Powódź w Słowenii. O aktualnej sytuacji pisze nasz korespondent, Damian Buraczewski
Fot. STA
Prognozy nie wróżyły niczego dobrego. Telefon raz za razem informował o nowej wiadomości na czacie naszej siatkówkowej grupy. Spragnieni ruchu zdecydowaliśmy, że przynajmniej pogramy do załamania pogody. Szczęśliwie jednak ciężkie chmury omijały nas bokiem. Po grze, zmęczeni i w dobrych nastrojach, rozjechaliśmy się do domów. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi, usłyszałem szum padającego deszczu. Zaczęła się zapowiadana ulewa.
Monotonny szum towarzyszył mi cały wieczór. Słyszałem deszcz, gdy kładłem się spać. Lało całą noc. W naszej dolinie i tak było spokojnie. Na wschodzie kraju ulewa uderzyła mocniej. Do poranka w niektórych miejscach w Słowenii spadło 200 litrów wody na m2. I wciąż padało. Górskie potoki i strumienie zamieniły się w rwące rzeki. Woda zalała wioski i miasteczka porywając samochody, niszcząc mosty i drogi. Mieszkańcy ratowali się ucieczką na dachy domów.
Około południa 2/3 kraju było już sparaliżowane. Woda zalała nawet autostradę, powodując komunikacyjny chaos. Turyści z zagranicy zostali uwięzieni w Słowenii.
Bardzo szybko zorganizowano akcje ratunkowe. Pomimo słabych warunków atmosferycznych helikoptery wojska i policji ratowały ludzi z dachów i drzew. Zarządzono ewakuacje zagrożonych miejscowości. Drogą powietrzną dostarczano wodę pitną.
Internet zalały zdjęcia przedstawiające powódź w Słowenii. Symbolem stała się fotografia strażaka Sandiego Zajca, który przywiązany linami i brodząc w wodzie po pas ratował dzieci z przedszkola w miasteczku Mengeš (niecałe 10 km na północ od Lublany). Po akcji odkrył, że jego dom też został zdewastowany przez żywioł. Woda nie tylko zniszczyła wszystkie sprzęty i instalacje w środku, ale naruszyła także mury. Wraz z rodziną stracili dach nad głową. Jego historia poruszyła cały kraj i wyzwoliła olbrzymią mobilizację społeczeństwa.
Obrona cywilna i gminy, które powódź ominęła, zaczęły organizować centra pomocy. W Trbovljach gmina przygotowała noclegownię dla zagranicznych turystów, którzy nie mogli wydostać się ze Słowenii. Rząd wezwał na pomoc wojsko. Niektóre miejscowości w północnej części kraju zostały całkowicie odcięte od świata. Deszcz wciąż padał i największe rzeki w kraju nadal wzbierały. Kraj czekała ciężka noc. Tymczasem na wzburzonej Soczy na zachodzie kraju, węgierscy turyści postanowili bawić się na spływie pontonowym.
W sobotę najcięższa sytuacja była we wschodniej części kraju, gdzie poziomy największych rzek pobiły rekordy.
Do Słowenii dotarła także fala powodziowa na Drawie i Murze z Austrii. Mura zaczęła przerywać wał przeciwpowodziowy. Służby próbowały łatać wyrwę betonowymi blokami zrzucanymi z helikopterów. Nasiąknięta wodą ziemia zaczęła się osuwać niszcząc domy. O ile wcześniej żywioł niszczył budynki w dolinach, tym razem zagrożone były głównie te na stokach. Sieć zalały zdjęcia nowej odsłony tragedii.
Skutki powodzi w Słowenii są katastrofalne. Zginęło sześć osób. Dwóch holenderskich turystów zostało rażonych piorunem, cztery osoby utonęły. Powódź dotknęła niemal 150 z 212 słoweńskich gmin. Kilkaset mostów zostało całkowicie zniszczonych, tysiące budynków uszkodzonych, niektóre zostały zmiecione przez żywioł. Wiele lokalnych dróg uległo podmyciu lub zasypaniu przez osuwiska. Zalane zostały także biura, magazyny i fabryki. Pierwsze szacunki mówiły o 500 milionach euro szkód. Jednak już w niedzielę niektórzy specjaliści zaczęli podawać jeszcze wyższe sumy.
Słowenia poprosiła o zagraniczną pomoc. Pierwszy konwój z pomocą humanitarną przybył z Czech i Polski.
Przez kraj przeszła kolejna fala – tym razem solidarności i chęci niesienia pomocy.
W ciągu kilkunastu godzin od uruchomienia specjalnej aplikacji, do pomocy zgłosiło się kilkanaście tysięcy wolontariuszy. Pensjonaty i hotele oferowały noclegi dla powodzian, a restauracje – darmowe posiłki dla potrzebujących. Firmy budowlane skierowały w teren robotników i ciężki sprzęt. Wszystkich przelicytował Ambrož Duler, przedsiębiorca z Prevalje, miejscowości, w której żywioł zerwał 8 mostów. Firma Dulera w ciągu jednej nocy zbudowała nową przeprawę, aby jak najszybciej połączyć oba brzegi.
Duch solidarności w narodzie nie gaśnie i nowi wolontariusze wciąż się zgłaszają. W środę lokalne stacje radiowe zorganizowały zbiórkę pieniędzy, dzięki której zebrano niemal 2 miliony euro. Unia Europejska obiecała pomoc. Minie jednak sporo czasu zanim na dotkniętych wodą terenach wszystko wróci do normy.
Obrazy powodzi pojawiły się w mediach na całym świecie. Dzięki temu Słowenia szybko otrzymała międzynarodową pomoc. Jest jednak także druga strona medalu: odwoływane rezerwacje. O ile wakacje na terenach zniszczonych przez powódź to kiepski pomysł, to niestety turyści zaczęli rezygnować z przyjazdu do miejsc, które funkcjonują normalnie. A obecność zagranicznych gości może okazać się teraz dla kraju kluczowa. Słoweńska Organizacja Turystyczna przygotowała więc stronę internetową, gdzie dostępne są aktualne informacje o sytuacji na miejscu. Zanim odwołacie przyjazd, sprawdźcie więc, czy jest to naprawdę konieczne.
Napisz do autora:d.buraczewski@travelmagazine.pl