Jak pomylić Słowenię ze Słowacją. Listy ze Słowenii #29

przeczytasz w mniej niż 3 min.
flaga słowenii na tle niebieskiego nieba

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie pomylił Słowenii ze Słowacją

Mercedes na niemieckich tablicach sunął popękaną wiejską drogą. Jadących nim dwóch młodych mężczyzn nieporadnie rozglądało się dookoła. Delikatnie pofalowany krajobraz z zielonymi łąkami sprawiał przyjemne wrażenie. Domy stały rozproszone, a ich pomarańczowe dachówki i białe ściany dopełniały widoku z dziecięcego obrazka. Jednak panowie spodziewali się czegoś innego.

Jesteś u celu! – odezwał się uprzejmy kobiecy głos z nawigacji.

To tu?! – zdziwił się jeden z pasażerów. Stolicę europejskiego państwa wyobrażał sobie zupełnie inaczej.

Poczekaj, zapytam – kierowca zatrzymał samochód.

Kiedy otworzył drzwi samochodu, zobaczył jedynie łąki i lasy, a ciszę przerywał tylko koncert świerszczy. Na szczęście zza pagórka wyłonił się rowerzysta. Mężczyzna zatrzymał go i zapytał zataczając ręką koło – Czy to jest Bratysława?

Bratislavci… – pokiwał głową z niedowierzaniem rowerzysta. – Jesteście w Słowenii, nie na Słowacji…

Ta historyjka, opowiedziana mi przez kolegę, nie jest wyjątkiem.

Niech pierwszy rzuci kamieniem Europejczyk, który choć raz w życiu nie pomylił Słowenii ze Słowacją.

Zdarza się to nawet dziennikarzom w ich tekstach. O pomyłkę jest rzeczywiście nietrudno. Aby sprawę skomplikować, oba państwa mają niemal identyczne flagi w barwach pansłowiańskich. Różnią się jedynie herbami. W słoweńskiej widnieje Triglav, dwie fale i trzy gwizdy. W słowackiej natomiast krzyż lotaryński na trójwzgórzu.

Wpadki zdarzają się nawet w trakcie oficjalnych imprez sportowych. Podczas mistrzostw świata w hokeju w 2017 roku organizatorzy wywołali skandal, puszczając przed meczem Słowacji z Włochami hymn słoweński. Gwizdy i buczenie słowackich kibiców szybko uzmysłowiły, że popełniono błąd.

Z konsekwencjami mylenia obu krajów zmagają się placówki dyplomatyczne. Miejska legenda głosi, że z powodu licznych pomyłek poczty, co roku wymieniają one źle dostarczone przesyłki. W rzeczywistości, po stwierdzeniu błędu, list jest natychmiast przekazywany do właściwego adresata.

Słoweńcy są świadomi problemu. Większość podchodzi do sprawy z dystansem. W ciągu ostatnich trzydziestu lat pojawiały się jednak pomysły na to, jak odróżnić się od karpackiego kuzyna.

Pierwszą próbę podjęto jeszcze przed przystąpieniem Słowenii do Unii Europejskiej. W 2003 roku słoweński parlament rozpisał konkurs na nowe symbole państwowe. Do komisji napłynęło 250 propozycji, z powodów formalnych od razu wykluczono 106. Dalej było już tylko gorzej. Po burzliwych obradach komisja wyłoniła zwycięzcę i przyznała mu nagrodę w wysokości 3,9 mln tolarów, czyli ok. 74 tysiące złotych. Kiedy jednak do opinii publicznej trafił wzór nowej flagi i herbu, w kraju zawrzało. Okazało się, że Słoweńcy wolą już, by ich kraj mylono z Rosją lub Słowacją niż występować pod symbolami przypominającymi “opakowanie czekolady”. Tak nowy herb i flagę opisał Zmago Jelenčič, kontrowersyjny polityk, z którym w tym jednym jedynym przypadku całkowicie się zgadzam. Konkurs rozstrzygnięto, pieniądze wypłacono, a projekt nowych symboli państwowych schowano do szuflady.

Projekt na nową flagę Słowenii wywołał falę protestów i określony został jako przypominający “opakowanie czekolady”.

Nie powstrzymało to jednak przeciwników biało-niebiesko-czerwonej flagi. Po bardzo dobrym występie słoweńskich sportowców na olimpiadzie zimowej w Soczi temat powrócił jak bumerang. Projektant strojów reprezentacji, Sandi Murovec, na fali entuzjazmu po zakończonych igrzyskach zaproponował, aby zamienić czerwony pas na fladze na zielony. Zielony jest tradycyjnym kolorem Słowenii – w strojach w tym kolorze występują reprezentanci większości dyscyplin. Powstał nawet oddolnych ruch społeczny domagający się zmiany. Większości społeczeństwa, podobnie zresztą jak rządu, nowy projekt jednak nie urzekł i flaga pozostała niezmieniona.

Wśród historyków i heraldyków najwięcej kontrowersji nie wzbudza sam kolor flagi, ale umieszczony na niej herb. Właściwie jest to emblemat (nie spełnia wymogów heraldycznych), który został pospiesznie narysowany przed ogłoszeniem niepodległości i zaakceptowany przez przewodniczącego parlamentu jako rozwiązanie tymczasowe.

Tak to już bywa, że rozwiązania prowizoryczne mają cudowną moc trwania. Tymczasem z niecierpliwością czekam na kolejne propozycje zmiany, które powracają mniej więcej co dziesięć lat.

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.