Czy potrafisz nie sprawdzać prognozy pogody?

przeczytasz w mniej niż 3 min.
chmury burzowe nad polem

Psycholodzy zalecają, by nie zajmować się sprawami, na które nie mamy wpływu. Dlaczego więc jesteśmy takimi fanatykami prognoz pogody?

Kilka tygodni temu byłem w Porto i mój telefon upierał się, że będzie padać. Aplikacja pokazywała strugi deszczu, chmury i ogólną żałość. Gdyby nie to, że miałem umówionych kilka spotkań, zapewne zostałbym w hotelu. Lub zaszył się w najbliższej knajpce, by opróżniać kieliszki wina i złorzeczyć na pogodowych bogów. Ponieważ jednak nie mogłem tego zrobić, upchnąłem do torby płaszcz przeciwdeszczowy i ruszyłem w miasto.

Tak, trochę padało. Może jakiś kwadrans, gdy rozmawiałem z menadżerką słynnej księgarni Lello (o niej napiszę kiedy indziej). Kątem oka widziałem na świetlikach dachowych rozbryzgujące się krople. Gdy skończyłem i wyszedłem przed bramę z kilkoma znajomymi dziennikarzami, przez kilka minut poczekaliśmy aż ten drobny deszcz dogaśnie. Staliśmy sobie pod wykuszem i spokojnie gawędziliśmy. Do końca dnia – mimo gróźb aplikacji pogodowej – nie spadła już ani kropla. Wieczorem całe miasto rzuciło się w wir zabawy z okazji Festa de São João (odpowiednik naszej Nocy Kupały).

Takich przykładów mam dziesiątki i Wy zapewne też. Jesteśmy przyklejeni do ekranów z prognozami, planując z nimi niemal każdą aktywność.

Wpatrujemy się w ikonki chmur i słońca, decydując, czy zostaniemy w domu, czy wyruszymy na ulice. Czy wybierzemy się na weekendową wycieczkę, czy jednak ją odpuścimy. Zrobimy grilla, a może odpalimy tylko piekarnik.

Jak donosi Monocle, właściciele hoteli narzekają na „cyfrowy kryzys meteorologiczny”. Polega on na całkowitej zależności turystów od prognozy pogody. Czekają oni do ostatniego momentu i jeżeli tylko synoptycy wieszczą o opadach lub spadku temperatury – bez skrupułów odwołują rezerwację. Skala tego procederu jest już tak duża, że wpływa na cały sektor turystyczny, a straty idą w miliony.

I jakoś nie przeszkadza nam to, że aplikacje pogodowe nie bardzo działają. Owszem, czasem im się uda i uchronią nas przed ulewą, równie często jednak rujnują nasze plany zupełnie niepotrzebnie.

Nie chodzi tu tylko o to, na ile te prognozy są trafne, ale też o to, że zbyt wiele czynników decyduje o tym, jak pogoda będzie na nas wpływać. Jeżeli jest gorąco, deszcz nie musi przecież okazać się problemem. Z kolei wysoka temperatura nominalna pozostanie tylko suchą liczbą, jeżeli zestawimy ją z porywistym zimnym wiatrem.

Oczywiście, zwolennicy aplikacji pogodowych będą przekonywać, że prognozy podają wszystkie potrzebne szczegóły, łącznie z punktem rosy przy glebie (czymkolwiek by to było). Jeżeli je wszystkie zestawimy – dadzą nam adekwatny obraz rzeczywistości. Czy jednak na pewno chcemy spędzać nasze podróże (a coraz częściej i większość życia) na analizowaniu tylu danych?

Zdaje się, że niepotrzebnie komplikujemy sobie życie. O pogodzie możemy przekonać się w prosty sposób, który nie wymaga nawet dostępu do sieci. Wystarczy wyjrzeć przez okno. Wysunąć rękę, by sprawdzić czy jest ciepło, czy nie. Spojrzeć w niebo na chmury, aby ocenić prawdopodobieństwo deszczu.

Jasne, jest duża szansa, że się pomylimy. Ostatnio byłem na kolacji niedaleko domu. Siedliśmy na zewnątrz i jedząc obserwowaliśmy kłębiące się czarne chmury nadciągające od zachodu. Byliśmy pewni, że lunie, co nieco przyspieszyło opróżnianie talerzy. Ale nie spadła ani kropla.

Od pogody jesteśmy zależni, ale nie mamy na nią wpływu.

Możemy prognozować, przewidywać, zastanawiać się, ale nie zmieni to w żaden sposób tego, czy znad Afryki nadciągnie pustynne rozgrzane powietrze, czy może zimny front z północy. Zajmując się tym, marnujemy energię i czas, stając się pogodowymi neurotykami. Co może nam się złego przydarzyć, poza mokrym ubraniem i śmieszną fryzurą?

Odinstalowanie aplikacji pogodowych, będzie zapewne dla większości z nas zbyt trudne – ale nawet jeżeli jesteśmy od nich uzależnieni – nauczmy się traktować podawane przez nie informacje jak mityczne opowieści. Może jest w nich ułamek prawdy, ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie na podstawie baśni o smokach zmieniał planów na lato!

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.