Jak nazywać upały. Listy ze Słowenii #5

przeczytasz w mniej niż 2 min.

Damian Buraczewski szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego Słoweńcy określają upały “psią pogodą”

Psia pogoda! – stwierdził sąsiad Marko, narzekając na afrykański żar, który dotarł nad północny kraniec Morza Śródziemnego.

Bardziej nawet niż to, że pochodzący stąd człowiek narzeka na letni skwar, zaciekawiło mnie wyrażenie, którego użył.

– Psia? – upewniłem się.

Całe życie “psią pogodę” kojarzyłem z zimnem, deszczem i wiatrem, czyli całkowitą odwrotnością warunków jakich właśnie doświadczaliśmy. Aby rozwiać wątpliwości, sprecyzowałem pytanie, używając języka bardziej potocznego.

– Masz na myśli psiaka, takie zwierzę na czterech łapach, co szczeka?

Marko nieco zdezorientowany, zastanowił się przez chwilę. Wyglądało, że ocenia, czy w tym gorącu ma siłę tłumaczyć człowiekowi północy takie oczywistości. W końcu podjął wyzwanie i potwierdził.

– Ale dlaczego psia? – dopytywałem niczym czteroletnie dziecko. Widząc moje zafascynowanie tematem i badawczy wzrok antropologa wśród tubylców, nieco się zmieszał.

– Po prostu tak się mówi, nie wiem czemu… Może dlatego, że wszyscy chowamy się w domach jak psy w budach?

Rzeczywiście, lato w Słowenii oznacza bezludne miasta i wsie. Ludzie kryją się w klimatyzowanych mieszkaniach albo uciekają nad wodę. Najczęściej na wybrzeże Adriatyku do Chorwacji. Nawet Lublana, miasto stołeczne, wygląda jak sceneria filmu post-apokaliptycznego. Studenci wrócili do rodziców, urzędnicy są w dwumiesięcznej fazie urlopowej, pozostali rezydują w domkach letniskowych i przyjeżdżają jedynie do biura. Obrazu dystopii dopełniłyby jeszcze tylko watahy bezpańskich psów przemierzających opuszczoną betonową dżunglę.

Co prawda w okolicach dworca i Starego Miasta kręcą się turyści, ale w czasie największego upału nie opuszczają nadrzecznych kawiarni. Najdalej jutro także obiorą kierunek w stronę morza. Czasem zresztą i Adriatyk nie przynosi ulgi. Pamiętam, jak kilka lat temu fale upałów trwały tak długo, że woda w Zalewie Pirańskim ogrzała się do prawie 30 stopni Celsjusza! W tym roku temperatura wody utrzymuje się w okolicach 25 stopni.

Dla szukających ochłody, lepszym rozwiązaniem jest wyjazd nad rzekę lub jezioro. W alpejskich dolinach temperatura wody rzadko przekracza 20 stopni. Możliwość odetchnięcia od upału oraz bony, które słoweński rząd wprowadził dla ratowania branży turystycznej, sprawiły, że tłumy nawiedziły słoweńskie Alpy. Turystyka jest ważną gałęzią słoweńskiej gospodarki, a obok gastronomii została najbardziej dotknięta przez koronakryzys, stąd rządowa pomoc.

No dobrze, ale nawet tłumy na jeziorami i rzekami mogą co najwyżej kojarzyć się ze stadem fok. Skąd te psy? Czyżby mój sąsiad, Marko, doznał pomieszania zmysłów od upału?

Bynajmniej. Termin “psia pogoda” wywodzi się jeszcze ze starożytnego Rzymu. Mówiono tak o okresie, kiedy Słońce znajdowało się w gwiazdozbiorze Psa. Czas ten nazywano kanikułą (łac. canicula) – czyli pieskiem. Była to najcieplejsza pora roku. Do dziś w niektórych krajach na letnie upały mówi się kanikuły, w języku polskim także używano tego wyrażenia. Po rosyjsku zaś kanikuły oznaczają wakacje.

Niestety, nic nie wskazuje, że w przyszłości fale gorąca w Europie będą krótsze i mniej uciążliwe. Według naukowców zajmujących się badaniem klimatu, będzie wręcz odwrotnie. Przez ludzką niefrasobliwość piesek wyrasta na wściekłego bulteriera, który da nam się jeszcze we znaki.

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.