Nowy szlak w zachodniej Turcji pozwala zanurzyć się w historii, która ukształtowała europejską kulturę
Eneasz jest pierwszym znanym nam uchodźcą – mówi Rüstem Aslan. – Jego historia wciąż jest aktualna, powtarzana przez tysiące migrantów każdego roku. Wiele może nam powiedzieć.
Otuleni ciepłym anatolijskim powietrzem, stoimy w miejscu, które niemal trzy tysiące lat temu opisał w „Iliadzie” Homer – Troi. W poemacie, który stał się jednym z najważniejszych dzieł literatury zachodniej, przybliżył, nie szczędząc krwawych szczegółów, ostatnie pięćdziesiąt dwa dni trwającego dekadę oblężenia miasta rządzonego przez króla Priama. Według legendy, syn władcy, Parys (znany też jako Aleksander), uwiódł piękną Helenę, żonę spartańskiego króla Menelaosa, i zabrał ją do Troi. Brat oszukanego króla, Agamemnon, powiódł z greckiej ziemi flotyllę okrętów, by odbić Helenę i zniszczyć miasto.
Pytanie, na ile opisane przez Homera wydarzenia mają charakter historyczny, od stuleci rozpalają głowy naukowców. Homer był twórcą sugestywnym. Czytając jego epopeję, można zapomnieć, że znaczna część tej opowieści jest literacką kreacją. Co nie oznacza, że miejsca, które opisał, w rzeczywistości nie istniały. Jadąc najpierw ze Stambułu do Çanakkale, w północno-zachodniej Turcji, a później pokonując pola uprawne i mijając pojedyncze meczety, trafiłem na wiejską drogę przecinającą gaje oliwne i prowadzącą do bramy do jednego z tych właśnie miejsc.
Troja. Przekładaniec czasu
Rüstem Aslan, szef wykopalisk w Hisarlık (to turecka nazwa Troi), poprowadził mnie bocznym wejściem do niepozornego budynku wypełnionego niezliczoną liczbą segregatorów, pudłami z kośćmi zwierząt oraz telefonami z tarczą, które zostały tu chyba wyłącznie ze względu na sentyment do przeszłości, cechujący większość archeologów. Aslan rozłożył na stole wydruk. Przedstawiał nakładające się na siebie pozostałości dawnego miasta, które odkryto tu od czasu rozpoczęcia wykopalisk w 1870 roku. Zobaczyłem gmatwaninę kresek o różnych kolorach. Każdą z historycznych warstw Troi oznaczono inną barwą.


Dzięki pracy tego sympatycznego mężczyzny z kudłatą fryzurą i gęstą brodą (a wcześniej jego poprzedników), większość historyków nie ma już wątpliwości, że Hisarlık to homerycka Troja. A także, że wojna między Grekami mykeńskimi a Anatolijczykami rzeczywiście rozegrała się tu około 1180 roku p.n.e. Pytaniem pozostaje, co ją wywołało oraz na ile występujące w „Iliadzie” postacie wzorowane były na rzeczywistych osobach. Ich mityczne cechy są z pewnością literackim naddatkiem. Nie wyklucza to jednak tego, że niektórzy bohaterowie eposu mogli mieć rzeczywiste pierwowzory.
Troja początkiem historii Eneasza
Równie mityczna jest też historia Eneasza, z którego powodu tu przyjechałem. Opisany przez Homera bohater wojny trojańskiej, syn dardańskiego księcia Anchizesa i bogini Afrodyty, po upadku Troi zabrał ojca i wyruszył w dość zagmatwaną morską drogę. Na jej końcu wzniósł miasto Lawinium (później wchłonięte przez Rzym). Historia jego migracji stała się kanwą „Eneidy” Wergiliusza.
I to właśnie śladami Eneasza wyznaczono szlak turystyczno-kulturowy przez pięć krajów, łączący Turcję, Albanię, Grecję, Tunezję i Włochy. Rozpoczyna się właśnie tu – w Troi – gdzie miały miejsce kluczowe wydarzenia dla losów Eneasza. Trasa przebiega przez Çanakkale, Balıkesir i Edirne, by dalej opuścić Turcję.
Czy Eneasz w rzeczywistości istniał? Nic o tym nie wiemy, choć i jego postać mogła zostać ulepiona na podobieństwo historycznych postaci.
Schliemann bierze łopatę
Rüstem Aslan nie jest człowiekiem biurka, lecz ruchu, zabiera mnie więc na przechadzkę po terenie wykopalisk. Spacer przez ruiny Troi jest niczym przebijanie się przez wielowarstwowe ciasto. Archeolodzy odkryli tu dziewięć poziomów z różnych epok, od brązu po czasy rzymskie. Nałożone na siebie, miejscami przemieszane, są dla naukowców nie lada wyzwaniem.

Sprawy nie ułatwił Heinrich Schliemann, niemiecki biznesmen i archeolog amator, który prowadził tu pierwsze wykopaliska w latach 70. XIX wieku. Wiedziony obsesją odkrycia mitycznej wówczas Troi, przekopywał teren bezpardonowo, nie bacząc na zachowanie młodszych warstw ruin. To nie był zresztą grzech wyłącznie Schliemanna, archeologia ponad 150 lat temu wyglądała nieco inaczej niż dzisiaj.
Eksplorator wiele artefaktów zniszczył nieodwracalnie. Udało mu się jednak znaleźć zdumiewającą kolekcję pucharów, tarcz, diademów, naszyjników, bransoletek i tysięcy innych przedmiotów ze złota, srebra i miedzi. Uznał, że są one dowodem na to, że Hisarlık to homerycka Troja. Kosztowności nazwał „skarbem Priama”. I choć, jak się później okazało, znalezisko pochodzi z okresu między 2500 a 2300 rokiem p.n.e. – a więc około tysiąc lat wcześniej niż opisywane w „Iliadzie” zdarzenia – to właśnie Schliemann sprawił, że miejsce znalazło się na ustach całego świata. Hisarlık stał się ostatecznie Troją.
Troja zdobyta. Eneasz ucieka
Gdy idę z Aslanem po pomostach poprowadzonych przez teren wykopalisk, podróżujemy w czasie. Tysiące lat oddalone są tu o kilkadziesiąt-kilkaset kroków. Dróżka kluczy pomiędzy pozostałościami mającymi pięć tysięcy lat i tymi, które mają zaledwie trochę ponad tysiąc. Mój przewodnik zatrzymuje się przy Bramie Skajskiej, kamiennych fundamentach, do których prowadzi pochyła rampa.

– Jeżeli koń trojański naprawdę istniał, musiał zostać wprowadzony do miasta tą drogą – mówi uśmiechając się.
Według Homera drewniany koń został pozostawiony pod Troją jako pożegnalny hołd dla wroga. Flota odpłynęła, udając odwrót, a w rzeczywistości kotwicząc poza zasięgiem wzroku mieszkańców miasta. Król Priam długo debatował z wodzami, czy przyjąć ofiarę. Spoglądając na wiodącą ku bramie rampę, wyobrażam sobie ten dzień, gdy podjęto fatalną w skutkach decyzję i wtoczono po tych kamieniach figurę do miasta. I myślę o tym, jak ukryci w wydrążonym posągu Odyseusz i jego wojownicy, po zapadnięciu zmroku, wyślizgują się z konia-pułapki i otwierają bramy Troi szturmującym Mykeńczykom. A ci mordują niemal całą trojańską ludność na ulicach, na których teraz stoję.
Eneasz ucieka. Zostaje emigrantem, który przez większość pozostałego mu życia będzie już w drodze.
W grobach Dardanos
W Dardanos – miejscu narodzin Eneasza – nie ma dziś wiele więcej prócz nieco zaniedbanej plaży, na którą przyjeżdżają jedynie miejscowi i szpaleru pinii nad brzegiem morza. Błąkam się kilka chwil po nabrzeżu, wyłuskując wzrokiem mężczyzn uwijających się na pirsie przy jakichś pracach. Później odbijam w stronę niskiego lasu. Trawiasta dróżka i wyblakłe tablice kierują mnie do kamiennego grobowca (dardanos tumulus), odkrytego w 1959 roku. To jedyna bardziej okazała pozostałość po starożytnym mieście.

Ku przegrodzonemu żelazną bramką wejściu do komory grobowej prowadzi mnie długi niezadaszony korytarz. Nikogo tu nie ma, choć porozrzucane butelki i opakowania po chipsach świadczą, że miejscowi lubią tu spędzać wolne chwile. W akompaniamencie cykad pcham drzwiczki, by ze zdziwieniem odkryć, że są otwarte. Odnalezione tu artefakty – w tym złota biżuteria z czasów hellenistycznych – oraz ludzkie kości dawno już powędrowały do muzeum.
Świecąc latarką wchodzę do grobu, schylając głowę pod niskim sufitem. Inskrypcje w komorze pozwoliły naukowcom datować powstanie obiektu na koniec VI wieku p.n.e. Budowniczym był Skamandrios, nieznany bliżej, bogaty obywatel Dardanos. Tumulus używany był jako grobowiec do I-II wieku n.e., by później popaść w zapomnienie. To niepozorne dziś miejsce jest jednym z elementów układanki, która tworzy w mojej głowie wielowątkową opowieść o Eneaszu.
Pokój z widokiem
Obraz życia sprzed kilku tysięcy lat łatwiej sobie jednak wyrysować, jadąc do starożytnego Antandros. To z niego, według Wergiliusza, Eneasz, po zbudowaniu dwudziestu okrętów, wyruszył w morską tułaczkę. Prace wykopaliskowe dopiero się tu rozpędzają, zaczęto je prowadzić w 2001 roku. Spotykam się tu z Gürcanem Polatem, kierownikiem archeologów, który oprowadza mnie po pozostałości rzymskiej willi, tzw. Domu Tarasowym.
Szczupły, żwawy mężczyzna nachyla się przez barierkę, by wskazać dobrze zachowane mozaiki na podłogach dawnych pokoi. Pokazuje też, przywodzące na myśl znaleziska w Pompejach, naścienne freski. Willa pochodzi z IV wieku n.e., co oznacza, że jej mieszkańcy mogli znać nie tylko homerycką „Iliadę” i „Odyseję”, ale też, traktującą o podróży Eneasza, „Eneidę” Wergiliusza. Patrząc na układające się w symetryczne wzory kamienie na posadzce, zastanawiam się, czy zamożny właściciel tego pokaźnego domu przysiadał tu czasem patrząc na morze w oddali i marzył o zamorskich przygodach będących udziałem wybranych.
Tu byłem. Arystoteles
Wypływając z Antandros, Eneasz zatoczył szeroki łuk. Skierował łodzie na północ, by minąć prowadzącą do Morza Marmara Cieśninę Dardanelską. Po kilku dniach żeglugi wylądował w Tracji. Tam miał wznieść nową Troję, czyli miasto Ainos. Los sprawił jednak, że musiał je opuścić i znów wyruszyć w podróż. Ruiny Ainos leżą w dzisiejszym Edirne, u zbiegu rzeki Meriç i Zatoki Saros, będąc jednym z punktów na tureckim fragmencie Szlaku Eneasza. Ja jednak wybieram się do Assos, leżącego w prowincji Çanakkale, nad brzegiem morza, pomiędzy Troją a Antandros.
Wykopaliska trwają tu nieprzerwanie od 43 lat, przynosząc wciąż nowe odkrycia. Miasto zostało zbudowane z kamienia andezytowego na nieczynnym wulkanicznym wzgórzu. Rozciąga się na obszarze ponad 55 ha, więc członkini zespołu archeologów kierowanego przez prof. Nurettina Arslana korzysta z auta, by zawieźć mnie do poszczególnych miejsc dawnej metropolii. Przeskakujemy pomiędzy rzymskim teatrem, częściowo zniszczonym podczas trzęsienia ziemi, ciągnącymi się na ponad trzy kilometry potężnymi murami miejskimi z okresu hellenistycznego, agorą i znajdującą się poza obrębem dawnego miasta nekropolią.


Cmentarzysko rozciąga się po obu stronach wyłożonej kamiennymi płytami drogi prowadzącej do jednej z kilku bram Assos. Gdy po niej idę, mijając okazałe, przypominające domy krypty grobowe, zastanawiam się, czy tą samą drogą stąpał Arystoteles. Jeden z trzech najsławniejszych filozofów starożytnej Grecji spędził w Assos trzy lata. Poślubił w tym czasie pasierbicę Hermiasa, ówczesnego władcy miasta (to na jego zaproszenie się tu pojawił, przyjmując zadanie założenia szkoły filozoficznej). Prawdopodobnie tu też napisał dialog “O filozofii”.
Wypatrując Eneasza
Czy Arystoteles wspinał się też ku stojącej na szczycie, doryckiej świątyni ku czci Ateny (VI wiek p.n.e.), z której do dziś zostało pięć kolumn z kapitelami? Tego można być niemal pewnym. Podobnie jak tego, że przechadzał się po agorze, której fundamenty widzę poniżej (filozof był miłośnikiem ruchu i w założonej przez niego szkole dysputy prowadzono spacerując).

Myśliciel nie mógł jednak wejść tam, gdzie przechadzam się w świetle zachodzącego słońca. Ze świątyni Ateny pozostały dziś fundamenty, w obrębie których zwiedzający mogą się swobodnie przemieszczać. W starożytności wstęp do budynku mieli wyłącznie kapłani.
Od czasów Arystotelesa niewiele jednak zmienił się zapewne rozległy widok na zatokę Edremit, która rozciąga się w dole. Patrzę na nią, opierając się plecami o rowkowaną kolumnę na skraju świątyni. Pozwalam sunąć wzrokowi po płachcie błękitu, zahaczając o białe kreski spienionych fal i pojedyncze sylwetki statków. To samo musiał widzieć ze szczytu tego wzgórza nie tylko filozof, ale i inni mieszkańcy Assos, którzy wdrapywali się tu przed tysiącami lat.
Kto wie, może któryś z nich wypatrzył dwadzieścia okrętów Eneasza, który płynął wzdłuż brzegu, pchany nadzieją na nowe życie, nie wiedząc jeszcze, jakie los postawi mu przeszkody na drodze.