„Zła nie ma”: recenzja. Japoński reżyser stworzył dzieło pełne dwuznaczności

16 listopada, 2024
przeczytasz w mniej niż 3 min.
zła nie ma recenzja

Balansujący między realizmem a baśnią nowy film twórcy genialnego „Drive my car” wprowadza widzów w dezorientację

Nie jest to jednak przypadek, ani potknięcie reżysera, lecz celowe działanie Ryûsuke Hamaguchiego. Jak podkreśla w wywiadach twórca „Zła nie ma”, pomysł na zakończenie filmu – budzące wśród widzów najwięcej dezorientacji – pojawił się już na wczesnych etapach prac nad filmem. Hamaguchi unika zresztą w swojej twórczości jednoznacznych, określonych sztywną formą scen. Pozostawia widzom pole do interpretacji. Tym razem poszedł po prostu o krok dalej. Pewne podpowiedzi dotyczące zamysłu reżysera możemy jednak odnaleźć już w kadrach w pierwszej połowie filmu. Może to być między innymi powracający kilka razy motyw „postrzałka” (zranionego śmiertelnie przez myśliwych jelonka) czy metodyczne rozłupywanie siekierą drewna na opał.

Akcja „Zła nie ma” osadzona została w japońskiej wiosce Mizubiki. Jej niewielka, ale zżyta społeczność zostaje skonfrontowana z przybyszami z tokijskiej korporacji, planującej postawienie w okolicach luksusowego glampingu. Dwójka przedstawicieli firmy ma przekonać mieszkańców do zgody na inwestycję. Szybko jednak okazuje się, że budowa jest wątpliwa pod względem ekologicznym. Para przybyszów uświadamia sobie, że tkwi w korporacyjnym oszustwie. Zaczyna rozważać rzucenie pracy na rzecz, jak im się wydaje, spokojnego, zharmonizowanego życia w wiosce. Jednak finał tej historii przynosi nagły i brutalny zwrot akcji.

Zła nie ma, recenzja. Traktat medytacyjny?

Wcześniej jednak jesteśmy świadkami codzienności wdowca Takumiego (Hitoshi Omika). Mieszka on w drewnianej chacie w lesie wraz z kilkuletnią córką Haną (Ryô Nishikawa). Rodzina wiedzie spokojne życie. Takumi zaopatruje sąsiadów w drewno, wodę ze strumienia czy korzenie dzikiego wasabi i zajmując się drobnymi przysługami. Dziewczynka swobodnie porusza się po lesie, a w wolnych chwilach dołącza do niej ojciec, wykorzystując te okazje do obserwacji lasu. Takumi wypytuje Hanę i uczy dziecko gatunków drzew, ostrzega przed cierniami żeńszenia syberyjskiego, przystaje nad szczątkami postrzelonego jelonka. W tym niemal idyllicznym krajobrazie słychać co jakiś czas strzały polowania, co zdaje się być mniej lub bardziej subtelną zapowiedzią tego, co wydarzy się na końcu filmu.

Zła nie ma, recenzja. Reżyser tego filmu wykonuje kilka znaczących wolt

Reżyser „Zła nie ma” płynnie przesuwa się pomiędzy długimi scenami pełnymi realizmu a kadrami nasuwającymi skojarzenia z baśniami. Przedzierająca się w samotności przez zaśnieżony las Hana przypomina nieco Czerwonego Kapturka. Takumi rozłupujący kloce drewna zdaje się być archetypiczną postacią drwala (jego niesamowita precyzja w posługiwaniu się siekierą nabiera nowego znaczenia w scenie finałowej).

Czy zła nie ma?

Film opowiada o skutkach nadmiernego cywilizacyjnego rozwoju, nadciągającej katastrofie ekologicznej oraz kapitalizmie i urynkowieniu przyrody. Jednak ważniejszy wydaje się być temat przynależności do świata oraz zła. Tytuł sugeruje, że pojęcie zła jest naszym ludzkim konceptem, w naturze niewystępującym. Nawet śmierć czy zabójstwo jest wśród zwierząt jedynie działaniem instynktownym. Kino Hamaguchiego pozbawione jest zresztą czystego zła. Każda z postaci przewijających się przez filmy czterdziestopięcioletniego dziś reżysera jest zbyt złożona i przede wszystkim zbyt ludzka, by można było ją ująć w zdefiniowane sztywno wzorce moralne. Hamaguchi zdaje się zresztą sugerować, że popełniamy błąd traktując naszą zdolność do okazywania empatii miłości, jako wyznacznik czyniących nas lepszymi od bezlitosnej Matki Natury. Być może chodzi mu o wskazanie, że jesteśmy jej częścią, a najważniejsze okazuje się przywrócenie pewnego rodzaju równowagi, również tej pomiędzy trwaniem a zmianą, a nie wzorce etyczne.

W obrazie japońskiego reżysera nie należy jednak za bardzo przywiązywać się do danej konwencji. Twórca wykonuje po drodze przynajmniej kilka wolt. Zaczyna od medytacyjnej opowieści o byciu w bliskości z przyrodą. Później wchodzi w niemal reporterskie kino społeczne, by skończyć na mrocznym i tajemniczym dramacie egzystencjalnym. Nie szczędząc przy tym wszystkim subtelnego humoru.

Zła nie ma – szokujące zakończenie

Nagłe, zadziwiające zakończenie burzy konwencjonalną logikę fabuły, budząc w widzach wstrząs. Wybija z racjonalnego myślenia, wrzucając odbiorcę w dość rozmytą rzeczywistość, w której każda interpretacja – nawet najbardziej szalona – jest możliwa (łącznie z tą, że Hana w ogóle nie istnieje).

Niejednoznaczny finał „Zła nie ma” może budzić u widzów przyzwyczajonych do tradycyjnej narracji zirytowanie. Taki sposób kończenia opowieści nie jest jednak niczym nowym. Wystarczy wspomnieć chociażby „Powiększenie” Antonioniego, „Mulholland Drive” Lyncha czy nawet nagradzaną niedawno „Anatomię upadku”.

Hamaguchi wie, co robi. Prowadzi historię w taki sposób, że widok rozmywających się w porannej mgle postaci w ostatniej scenie zapisuje się trwale pod powiekami widzów. Stworzenie zakończenia tego filmu należy już do nas.


„Zła nie ma”, reż. Ryûsuke Hamaguchi, w kinach od 15 października

Cieszymy Sie Ze Tu Jestes. Wesp
T

Travel Magazine

Travel Magazine to kreatywny i kulturalny magazyn o świecie. Podróżowanie jest jedną z form opowiadania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

W redakcji Travel Magazine wierzymy, że uważne podróżowanie potrafi zmienić rzeczywistość na lepsze. Jest przecież jedną z form opowiadania o świecie. A to z opowieści biorą się wszystkie zmiany. Z opowieści rodzi się wiedza.

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona 2

To też ciekawe