Efektywność i wydajność? A co z chwilami czułości?

26 października, 2024
przeczytasz w mniej niż 5 min.
Priscilla Du Preez 9vHPCKymSh0 Unsplash 1 1

Ile minut potrzeba na pożegnanie?

Fot. Priscilla Du Preez/Unsplash

Zagraniczne media donoszą o nowych zasadach na lotnisku Dunedin w Nowej Zelandii. Zarządzający obiektem, chcąc rozładować korki przed terminalem i zwiększyć mobilność pasażerów, wprowadzili maksymalny dopuszczalny czas na pożegnania przed odlotem. Nie byli zbyt hojni i ustalili, że mogą to być trzy minuty. A więc sto osiemdziesiąt sekund, by wysiąść z auta, zapewne wyjąć z niego bagaż oraz uściskać lub wycałować się na pożegnanie. I już możesz pędzić do samolotu.

Takie ograniczenia nie są czymś nadzwyczajnym. Przykładowo, warszawskie Okęcie ma strefę Kiss&Fly, gdzie można przebywać siedem minut.

Sprawa lotniska w Nowej Zelandii odbiła się szerszym echem głównie ze względu na drastycznie krótki czas przeznaczony na pożegnania. Chociaż dla jasności trzeba dodać, że dłuższe przytulasy nie są zabronione. Uprasza się jednak pasażerów o oddawanie się im na parkingu samochodowym, a nie przed terminalem.

Dyrektor lotniska, Daniel De Bono, mówił w wywiadach, że trzy minuty są całkiem rozsądnym czasem. Z badań wynika bowiem, że już dwudziestosekundowy uścisk wystarcza, by uwolnić w organizmie oksytocynę, nazywaną „hormonem miłości”. Skoro tak, to w ciągu trzech minut powinniśmy zdążyć pożegnać się nawet z całą delegacją przyjaciół lub rodziny, która odwiozła nas na lotnisko. I przepełnieni szczęściem odlecieć w dal.

Wszystko jednak rozbija się o szczegóły. Mówimy bowiem o średniej. A świat nie bardzo lubi się uśrednieniom poddawać.

Dla zakochanych i pół godziny to zbyt mało, żeby się od siebie odkleić. Z kolei przedstawiciele wielu narodów – Grecy, Włosi czy Hiszpanie – nie tylko lubią przedłużać te wszystkie całusy i okrzyki, ale też chętnie wypaliliby jeszcze przed odlotem po papierosie albo wysączyli na stojąco jakąś kawę. Dla nich więc i kwadrans mógłby okazać się za krótki. Z kolei dla zdyscyplinowanych przedstawicieli krajów nordyckich wystarczyłoby pewnie pół minuty. Żeby powiedzieć „dziękuję” i pomachać z daleka ręką trzydzieści sekund to aż nadto.

Tę niejednoznaczność podkreślił Michael Banissy, kierownik wydziału nauk psychologicznych na Uniwersytecie w Bristolu w Wielkiej Brytanii. Uznał co prawda, że szybkie przytulanie powinno w większości przypadków spełnić swoją rolę, jednak przyznał też, że ​​istnieją osoby, dla których ograniczenia czasowe mogą „podważyć naturalną, kojącą naturę przytulania i potencjalnie uniemożliwić jednostkom pełne doświadczenie fizjologicznych korzyści płynących z serdecznego pożegnania”.

Decyzja nowozelandzkiego lotniska nie ma tak naprawdę większego znaczenia.

Jeżeli przeprowadzicie eksperyment na kimś ze swojej rodziny, jest duże prawdopodobieństwo, że najdalej po minucie przytulania Wasza „ofiara” zacznie się wiercić lub każe Wam odejść. Czułości nie zawsze potrzebują godzin.

Niemniej w jakimś wymiarze te lotniskowe przepisy są smutne. To jeden z kolejnych sposobów na to, by zwiększyć efektywność (w tym przypadku zarządzania lotniskiem). Operatywność, skuteczność i wydajność stają się głównymi cywilizacyjnymi fetyszami. Siłą, która zagarnia już nawet tak naturalne odruchy, jak pożegnania, całusy i przytulasy. Chwile intymności są już reglamentowane. Ostatnie bastiony cudownie niezorganizowanego, niedopowiedzianego i nieujętego w sztywne zasady świata kruszą się. Niewiele nas już zapewne dzieli od chwili, gdy czas pożegnań – a kto wie, może też i innych intymności – będzie wyznaczał algorytm jakiejś aplikacji. Szybko wyliczy moment uwolnienia we krwi oksytocyny i każe nam zająć się kolejnymi czynnościami.

Tyle że przecież pożegnania, seks, czy nawet wspólne picie kawy nie muszą mieć utylitarnego charakteru.

Mam nadzieję, że nie staliśmy się wszyscy takimi egoistami, by oddawać się tym czynnościom tylko dla uzyskania określonych efektów, np. wyższego poziomu hormonów, które poprawią nam samopoczucie.

No i, jak na ironię, przepisy na lotnisku Dunedin dotyczą przecież osób wyruszających w podróż. A więc ludzi oddających się czynności, w którą wpisane są wolność, nieprzewidywalność i improwizacja. Czy te trzy minuty nie są więc zamachem na naszą podróżniczą niezależność? Na ideę swobodnego wędrowania? W ramach protestu pozostaje nam chyba tylko pozostać nieposłusznym i żegnać się oraz całować, ile tylko sobie zamarzymy. Nawet jeżeli przyjdzie nam za to zapłacić mandatem lub biletem za dłuższe parkowanie.

Postaw Kawe Small Jpg
https://buycoffee.to/travelmagazine
Michał Głombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona2

To też ciekawe