Jak pokazać Putinowi środkowy palec

przeczytasz w mniej niż 2 min.

Oddajemy Wam dzisiejsze teksty, mając świadomość, że pochodzą one z trochę innych czasów. Większość z nich była bowiem pisana zanim sytuacja na Ukrainie przerodziła się w otwartą wojnę

Jako redaktor naczelny mam mieszane odczucia, decydując się na publikację tych materiałów. Nie żebym uważał je za źle przygotowane lub słabo napisane. Jesteśmy jednak pismem zajmującym się poznawaniem świata poprzez podróże i poprzez uczestniczenie w kulturze. A więc tym, co niesie ze sobą jednak sporą dawkę przyjemności. Jak mówić o przyjemnościach, gdy Europa zaraz może pogrążyć się w wojnie?

Czy więc teraz, gdy wojna między Rosją i Ukrainą weszła w nowy, bardziej brutalny i niebezpieczny etap (pamiętajmy, że kraje te w rzeczywistości są już w stanie konfliktu od 2014 roku), wypada w ogóle zajmować się rzeczami zwyczajnymi?

Podróżowaniem, książkami, teatrem, filmami, smakami? W tym wydaniu Ania Janowska napisała tekst o francuskich kawiarniach i sztuce podglądania miejskiego życia zza ich stolików. To dobry tekst i fajny temat, ale czy powinny nam być w głowie teraz takie przyjemności?

Równocześnie nie każde pismo i nie każde media mogą zajmować się aktualnościami z polityki i frontu. W Travel Magazine staramy się spoglądać na świat z różnych perspektyw. Ale nie mamy możliwości zamienić się teraz w korespondentów wojennych i relacjonować kolejne odsłony tragicznego konfliktu za naszą granicą. Musimy to pozostawić większym redakcjom, wyspecjalizowanym w tego typu sprawach.

Robimy więc swoje. A w tej całej sytuacji przychodzą mi na myśl jeszcze dwie kwestie.

Dla tych, których nie dotyczą one bezpośrednio (albo jeszcze nie dotyczą), takie konflikty mogą być impulsem do tego, by zacząć bardziej doceniać to, co mamy. I to, czym się na co dzień zajmujemy.

Ostatnie lata – najpierw pandemia, teraz wojna – pokazują nam, jak bardzo nasza rzeczywistość jest krucha. Zdążyliśmy już o tym zapomnieć. A świadomość ulotności, niepewności, nietrwałości, choć bywa paraliżująca, jest też czymś w rodzaju szarpnięcia za ramię: „hej, nie zwlekaj za bardzo z czymkolwiek. Nie odkładaj na później, korzystaj i ciesz się, chociażby tylko dlatego, że po prostu możesz!”.

Wydaje mi się też, że wyswobodzenie się z lęku może być też jakimś rodzajem sprzeciwu wobec agresora. Celem Rosji jest zdestabilizowanie świata zachodniego. Jeżeli nie może zrobić tego militarnie, może odbierając nam poczucie bezpieczeństwa, nadziei na przyszłość, sprowadzając nasze życie do pasma strachu i bezradności.

Próbując więc jakoś odnaleźć się w tej nowej sytuacji i nie szczędząc wszelkiego rodzaju pomocy zaatakowanym, starajmy się więc żyć – na tyle, na ile to możliwe – normalnie.

Pijąc wino, planując podróże (lub nawet podróżując), zatapiając się w książki, chodząc do kina, śmiejąc się i całując. No i oczywiście czytając teksty o świecie, takie jak wspomniany już materiał Ani Janowskiej.

Choć brzmi to z początku dość zaskakująco, pójście do kawiarni na kawę, podpatrywanie świata czy otworzenie pasjonującej książki jest do jakiegoś stopnia sposobem, by pokazać agresorowi środkowy palec.

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.