“Parzenie herbaty może być okazją do skupienia się na prostych życiowych czynnościach” – mówi Basia Korona, członkini Towarzystwa Herbacianego i właścicielka herbaciarni
Fot. Barbara Budniak
Anna Mikulska: Czym jest dla ciebie herbata?
Basia Korona – (śmiech) To pytanie może zostawmy na koniec.
W porządku, to zacznijmy inaczej. Mamy sześć podstawowych rodzajów herbaty, m.in. czarną, białą i zieloną, które dają niezliczoną ilość smaków i aromatów. A to wszystko pochodzi od jednej rośliny. Jak to możliwe?
Cały czas się nad tym zastanawiam. Chyba chodzi o różnorodność świata, której herbata jest świetnym przykładem. Jedna rzecz potrafi mieć wiele przejawów. Ale mówiąc konkretniej, rodzaje herbaty są przede wszystkim wynikiem prób, błędów i przypadków, które miały miejsce na przestrzeni wieków.
Dziś wiemy już dokładnie, w jaki sposób zbierać, suszyć, rolować czy oksydować liście, żeby otrzymać konkretny rodzaj herbaty.
Przyjęło się myśleć, że w zależności od tego, jak będzie przebiegał proces obróbki herbaty, to otrzymamy taki czy inny kolor. Tyle, że tak naprawdę to bardzo duże uproszczenie. Dlatego herbaciarzy interesują szczegółowe informacje na temat konkretnej herbaty: pochodzenie, skala produkcji, data zbioru czy kultywar (szczep krzewów wyhodowany w celu uzyskania pożądanych cech – przyp. red.). Wiosenne zbiory, na przykład, są zazwyczaj najbardziej pożądane. Ponieważ herbata jest tak niejednoznaczna, wymyka się próbom prostego sklasyfikowania.
To opowiedz jeszcze o tym jak w ogóle zaczęto ją uprawiać?
Historia herbaty sięga do starożytnych Chin, ale roślina rosła też dziko w krajach ościennych. Z początku nie przyrządzano z niej naparu, lecz stosowano np. jako składnik zupy. Z czasem, gdy zauważono jej właściwości, m.in. to, że poprawia koncentrację, stała się czymś bardziej elitarnym, podawanym głównie na cesarskich dworach. Klasztory buddyjskie także zaczęły produkować herbatę, choćby po to, aby wspomagać nią mnichów w czasie medytacji. Później herbata zaczęła się rozpowszechniać, powstały plantacje, od których należało płacić daniny, a następnie zaczął się eksport do innych krajów i kontynentów.
W zeszłym roku jako członek Towarzystwa Herbacianego pojechałaś do Chin zwiedzać tamtejsze plantacje i fabryki herbaty. Było tak jak sobie wyobrażałaś?
Chiny nie są jednorodne i nie da się ich ująć w jednym zdaniu. Każda prowincja rządzi się własnymi prawami. To tyczy się też podejścia do herbaty. Jednym z najważniejszych doświadczeń była możliwość dotarcia do samego początku łańcucha produkcji, ale też możliwość kontaktu z ludźmi pracującymi przy herbacie i poświęcającymi jej niemal całe życie.
Spędziłam nieco czasu na lokalnych straganach, ale również w prywatnych sklepach i magazynkach, gdzie nie brakuje pasjonatów herbaty. Ich styl jest zupełnie inny od tego, który obserwujemy dziś choćby w Europie. Sprzedawca pił ze mną napar jeden za drugim, jednocześnie zalewając herbatę, paląc papierosa i przeglądając telefon. Parzył jakby od niechcenia, ale z niezwykłą gracją i zdecydowanymi ruchami. Swojskość tych spotkań mnie urzekła, brak znajomości języka nie stanowił przeszkody, bo herbata ma taką właściwość, że zawsze łączy ludzi.
W waszej krakowskiej herbaciarni macie hasło, które brzmi “herbata hartuje ciało i ducha”. Co to dokładnie znaczy?
Żyjemy w sieci połączeń, a herbata sprzyja prowadzeniu zdrowego i uważnego trybu życia. Jest tego dobrym uzupełnieniem. Może być świetnym początkiem lub końcem łańcucha zmian, może pomóc zwrócić uwagę na wiele aspektów twojego życia, ale ostatecznie sam musisz podjąć decyzję, co dalej chcesz z tym zrobić.

Jakie dokładnie zmiany masz na myśli?
Nie mówimy tu o podejmowaniu wielkich decyzji, ale o drobnych zmianach w codziennym życiu. W kulturze herbacianej jest dużo ceremonialności, nacisku na staranność oraz na to, żeby zwracać uwagę na detale i nie rozróżniać czynności na ważne i ważniejsze.
Gdy parzymy herbatę, skupiamy się na wszystkim po kolei: sposobie podania suszu, temperaturze, doborze i układzie ceramiki. Nie chodzi o to, żeby wykonywać to wszystko automatycznie, ale skupiać się na prostych czynnościach. I tego właśnie może nauczyć herbata. Ja ciągle się uczę.
Istnieje takie pojęcie jak “herbatyzm”, które pojawia się m.in. w słynnym dziele “Księga Herbaty” Kakuzo Okakury. To pewien rodzaj kultu estetyki, który powstał w Japonii, a jednocześnie afirmacja drobnych zdarzeń i czynności. Brzmi jak to, co opisujesz.
Chińscy czy japońscy myśliciele lubią wypowiadać się na temat herbatyzmu i wolę zostawić to im. Herbata stroni od uogólnień i uproszczeń, dlatego nie da się w dwóch słowach przedstawić całej kultury i filozofii, która za nią stoi. Nadal jednak możemy poznawać to wszystko m.in. dzięki blogerom, portalom i szkołom herbacianym, które szerzą zdobywaną przez wieki wiedzę także na Zachodzie. Osobiście najbliższa jest mi matcha (japońska zielona sproszkowana herbata – przyp. red.) i przy organizacji warsztatów z jej przygotowywania inspiruję się wiedzą tych szkół, ale dużo przy tym eksperymentuję, tak z naczyniami jak i z filozofią. Czerpię z tego, o czym nauczali mistrzowie, ale staram się nie trzymać do końca sztywnych, wypracowanych norm.
Z herbatą eksperymentują też instytucje badawcze, które tworzą nowe odmiany i krzyżówki szczepów.
Zgadza się. Herbata nieustannie ewoluuje. Podlega zmianom, za którymi trudno nadążyć nawet najlepszym herbaciarzom. Już nigdy nie kupimy po prostu zielonej herbaty japońskiej, teraz trzeba jeszcze wiedzieć, czy to najpopularniejszy kultywar yabukita, słodki gokou czy może samidori o delikatnym, gładkim posmaku. Jadąc do Tajwanu, spytamy nie tylko o górę, na szczycie której zbierano liście herbaty, ale musimy też wiedzieć czy to chin-hsin, jin xuan czy może cui yu. Eksperymenty nie mają końca, również w sposobie produkcji herbaty.
Herbata z cukrem czy cytryną to też wynalazek, który tradycyjnie nie był znany w krajach herbacianych.
W Europie rzeczywiście dosyć zabawnie podchodzimy do herbaty. W krajach, z których herbata się wywodzi, pije się ją lokalnie. To znaczy, że Chińczycy piją herbatę chińską, Wietnamczycy – wietnamską. Tymczasem do nas dociera wszystko naraz, miesza się z innymi ziołami, jak afrykański rooibos czy yerba mate z Ameryki Południowej. I nie ma w tym nic złego. To, że w świecie herbaty wszystko jest naturalne i płynne, pozwala trwać w nim, nie nudzić się i ciągle odkrywać coś nowego.

Znasz wiele osób w Polsce, które pasjonują się herbatą?
Uważne zajmowanie się tą rośliną, czyli interesowanie się jej pochodzeniem i tym wszystkim, co się z nią wiąże, to nadal niszowe hobby. Na pewno jednak coraz więcej osób wybiera herbatę liściastą zamiast ekspresowej, bo pojawia się wiele artykułów, które mówią, że to zdrowsza alternatywa.
I chyba jest w tym sporo prawdy.
To kolejne uproszczenie. Wiele osób, zwłaszcza zieloną herbatę, traktuje jak zioło lecznicze. Oczywiście, dobrej jakości sort ma wiele właściwości prozdrowotnych. Ale herbaciarze rzadko wypowiadają się na ten temat, bo żeby faktycznie doradzić komuś, która herbata będzie dla niego najlepsza, trzeba mieć dostęp do badań herbat i dobrze znać organizm tej osoby. W zbyt dużych ilościach, tak samo jak każda używka, może mieć na nas negatywny wpływ, chociaż będzie on raczej minimalny. Ci, którzy zajmują się herbatą, zamiast na aspektach zdrowotnych, wolą skupiać się na tym, jak oddziałuje na nasze zmysły.
Wspomnijmy jeszcze o ceramice herbacianej, bo wydaje się, że bywa równie ważna, jak sam napar.
Interesujące wydaje się to, że bardzo ceni się w niej niedoskonałości. Nieregularne kształty, wgniecenia czy nietypowe szkliwienie. Ważna jest unikalność, na przekór masowości, ale też to, by pozwolić na przypadek. Z drugiej strony, oczywiście istotne jest, żeby naczynia były funkcjonalne. To swoją drogą zabawne, gdy grupa dorosłych ludzi spotyka się i potrafi godzinami rozmawiać o małych czajniczkach.
Naczynie wpływa na sam napar, dlatego istotny jest m.in. rodzaj glinki, ale tak naprawdę niepotrzebne są te wszystkie specjalistyczne akcesoria – służą raczej temu, by po prostu się nimi cieszyć. Każdy początkujący herbaciarz powinien wiedzieć, że wcale nie musi inwestować w drogą ceramikę, żeby mieć przyjemny kontakt z herbatą. Wystarczy choćby kubek i zaparzacz.
Czas wrócić do pytania, które zadałam Ci na samym początku.
Nie wiem, czym jest dla mnie herbata. Na pewno częścią mojego życia, bardzo mocno związaną z jego prywatnymi i zawodowymi aspektami. Nie oddzielam jej od siebie. Mam wrażenie, że częściowo stałam się herbatą (śmiech). I tak naprawdę nie ma potrzeby nazywania tego, czym ona dla mnie jest. Nie zastanawiam się nad tym. Po prostu – żyję nią i piję.
Basia Korona – od siedmiu lat zgłębia tajniki herbaciane, od pięciu lat prowadzi herbaciarnię Czajownia na krakowskim Kazimierzu. Absolwentka Kulturoznawstwa na UŚ i Zarządzania w Kulturze na UEK. Miejsko-leśny człowiek. W wolnych chwilach gra na syntezatorze analogowym i żyje w duchu slow life, po swojemu.