Wnikliwe spojrzenie na Włochów Johna Hoopera, wstrząsająca opowieść o pożarze lasu i nowa książka podróżnicza Grzegorza Kapli
John Hooper
Włosi
WAB, 2022
John Hooper patrzy na Włochów z sympatią, ale nie zakłada przy tym różowych okularów. Trudno dziś o drugiego autora, która tak wnikliwie przygląda się włoskiej rzeczywistości.
A przecież tak łatwo ulec pozytywnym, mocno utrwalonym skojarzeniom. Słoneczne dni, przepiękne morze, wyśmienite jedzenie, stylowi ludzie, architektura, dzieła sztuki, wytrawni kochankowie, dolce vita… Równocześnie badania pokazują wysoki poziom niezadowolenia mieszkańców z życia. Zależnie od ankiety, Włosi plasują się nawet na pierwszym miejscu pośród najbardziej nieszczęśliwych narodów Unii Europejskiej. Jak to możliwe?
Włochy to kraj niejednolity. Pełen sprzeczności. Nadal niezbyt zamożny, borykający się – szczególnie w niektórych regionach – z nasilającymi się problemami gospodarczymi i ekonomicznymi. O trudnej, nierzadko mało chwalebnej historii (żeby wspomnieć gorący romans z faszyzmem). Mający tendencję do kiepskich wyborów politycznych. Konserwatywny. Dbający o zachowywanie pozorów za wszelką cenę.
John Hooper, brytyjski dziennikarz i korespondent z Włoch, te sprzeczności sprawnie wydobywa na światło dzienne. Ma reporterską wnikliwość, wiedzę podpartą wieloma latami życia w Italii, a do tego zachował świeże spojrzenie kogoś przybywającego z zewnątrz.
Włoską codzienność ogląda przez pryzmat wielowiekowej historii narodu, dostrzegając gęstą sieć powiązań tworzących obraz współczesnych Włoch. Przy tym wszystkim jednak nie sili się na obalanie stereotypów. Raczej nadaje im nowych odcieni i sprawia, że powszechne przekonania zamieniają się w wielowątkową opowieść pełną skrzących się szczegółów.
Jeżeli więc myślicie o Włochach jako beztroskich kochających życie miłośnikach makaronu, Hooper sprawi, że ten obraz stanie się dużo bardziej skomplikowany. I z pewnością ciekawszy.
Dawid Iwaniec
Ogień wyszedł z lasu
Dowody na Istnienie, 2022
Pod koniec sierpnia 1992 roku iskry wskrzeszone przez koła pociągu towarowego jadącego z Pawłowic Górniczych do Huty Częstochowa wznieciły największy odnotowany pożar lasu w Polsce. Spłonęło dziewięć tysięcy hektarów, a tysiące zaangażowanych do walki z pożogą ludzi okazało się zupełnie bezradnych.
Iwaniec wraca do tych wydarzeń po trzydziestu latach (co ciekawe, pomysł na książkę podsunął mu algorytm internetowej wyszukiwarki, proponując materiały, które mogą go zainteresować). Z reporterską wnikliwością odtwarza fakty. Opowieść buduje na drobiazgach: niemal aptekarskim zestawieniu fragmentów minionej rzeczywistości. Przeskakuje przy tym pomiędzy kolejnymi bohaterami – głównymi i pobocznymi aktorami spektaklu. Od kioskarza, po strażaków i ich rodziny. Odtwarzając niemal wszystko. Detale ubrań, kolory samochodów, jadłospis, pogodę, dźwięki… To stara, sprawdzona reporterska metoda.
Tak dalekie nasycenie tekstu szczegółami wymaga od autora drobiazgowej pracy przy zbieraniu materiałów i szczególnie uważnej kwerendy, ale czytelnik ma dzięki temu wrażenie przebywania w samym środku rzeczywistości, o której mu się opowiada.
Iwaniec psuje jednak nieco ten efekt, ulegając pokusie wprowadzenia w tekst myśli bohaterów. Wszystkie one odtworzone są ze specyficzną manierą, tą samą, niezależnie od bohatera. Każda z pojawiających się postaci mówi i myśli w ten sam sposób. Pisarski szew staje się tu zbyt gruby, a twórca tej opowieści staje się nagle zbyt widoczny.
Zbędna wydaje się też kilkustronicowa próba odtworzenia hipotetycznego spotkania strażaków i służb, mających do siebie wzajemne pretensje po nieopanowaniu ognia w kluczowym momencie. Gdybanie, jakby mogło ono wyglądać i co mogliby wtedy mówić do siebie jego uczestnicy zbyt daleko odstaje od zwięzłego, opartego na faktach stylu pozostałych części książki.
Ogień wyszedł z lasu nie jest więc literackim majstersztykiem. To jednak solidnie napisana książka, która chłodnym, lapidarnym językiem potrafi przykuć uwagę czytelnika. I obudzić w nim narastające przerażenie. Trzy dekady temu ten gigantyczny pożar był bowiem traktowany jako efekt nieszczęśliwych przypadków. Trzydzieści lat temu mało kto wierzył w zmiany klimatu. Dziś, gdy stoimy u progu globalnej katastrofy, tamta historia brzmi bardziej złowrogo. Mamy już świadomość, że tego typu tragedie, to nie pechowe jednostkowe przypadki, lecz nadchodząca przyszłość.
Grzegorz Kapla
Nad rzekę, której nie ma
Wydawnictwo Lira, 2022
Po kronice przedpandemicznej podróży po Azji, Grzegorz Kapla wraca z nową książką podróżniczą. Tym razem wędruje w poprzek Ameryki Południowej – od Miraflores do Rio.
Podobnie jak poprzednio, Kapla trzyma się zasad wędrowania w starym stylu. Niskobudżetowym. Raczej w małym stopniu opartym na nowinkach technicznych, które dziś zazwyczaj wyznaczają nam drogę. Niespiesznym, z przystankami na rozmowy ze spotkanymi ludźmi. Jest przy tym świetnym obserwatorem, a jego wrażliwość pozwala dostrzec mu mnóstwo detali, z których tworzy wielobarwny obraz świata.
Czytelnicy przyzwyczajeni do reportaży mogą jednak odnieść wrażenie, że ta historia nie ma do końca puenty. Jest zestawieniem interesujący obrazków z różnych miejsc, które w jakimś stopniu pozostają rozmyte. Tego rodzaju zarzutu nie należy zresztą kierować do Grzegorza Kapli. Pytanie o sens powstawania kronik podróżniczych w świecie opisanym i zwiedzonym już doszczętnie dotyczy całej, szeroko pojętej literatury drogi.
Jeżeli jednak zostawimy te wątpliwości na boku, nowa książka Kapli się broni. Jest mocno osadzona w osobistych doznaniach, które nadają jej bardziej uniwersalnego charakteru.
Autor nie wyrusza bowiem w drogę tylko dla podróżniczych przygód. Są one ważne, ale zapewne też dość podobne do tych, będących udziałem innych dzisiejszych podróżników z plecakiem. Miejsca, które odwiedza Kapla są przecież punktami widniejącymi w każdym przewodniku. Bardzo często wplątanymi już w cały turystyczny przemysł.
Ta podróż jest też jednak próbą zmierzenia się z ludzkimi lękami i słabościami. Niepewnością dotyczącą własnych wyborów, strachem przed utratą sił i umykającą młodością. Własną kruchością oraz zmaganiem się z paraliżującym poczuciem osamotnienia w świecie. Kapla wraca do tych tematów niemal w każdej swojej książce pokazując, że lęk egzystencjalny jest czymś trwałym i dotyczącym prawie każdego z nas.