują. Nic tak nie służy pobudzaniu kreatywności. I uczynieniu z życia ciągu fascynujących zdarzeń.

Spójrz na świat oczami naszych autorów. Zainspiruj się i stwórz własną historię. Możesz się nią z nami podzielić, pisząc do nas tutaj.


4/52 – Wisła

Zasnuta mgłą, niemal w niej niewidoczna Wisła, niedaleko północnej granicy Warszawy, wygląda mało interesująco. Krążę po jej brzegu, szukając jakiegoś punktu zaczepienia dla oka, ale przestrzeń rozmywa się w białej plamie. Panuje zimowy bezruch, nawet woda płynie niemal bezgłośnie i niezauważalnie.

Szukanie kadru jest frustrujące. Zniechęcony podnoszę do oka aparat i zaraz opuszczam go w poczuciu kreatywnej klęski. Nie mam dziś zbyt wiele wolnego czasu, by przemierzać kilometry szukając czegoś, co stworzy dobre zdjęcie. Samo poszukiwanie sceny do utrwalenia, wyostrza jednak moją uwagę. Na wysuszonych krzakach nawłoci osiadły drobinki zmrożonego śniegu. Na ziemi leżą wióry nadgryzionej przez bobry olchy. Zamarznięta kałuża na błotnistej ścieżce popękała gwiazdą nadepniętego lodu. Nie przepadam jednak za fotografią makro. Te otaczające mnie drobinki świata wydają mi się zbyt mało wyraziste, by robić im zdjęcie. Przymierzam się kilkakrotnie i zawsze rezygnuję zniechęcony.

Z mleka mgły nad rzeką docierają męskie głosy. Zatrzymuje się na wysokim brzegu Wisły. Czekam. W końcu się pojawiają. Drewniana łódź z dwoma wędkarzami. Ciemne sylwetki, wyglądające jakby płynęły w nieskończonej przestrzeni. W tym zimowym krajobrazie, bez krztyny słonecznych promieni, wszystko zdaje się być pozbawione kolorów, zanim jeszcze zrobię zdjęcie, wiem już, że musi być czarno-białe. Niemal grafika.

Schodzę dwa kroki, by złapać w ujęciu pochylone drzewa. Łódka dryfuje powoli, jakby czekała, aż zdołam ją uchwycić. Przypomina mi się książka Stasiuka „Przewóz”. Naciskam spust.

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.