Jak zmierzyć się z zabójcą. Listy ze Słowenii #80

przeczytasz w mniej niż 3 min.

Z komarami tygrysimi, którymi tak straszą media, w Słowenii mam do czynienia od lat

Fot.: Wolfgang Hasselmann/Unsplash

Dwa tygodnie temu pisałem o najgroźniejszych dla ludzi zwierzętach występujących w Słowenii – myszach. Jednak w ujęciu globalnym gryzonie te nie są ujmowane w żadnych statystykach. Myliłby się jednak ten, kto spodziewałby się na szczycie zestawień zobaczyć lwy, krokodyle, niedźwiedzie czy węże. Najgroźniejszym zabójcą na świecie są bowiem komary. Co roku z powodu chorób przenoszonych przez te owady umiera ok. 3 miliony ludzi!

Oprócz malarii (która zabija ok. 750 000 osób rocznie) komary transmitują także choroby wirusowe, jak denga, gorączka Zachodniego Nilu, gorączka chikungunya czy żółta febra. Już same nazwy brzmią groźnie.

Występujące w Polsce komary widliszki mogą przenosić malarię, ale media w tonach alarmistycznych skupiają się na innym gatunku, który w kraju (jeszcze) nie występuje. To komar tygrysi. Negatywny bohater sensacyjnych artykułów w sezonie ogórkowym. Oprócz opisu chorób, które może przenosić owad (lista jest imponująca: chikungunya, denga, wschodnie, zachodnie i wenezuelskie końskie zapalenie mózgu, żółta febra, gorączka Zachodniego Nilu i japońskie zapalenie mózgu), redaktorzy straszą jego niestrudzonym pochodem na północ Europy. W mediach owad ten przedstawiany jest wręcz jako niezniszczalny, siejący strach terminator. W niektórych materiałach mowa wręcz o konieczności przeprowadzania badań lekarskich po każdym ukąszeniu przez tego owada.

Tak się składa, że z komarami tygrysimi znam się bardzo dobrze. W Słowenii ich występowanie dawno już potwierdzono. O ich obecności może się zresztą przekonać każdy, kto latem odwiedzi Słowenię, szczególnie region Primorje. Śródziemnomorski klimat jest idealny dla tego owada, którego ojczyzną jest południowo-wschodnia Azja. Komar tygrysi łatwo się aklimatyzuje i z moich obserwacji wynika, że w Dolinie Wipawy stał się dominującym gatunkiem uprzykrzającym każdą aktywność na powietrzu. W odróżnieniu od komarów występujących w Polsce, jest szybki i zwinny. I niestety, bardzo ostrożny. Wystarczy najmniejszy ruch, by spłoszony odleciał, a po chwili znów zaatakował. Skutkuje to licznymi swędzącymi bąblami, pozostawionymi przez zaledwie jednego osobnika.

Jeśli mieszkańcy Słowenii i turyści wzięliby rady dziennikarzy na poważnie, to lekarze zajmowaliby się jedynie osobami pokąsanymi przez te insekty.

Ukłucia komara tygrysiego są piękące, lecz dyskomfort mija dość szybko. Po 20 minutach pozostaje jedynie ślad na skórze, bez nieprzyjemnych dolegliwości. Mimo wszystko, obecność tych komarów potrafi być uciążliwa i większość domów jest wyposażona w moskitiery. Również w swoim mieszkaniu zdecydowałem się zainstalować siatki. Niestety, uniemożliwiają one zamykanie okiennic. Nic to, pomyślałem, w końcu lubię słońce i nie są one najważniejszym elementem wyposażenia domu. Tyle że okiennice nie są ochroną tylko przed słońcem, o czym boleśnie przekonałem się kilka dni temu.

Za oknem zrobiło się ciemno, dużo wcześniej niż zwykle. Najdłuższe dni są już co prawda za nami, ale tym razem mrok przyszedł zadziwiająco nagle. Tajemnica wyjaśniła się bardzo szybko, bo na północy jeden za drugim niebo rozjaśniały pioruny. Intensywność błysków była niepokojąca, postanowiłem więc wyłączyć komputer. Niestety, błyskawica uderzyła już w pobliżu i w domu zabrakło prądu. W tej samej chwili zaczęła się nawałnica. Na zewnątrz usłyszałem trzask rozbijanego szkła. Gradowe kule uderzały w dach i ściany domu niczym w werbel. Ten monotonny rytm co chwila przerywały grzmoty. Kolejny trzask szkła doszedł już z bliska. W ciemności poszedłem w tamtym kierunku.

W świetle latarki zobaczyłem strzępy moskitiery za oknem i dziurę wielkości pomarańczy w szybie.

Grad w dalszym ciągu uderzał w ścianę i tylko kwestią czasu była kolejna rozbita szyba. Czym prędzej zamknąłem okiennice i nasłuchiwałem kolejnych uderzeń lodu o deski.

Nawałnica trwała zaledwie kilka minut. Po chwili słychać już było tylko szum deszczu i grzmoty dochodzące w oddali. Tej nocy północne Włochy i cała Słowenia zostały boleśnie doświadczone przez żywioł. Ucierpiało wiele budynków i pojazdów, uprawy w niektórych miejscach zostały całkowicie zniszczone. We Włoszech spadła rekordowa bryła gradu o długości 19 cm! Przez kolejne dwa dni fronty burzowe nachodziły nas jeszcze kilkakrotnie. Szybko zapomniałem więc o problemie z komarami i przezornie zacząłem zamykać okiennice przed każdą burzą. Z moskitami trzeba będzie sobie radzić inaczej…

Napisz do autora:d.buraczewski@travelmagazine.pl

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.