Oda do Sarajewa

1 kwietnia, 2023
autor:
przeczytasz w mniej niż 3 min.

Noszę Sarajewo pod swetrem i gdy oddalamy się od granic miasta, czuję jak sztywnieje mi skóra

Fot.: Haris Memović/Unsplash

W 2015 roku wszystkie drogi prowadziły mnie do Sarajewa.

Miesiącami dokonywałam wyborów, które jak elementy układanki złożyły się w całość dopiero jesienią. Przemycane w książkach, filmach i muzyce, a nawet w cebuli dodawanej do mięsa. Miałam w sercu i życiu puste miejsce, wolną przestrzeń do wypełnienia. Nie wiedziałam, że można pokochać miasto, dopóki nie stanęłam na Baščaršija.

– Bus is going to Sarajevo Istocno, are you sure you want a ticket?

Dojechaliśmy na miejsce wczesnym październikowym rankiem, na dwie godziny przed wschodem słońca. Uznałam, że jest za wcześnie, by usłyszeć nawoływanie muezzinów. Nie zauważyliśmy granicy rozdzielającej Sarajewo na wschodnią i zachodnią część. Za dnia również tej granicy nie widać, bo w 1995 roku zadbano, by stwarzała pozory. Dwujęzyczne tablice, nawet te rejestracyjne, zwodnicze punkty. Przerywaną linią wygrodzono Bośnię i Hercegowinę od Republiki Serbskiej.

Z pierwszego przyjazdu do Sarajewa pamiętam spalone elewacje budynków i wielką wyrwę zamiast fontanny przed dworcem kolejowym. Opustoszałe wejście do dziedzińca kamienicy, w której mieścił się hostel. Dwa lata później dziedziniec odmalowano na biało, a po kolejnych pięciu ustawiono na nim krzesła i stoły barowe.

Popijamy Sarajevsko z tutejszego browaru, który w czasach okupacji miasta zapewniał mieszkańcom wodę ze źródła. Był też świadkiem najokrutniejszych zbrodni, po których do dziś kwitną jeszcze na ulicznym bruku ostatnie „sarajewskie róże”. Wojna w byłej Jugosławii nie mogła się wydarzyć. W cywilizowanym świecie nie strzela się przecież do cywilów.

Młody bośniacki kierowca mówi nam, że tutaj ciągle się tli. Że to miejsce przesiąknięte korupcją i biurokratycznymi absurdami.

Ze wszystkich dziesięciu kantonów najgorsze, bo nawet z otwarcia Lidla inwestorzy się kilkukrotnie wycofywali. Apsurdistan.

Wiezie nas za miasto aleją szeroką na sześć pasów. Akurat odmalowują słupy linii tramwajowej. Srebrną farbą maskują upływ czasu, co wygląda nawet ładnie, europejsko. Gdyby dodać tu tłum turystów, niewiele by brakowało do Pól Elizejskich czy Mostu Karola.

Ale nikt nie robi selfie na Alei Snajperów.

Niedaleko Muzeum Historii BiH stoi rzeźba autorstwa Nebojsa Seric Shoba. Wielka aluminiowa puszka upamiętniająca konserwy przysyłane przez organizacje humanitarne w latach 90. Mięso z czasu wojny w Wietnamie zakonserwowane równie dobrze, jak całe to miasto.

Kilometr za kilometrem narasta we mnie tęsknota.

Przytulam czoło do szyby samochodu i obserwuję wszystko to, co jak magnes trzyma mnie w Sarajewie. Miedziane tygielki i kamienne mosty. Pomniki historii XX wieku.

Kierowca puszcza jugosłowiańską muzykę, która pewnie przeżyje nas wszystkich. Tłumaczy słowa. Śpiewają o miłości, o kobietach i o miłości do tych kobiet.

Moje Sarajewo należy do innego świata. Świata, w którym człowiek spieszy się tylko dla zabicia czasu, bo i tak już dzisiaj nigdzie nie zdąży. Wypiję kolejną tego dnia kawę po bośniacku. Codzienność osłodzona kostką cukru.

Noszę Sarajewo pod swetrem i gdy oddalamy się od granic miasta, czuję, jak sztywnieje mi skóra.

Jak żołądek wyrywa się do pleskawicy podanej z posiekaną cebulą i świeżym kajmakiem. Ulokowałam uczucia w bośniackim burku ze szpinakiem. W cierpkim soku z granatu. W mieszance wpływów tureckich, austro-węgierskich, arabskich, greckich, katolickich, żydowskich i muzułmańskich. I w mini talerzu mięs i grillowanych warzyw, któremu nie podołałby olbrzym.

Na końcu ciągnącego się kilometrami wzniesienia prowadzącego do miasta wybudowano rondo, więc samochody stoją w korku paląc sprzęgła. Mijamy kilkanaście dymiących aut, jakby otaczające Sarajewo wzgórza miały w naturze testować cierpliwość mieszkańców.

Młody bośniacki kierowca mówi, że tutaj nic się nie zmienia i że trzeba stąd wyjechać.

You don’t like it? – pyta. – Welcome to Bosnia.

Lidia Zaorska

Zawodowo związana z lotnictwem, wolny czas poświęca na podróżowanie. Prowadzi stronę ZaorSky.pl

1 Comment

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

O nas

W redakcji Travel Magazine wierzymy, że uważne podróżowanie potrafi zmienić rzeczywistość na lepsze. Jest przecież jedną z form opowiadania o świecie. A to z opowieści biorą się wszystkie zmiany. Z opowieści rodzi się wiedza.

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Don't Miss