W Czechach karnawałowa zabawa zapewnia dostatek i pokonuje zło

Początek
przeczytasz w mniej niż 3 min.

To nie jest grzeczny pochód. Przebierańcy piją, dokuczają, kogoś przewrócą, kogoś pomażą sadzą, stroją niewybredne żarty. Karnawał to czas, kiedy im wolno

Zdjęcia: Julia Zabrodzka

Bezbarwny świt, w powietrzu nieprzyjemna mżawka, na polach topią się resztki śniegu. Czekamy zmarznięci na skraju miasteczka i trudno nam uwierzyć, że w tym porannym bezruchu może się coś wydarzyć.

A jednak! Kiedy z zimna zaczynamy już przestępować z nogi na nogę, nagle się pojawiają. Pierwsi idą Turcy, w wysokich czapkach bogato zdobionych kolorowymi tasiemkami i kwiatami. Dwóch w czerwonych strojach, dwóch w niebieskich, z zielonymi gałązkami zatkniętymi za pas. Za nimi kroczy orkiestra i cała zgraja przebierańców: wesoła Kobyłka, rubaszny Słomiany, Żyd kramarz z Niedźwiedziem na łańcuchu, Kominiarze. Jedni mają twarze usmarowane na czerwono, inni na czarno.

Najpierw idą do obejścia sołtysa – to on da im pozwolenie na zabawę. A wraz z nim podsunie paterę pączków i śliwowicę. To jasny sygnał: można zacząć dokazywanie!

Muzykanci przygrywają, Turcy ruszają do tańca, wywijając białymi chusteczkami, sąsiadka sołtysa chichocze wrzucona w zaspę przez Słomianego. Jak za dotknięciem różdżki świat wokół zmienia się nie do poznania: w szarą ciszę wdziera się gwar, tłum, śmiech i kolory. Ale przebierańcy to żaden grzeczny pochód. Piją, dokuczają, kogoś przewrócą, kogoś pomażą sadzą, stroją niewybredne żarty. Karnawał to czas, kiedy im wolno.

Po kilku godzinach ze Studnic jedziemy do pobliskiego Jenikova. Tam widzimy inne oblicze masopustu, jak w Czechach nazywa się zapusty. Od razu dopadają nas Turcy, domagają się zdjęć, cmokają mnie w policzki. W Studnicach trafiliśmy na sam początek, jako jedyni obcy, i przebierańcy traktowali nas z dystansem. W końcu karnawałowy pochód nie jest dla turystów. Ma przynieść szczęście sąsiadom, maski chodzą więc od domu do domu. A że każdy częstuje śliwowicą, co robić – grzech odmówić. Pewnie dlatego w Jenikovie atmosfera jest już bardziej rozluźniona, można się spoufalać nawet z przyjezdnymi. Ktoś częstuje nas kielichem, ktoś podsuwa smakołyki, Kominiarz smaruje czarną farbą. Stajemy się trochę bardziej swoi.

Zabawa robi się żywiołowa, w półmroku korowód kluczy wąskimi uliczkami. Muzyka gra, przebierańcy tańczą poleczki i walczyki, porywają do tańca coraz to nowe panny, ale i starszym sąsiadkom nie odpuszczą.

Stukają do okien, gdy ktoś ociąga się z otwarciem drzwi. Większość mieszkańców ochoczo jednak otwiera i częstuje, czym chata bogata. Ale przebierańcy są coraz bardziej zmęczeni. Podchmielony Kominiarz przysiadł na masce samochodu, wielki Koń odłożył głowę na ziemię i ćmi papierosa, Słomiany zasnął na przystanku – nie każdy ma siłę pić i tańczyć od samego rana do późnej nocy.

Gdy o zmroku wracamy do Studnic, korowód też jest już rozweselony i zmordowany. Ale najważniejsze jeszcze przed nami. Pod wieczór frenetyczna atmosfera ustępuje miejsca skupieniu. Wokół brykającej Kobyłki zacieśnia się krąg przebierańców. Czujemy, że za chwilę coś się zdarzy. Wraz z mieszkańcami obserwujemy akcję rozgrywającą się w teatralnym świetle ulicznych lamp. Ras odczytuje wyrok, unosi berło uderza – i jest po wszystkim. Jak co roku Kobyłka musiała umrzeć.

To jednak nie koniec. Kilka chwil później przeniesiona pod drzwi gospody Kobyłka zmartwychwstaje. Ktoś dał jej kieliszek na pożegnanie, a czeska śliwowica potrafi stawiać na nogi umarłych. Nagły zwrot akcji, choć przez miejscowych widziany wiele razy, wprawia wszystkich w niepohamowaną radość. Znów można tańczyć i śpiewać. Ożyła! W końcu to karnawał, świat staje na głowie i nawet porządek śmierci może zostać odwrócony. Bawmy się!

Wybierasz się do Czech na tradycyjny karnawał? Mamy dla Ciebie harmonogram na 2022 rok:
5 lutego (sobota) - Včelakov
12 lutego (sobota) - Hamry
19 lutego (sobota) - Jeníkov
20 lutego (niedziela) - Blatno (dzielnica Hlinska)
26 lutego (sobota) - Studnice i Vortová
1 marca (wtorek) - pożegnanie z masopustem w Betlemie, czyli zabytkowej części Hlinska; w popołudniowym pochodzie przejdą maski z Blatna

Julia Zabrodzka

Fotografka, która czasem pisze o miejscach i ludziach. Publikowała m.in. w "Polityce", "Piśmie", "Kukbuku", "Wysokich Obcasach" i "The Guardian". Finalistka Grand Press Photo, nagrody im. Krzysztofa Millera "Odwaga patrzenia" i "Leica Street Photo". Najbardziej lubi pracować w Polsce i krajach hiszpańskojęzycznych.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.