Jak nie zniszczyć miejsc, które kochamy
W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku po świecie przemieściło się ok. 790 milionów turystów. To o 11 procent więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Żyjemy w dobie masowej, dobrowolnej migracji.
Niemal każdy chce dziś podróżować. I choć trudno komukolwiek tego zabronić, niewątpliwie stoimy dziś w obliczu narastającego kryzysu związanego z nadmierną turystyką. Podróżujących jest zbyt wielu, by ich obecność nie wpływała niszcząco na miejsca, które odwiedzają.
Mniej latać samolotami, rezygnować z podróży autem, nie korzystać z wyjazdów zorganizowanych, unikać miejsc odwiedzanych przez miliony osób – to tylko niektóre pomysły na to, jak zmniejszyć negatywny wpływ podróżowania. Mogą pomóc, w większości jednak ograniczają się do wyboru środka transportu oraz miejsca docelowego. Co jednak zrobić, gdy już jesteśmy na miejscu (niezależnie, czy okaże się nim zatłoczona Wenecja czy Krasnystaw)?
Odpowiedź okazuje się zaskakująco prosta. Trzeba pamiętać o tym, że podróżowanie ma w sobie element niewiadomej. Jakiegoś rodzaju przygody. Poszukiwań. Jeżeli przestaniemy myśleć o tym, że wszystko nam się należy i wszystko ma być podane nam na tacy, nasze podróże staną się lepsze. Nie tylko dla nas, ale też dla środowiska i odwiedzanych przez nas ludzi.
Jak przekuć to jednak w konkrety? Poniżej moje cztery propozycje.
Zatrzymaj się w hotelu
Apartamenty na wynajem krótkoterminowy to kusząca opcja. Zazwyczaj zapewniają większy metraż niż pokój hotelowy, lepsze wyposażenie (z dostępem do kuchni) i są relatywnie tańsze. Wydają się idealnym rozwiązaniem, szczególnie, gdy podróżujemy większą grupą. Koszt rozłożony na kilka osób często okazuje się bezkonkurencyjny.
Ale pomimo tego wybierz hotel. Niestety czasy, gdy wynajmowanie prywatnych mieszkań na potrzeby turystów było niewinnym sposobem na dorobienie paru złotych przez prywatnych właścicieli dawno się już skończyły. System Airbnb (i jego klony) uległ całkowitemu urynkowieniu. Z inicjatywy mającej być społeczną alternatywą dla hotelowych molochów stał się wielomilionowym biznesem.
I nie byłoby może w tym nic złego, gdyby nie to, że rozbuchany rynek najmu krótkoterminowego niszczy miasta i lokalne społeczności. Szukając zysku, inwestorzy wykupują apartamenty, by przerobić je na lokale dla turystów. Na ich celowniku są domy w centrum, na starówkach oraz w miejscach najchętniej odwiedzanych przez przyjezdnych.
W efekcie ceny mieszkań – ze względu na zwiększający się popyt – rosną. Szybują też czynsze. Mieszkańców przestaje być na nie stać, stopniowo zostają więc zmuszeni do wyprowadzki na tańsze peryferia. Miasta stają się de facto Disneylandami – przestrzeniami obsługującymi i zaspokajającymi potrzeby wyłącznie turystów.
Zaczyna się więc od apartamentów. A kończy na zniknięciu miejsc, do których chodzili mieszkańcy (np. sklepów usługowych czy księgarni), zastąpieniu rodzinnych restauracji lokalami z menu turystycznym i kumulacją osób w jednym rejonie. Wynajmując mieszkanie na Airbnb (i podobnych serwisach), aktywnie przyczyniasz się do destrukcji miejsc, które odwiedzasz.
Hotele nie są idealnym rozwiązaniem. Mają swoje wady i grzeszki. Ale ich obecność nie wpływa bezpośrednio na ceny mieszkań i nie zmienia aż w takim stopniu charakteru miasta. Wybierz więc hotel, nawet jeżeli będzie nieco droższy i będzie to mniej wygodne (przynajmniej nie będziesz musiał sam sobie sprzątać pokoju). Im mniejszy i bardziej rodzinny obiekt, tym lepiej.
Zostań dłużej w jednym miejscu
Co oznacza „dłużej”? Trudno wyznaczyć sztywne reguły. Im więcej jednak masz czasu, tym lepiej poznasz dane miejsce. I, co być może ważniejsze, twój pobyt stanie się dużo przyjemniejszy. Kto z nas bowiem tak naprawdę lubi pośpiech i gonitwę za turystycznymi hitami, które koniecznie trzeba zobaczyć? Pomysł, by zwiedzać Rzym, Florencję, Singapur czy nawet Radom w jeden dzień jest zgodą na ślizganie się po powierzchni. Zmarnujesz czas, zmęczysz się, a doznania i wspomnienia nałożą się na siebie, tworząc trudny do rozplątania węzeł.
Jeżeli chcesz, zwiedzaj intensywnie. Ale rób to z głową. Znajdź czas na to, by przemierzać miasto pieszo (nie ma lepszego sposobu na jego poznanie). Posiedzieć przy kawie czy pogapić się na ludzi na chodniku. Postać przed jednym, wybranym obrazem w muzeum. Nie staraj się zobaczyć wszystkiego, bo skończy się to zmęczeniem i frustracją. Spróbuj nie tyle zwiedzać, co po prostu być w danej przestrzeni.
Zaplanuj przynajmniej 4-5 nocy w jednym mieście.
Zastanów się też, czy możesz uczynić z miejscowości centrum eksploracji okolic. Nie będziesz wtedy tracił czasu na poszukiwaniu kolejnego hotelu, przenoszenie bagażu, sprawdzanie knajpek czy lokali usługowych. Po całodniowej wycieczce, wrócisz po prostu do znanej ci przestrzeni – uczyń ze swojego pokoju namiastkę domu.
Wspieraj, kupując
Turystyka, jeżeli nie przekroczy punktu krytycznego, działa pobudzająco na gospodarkę miasta lub kraju. Wraz z przyjezdnymi płyną przecież pieniądze. Nie zawsze jednak – szczególnie w miejscach bardzo popularnych – trafiają one do lokalnej społeczności. Podobnie jak w przypadku apartamentów na wynajem, na obecności turystów często zarabiają zagraniczne fundusze inwestycyjne i firmy, które oferują tanie produkty przygotowane pod masowy gust. Ze względu na skalę działalności oraz dostęp do kapitału, są one w stanie zalać rynek taką ilością importowanego towaru, że stają się zabójczą konkurencją dla miejscowych przedsiębiorców.
Kupując pamiątki, artykuły spożywcze czy inne przedmioty, staraj się upewnić, że powstały one w kraju, który odwiedzasz. Najlepiej, gdy ich twórcami są lokalni producenci. Nie ma żadnego powodu, żeby zabierać ze sobą coś, co zostało sprowadzone z Chin lub innego dalekiego miejsca i jest zaledwie imitacją. Po co ci koszulka z napisem „Madryt”, która została, z tysiącami innych, ściągnięta z Bangladeszu (inna kwestia, czy w ogóle potrzebujesz koszulki z napisem „Madryt”)?
Nawet magnesy na lodówkę – będące przecież produktem czysto turystycznym – możesz znaleźć w wersji bardziej estetycznej i wyprodukowane na miejscu (podpowiedź: szukaj w sklepikach w muzeach i galeriach).
Kupuj w sposób przemyślany, a jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości, rezygnuj. To mit, że miernikiem udanej podróży jest liczba pamiątek i przedmiotów, które zabierzesz do domu.
Omijaj szerokim łukiem typowo turystyczne sklepiki. Potraktuj poszukiwanie pamiątek jako element podróżniczej przygody – rozglądaj się za autorskimi galeriami, warsztatami i małymi zakładami produkcyjnymi. Być może będziesz musiał wybrać się poza centrum, ale przecież między innymi o to chodzi w podróżowaniu. O przemieszczanie się, poszukiwanie, spotkania z ludźmi.
Wózek golfowy? Nie, dziękuję
Wynajęcie lokalnego przewodnika, który oprowadzi cię po mieście lub będzie ci towarzyszyć w trekkingowej wycieczce jest dobrym pomysłem. Trzymaj się jednak z dala od masowych ofert przygotowanych z myślą o wygodzie turystów. Łatwo je rozpoznasz, gdyż są to propozycje aktywności, na które we własnym miejscu zamieszkania zapewne nigdy byś się nie zdecydował. Poruszanie się po mieście gokartami, elektrycznymi wózkami golfowymi, trójkołowymi samochodzikami, nie wspominając już o wycieczkach na wielbłądach, osłach czy słoniach to forma zwiedzania, która koliduje z potrzebami mieszkańców (a w przypadku zwierząt jest nieetyczna). Coraz bardziej wymyślne pojazdy przemierzają spokojne dotychczas uliczki, robiąc tłok, tamując ruch i zamieniając miejscowość w park rozrywki. Co więcej, tego typu biznesy zazwyczaj nie są prowadzone przez miejscowych, lecz przez międzynarodowe, firmy. I to do nich, a nie do mieszkańców trafiają zyski.
Trzymaj się sposobów przemieszczania, które stosujesz we własnym mieście: transportu publicznego, chodzenia, jeżdżenia na rowerze. Nawet jeżeli nie będą one tak wygodne jak pędzenie po mieście wózkiem golfowym, pozwolą ci poznać miasto z punktu widzenia mieszkańców. Podróże są wspaniałym doświadczeniem, ale nie staraj się wszystkiego zamienić w czystą rozrywkę. Czasem trzeba się trochę zmęczyć, spocić, przemierzyć kilometry. Finalnie okazuje się to najcenniejsze.